Sprawa Jarosława Ziętary: zbrodnia bez kary?

Sprawa Jarosława Ziętary znalazła niespodziewany finał. Ku zaskoczeniu obserwatorów procesu, w czwartek 25.02.2022 roku, w trybie przyspieszonym, poznański sąd zakończył proces Aleksandra G. oskarżonego o podżeganie do zamordowania dziennikarza.

Jarosław Ziętara był dziennikarzem “Gazety Poznańskiej”. Porwano go 1 września 1992 roku, bo mimo zastraszania, próby przekupienia i pobicia chciał opublikować wyniki swojego niemal rocznego śledztwa dotyczącego poznańskiej szarej strefy, nielegalnych interesów biznesmenów. Jego ciało zniszczono w kwasie żeby pozbyć się kluczowego dowodu zbrodni. Okoliczności zbrodni wyjaśniono dopiero kiedy w 2019 roku śledztwo wznowiono i przekazano do prowadzenia prokuraturze w Krakowie.

Niewielka sala nr 117 Sądu Okręgowego w Poznaniu stała się w czwartek miejscem finału trwającego ponad 6 lat procesu Aleksandra G., kiedyś najbogatszego Polaka i senatora. Były biznesmen, skazany potem dwukrotnie za poważne przestępstwa gospodarcze, w 2015 roku został oskarżony o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary, poznańskiego dziennikarza.

Podczas czwartkowego posiedzenia sąd odrzucił wnioski o przesłuchania wskazanych przez oskarżyciela świadków. Sąd przychylił się do twierdzenia obrońcy Aleksandra G., że byłyby to tylko przedłużaniem sprawy. Zaskoczenie tą odmową było jednak niczym w porównaniu do tego, co nastąpiło potem. Chociaż nikt tego się nie spodziewał, sąd ogłosił zakończenie przewodu sądowego.

Odrzucił on wnioski prokuratora Piotra Kosmatego i oskarżyciela posiłkowego, brata zamordowanego, Jacka Ziętary o odroczenie procesu w celu przygotowania mów końcowych. Oskarżyciel wspominał wcześniej, że mowa może mu zająć kilka godzin i wymaga uważnej lektury akt. Tymczasem teraz i on, i brat Jarosława Ziętary zostali zmuszeni do improwizowania.

Sprawa Jarosława Ziętary: głos ma prokurator

Prokurator w zwarty sposób przedstawił wszystkie najmocniejsze punkty oskarżenia – wzajemnie uzupełniające się, spójne ze sobą zeznania kilku świadków oraz potwierdzające ich wiarygodność ekspertyzy. Wniósł o skazanie Aleksandra G. na 25 lat pozbawienia wolności. Po nim głos zabrał brat dziennikarza.

– Przed laty ponieśliśmy klęskę, bo państwo nie pomogło nam w wyjaśnieniu sprawy. Mój ojciec walczył, ale panowała dziwna zmowa milczenia, szczególnie tu w Poznaniu. To wszystko, co potem ustaliła prokuratura krakowska uważam za wystarczające do oskarżenia – powiedział Jacek Ziętara i wystąpił o sprawiedliwy wyrok.

Obrońca oskarżonego, Paweł Szwarc w swojej mowie powiedział, że jego klient nie miał motywu do podżegania o zabicie dziennikarza. Stwierdził też, że były senator nie miał żadnych związków z Elektromisem. Zarówno adwokat, jak i wypowiadający się jako ostatni, Aleksander G., przedstawili w negatywnym świetle Jarosława Ziętarę jako dziennikarza bez doświadczenia.

Padło nawet słowo, że był praktykantem. A przecież zamordowany dziennikarz miał kilkuletnie doświadczenie i sukcesy zawodowe. Przełożeni uznawali go za jednego z najlepszych młodych dziennikarzy. I obrońca, i oskarżony zakwestionowali też, że Ziętara padł ofiarą zbrodni. Aleksander G. zasugerował wręcz, że dziennikarz żyje, przebywa za granicą i przekazał sądowi podczas swojej mowy – co jest niespotykane po zakończeniu przewodu sądowego, gdy nie można już nic włączać do materiału dowodowego – płytę z rzekomym tego potwierdzeniem.

Sprawa Jarosława Ziętary: finał

Kilkadziesiąt tomów akt jawnych akt i wiele tomów niejawnych… Kilkaset godzin przesłuchiwania świadków podczas licznych rozpraw… Epilog po zaledwie 20 minutach od wysłuchania stanowiska stron procesowych… Tego się nikt nie spodziewał!

W tak poważnych i skomplikowanych sprawach mowy końcowe zajmują niemal cały dzień. Wyrok zapada po długiej, nierzadko kilkudniowej naradzie.

Po ogłoszeniu uniewinnienia oskarżonego przewodnicząca składu sędziowskiego, sędzia Joanna Rucińska odczytując uzasadnienie kolejno odniosła się do zeznań wszystkich świadków oskarżenia. Zakwestionowała wiarygodność każdego z nich.

W przypadku kilku świadków, którzy podczas procesu, prawdopodobnie ze strachu, odwołali zeznania ze śledztwa, sąd uznał za miarodajne tylko ich słowa kwestionujące wcześniejsze zeznania, chociaż wcześniej kilkakrotnie konsekwentnie obciążali oskarżonego.

Najwięcej uwagi w uzasadnieniu wyroku sąd poświęcił Maciejowi B. ps. Baryła, który był naocznym świadkiem podżegania przez Aleksandra G. do zabójstwa dziennikarza i złożył obszerne, potwierdzone przez innych świadków zeznania. Sąd zakwestionował jego wiarygodność. Powołął się na opinię powołanego przez siebie poznańskiego psychologa zajmującego się wcześniej głównie sprawami rodzinnymi. Zarazem sąd odrzucił opinie dwóch biegłych sądowych, którzy niezależnie od siebie, zgodnie dowodzili, że Maciej B. to wiarygodny świadek.

Podobnie sąd potraktował wskazujące na wiedzę oskarżonego o zabójstwie wyniki ekspertyz wariografem (tzw. wykrywaczem kłamstw), które wykonał znany w kraju specjalista od tego rodzaju badań, Jacek Bieńkuński.

Z jego ekspertyz nie wynikają żadne przydatne informacje – stwierdziła sędzia.

Uzasadnienie wyroku

Sąd w uzasadnieniu zakwestionował też twierdzenia u upozorowaniu samobójstwa jednego z prawdopodobnych uczestników porwania. Chodzi o byłego antyterrorystę Roman K. ps. Kapela, który według umorzonego przez prokuraturę wątku wykonawców zbrodni miał umrzeć od postrzału w głowę, do którego doszło w niejasnych okolicznościach. Podjęcie tej sprawy w uzasadnieniu wyroku zdumiewa. Wszak zgonu antyterrorysty nie objęto aktem oskarżenia przeciwko Aleksandrowi G.

Prokurator nie wykazał, aby oskarżony był sprawcą zarzucanego mu czynu, czego skutkiem musiało być wydanie wyroku uniewinniającego Aleksandra G. – podsumowała swój wywód sędzia Joanna Rucińska.

Aleksander G. nie sprawiał wrażenia zaskoczonego przychylnym dla niego werdyktem. Prokurator Kosmaty oraz brat zamordowanego dziennikarza byli natomiast wręcz przybici słuchając kwestionującego cały materiał dowodowy uzasadnienia. Dali temu wyraz po wyjściu z sali.

– Jestem tym zszokowany. To co dzisiaj wydarzyło przed sądem to dla mnie skandal. Nie dano mi się nawet przygotować do mowy końcowej. Jest mi po prostu przykro – powiedział Jacek Ziętara po długim milczeniu.

Wyrok jest nieprawomocny. Złożenie apelacji zapowiedział też oskarżyciel posiłkowy.

Do porwania Jarosława Ziętary doszło 1 września 1992 roku w Poznaniu. Kilkanaście godzin wcześniej, w podwarszawskim Aninie, zamordowano małżeństwo Jaroszewiczów. Wiele osób tkwi w przekonaniu, że  nie jest to przypadkowy zbieg okoliczności.

Źródło: poznan.tvp.pl

Fot. Przemysław Jahr / Wikimedia Commons