Historia tego przestępstwa nie obfituje w pościgi samochodowe i inne spektakularne wydarzenia, ale godna byłaby uwiecznienia w filmie typu „Angielska robota”. Z byłymi policjantami w rolach głównych. Chociaż w rodzimym wydaniu nie zrabowali milionów funtów, to jednak ich precyzja w planowaniu przewyższyła skok brytyjskich włamywaczy. Oto stróże prawa w roli włamywaczy.
Akcja filmu pod roboczym tytułem „Polska robota” mogłaby toczyć się w Olsztynie. Czyli miejscu, gdzie istotnie dokonano zuchwałego włamania do kantoru, skąd skradziono ponad 2,2 mln zł i gotówkę w obcej walucie. Początkowo zarówno właściciele kantoru, jak i policja doznała szoku, nie mając pojęcia, jak do tego doszło. Tymczasem dwóch najważniejszych sprawców niespotykanego w historii miejscowej kryminalistyki rabunku, jakby nigdy nic, pojawiło się na miejscu przestępstwa. Można powiedzieć, że ich bezczelna pewność siebie dorównywała zuchwałości kradzieży. Pewnie dlatego, że obaj wcześniej byli funkcjonariuszami policji. Aktualnie jeden pracował w tymże kantorze, należącym do Ewy i Krzysztofa Czaplińskich, w centrum miasta. Zaś drugi w agencji ochrony, która miała zabezpieczać tę handlową placówkę wymiany walut. Agencja miała chronić ją przed napadami, włamaniami i podczas przewozu pieniędzy do banku. Zapewniając obsłudze kantoru, a przede wszystkim właścicielom, poczucie bezpieczeństwa, spokój i komfort pracy.
Z policjantów złodzieje. Tacy stróże prawa
Był to jednak, jak się okazało, spokój pozorny. Pomysł na „skok stulecia” został poczęty, a jakże, dziewięć miesięcy przed włamaniem. Na przełomie 2018 i 2019 roku ochroniarz dwojga nazwisk Piotr K.-R. zaczął rozmawiać z pracownikiem kantoru Piotrem F. o możliwości zdobycia grubszej kasy bez ryzyka wpadki i poniesienia konsekwencji. Obaj wiedzieli, o czym rozmawiają. Do niedawna byli stróżami prawa i doskonale znali metody stosowane przez policję przy wykrywaniu przestępstw kryminalnych. Byli przy tym przekonani, że ich plan musi być na tyle misterny, na tyle doskonały, aby się nie zawalił z powodu błahego błędu. Nie spieszyli się, skoro projektowali robotę swego życia.
No, ale jak to? Byli policjanci z premedytacją planowali takie zuchwałe przestępstwo? A gdzie ich etyka zawodowa, wtłaczana do głów podczas przygotowania do pełnienia tak odpowiedzialnej, mówiąc górnolotnie, funkcji społecznej? Odpowiedź zdaje się mieścić w znanym powiedzeniu o zgniłym jabłku w koszu owoców lub czarnej owcy, która znalazła się w stadzie. Tutaj mamy do czynienia z dwiema czarnymi owcami. Piotr F. (rocznik 1980) pracował jako funkcjonariusz sekcji wywiadu kryminalnego, ale w 2011 roku został zwolniony ze służby za przekroczenie uprawnień.
***
Znacznie bogatsze jest natomiast zawodowe dossier jego imiennika i rówieśnika. Piotr K.-R. służbę w policji rozpoczął w 2006 roku, czyli w wieku 26 lat. Już jako absolwent ekonomii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i studiów podyplomowych na wydziale pedagogicznym Olsztyńskiej Szkoły Wyższej. Gdy został przyjęty do pracy w policji, pół roku pełnił służbę w ogniwie interwencyjnym olsztyńskiej komendy. Przez kolejne trzy lata pracował jako policjant operacyjny w pionie kryminalnym.
W marcu 2014 roku w stopniu podkomisarza został powołany na zastępcę naczelnika wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowia. Wydział ten zajmuje się różnego rodzaju przestępstwami związanymi z ochroną życia i zdrowia ludzkiego, począwszy od niewywiązywania się z obowiązku alimentacyjnego, po bójki i pobicia aż po rozboje i zabójstwa. Pracując tam Piotr K.-R. ukończył Wyższą Szkołę Policji w Szczytnie (na kierunku przeciwdziałanie przestępczości zorganizowanej i terroryzmowi), awansując na nadkomisarza, odpowiednika kapitana w wojsku. Można więc powiedzieć, że znajomość policyjnej roboty, a co za tym idzie – mentalność przestępców posiadł w stopniu znakomitym.
Niestety, wkrótce w wydziale „życia i zdrowia” doszło do nadużyć uprawnień przez jego podwładnych. Aby wymusić zeznania na przesłuchiwanych, policjanci w komendzie używali paralizatorów, gazu i pałek. Gdy wybuchła afera, komendanci miejski i wojewódzki podali się do dymisji. Piotr K.-R. został usunięty ze służby i znalazł się wśród 17 funkcjonariuszy objętych aktem oskarżenia. Ich proces, po długim śledztwie, od listopada 2020 roku prowadzony jest w Ostródzie, a postawiono im w sumie 72 zarzuty. Były zastępca naczelnika wydziału zasiadł na ławie oskarżonych już jako oskarżony w drugiej sprawie – włamania do kantoru wymiany walut.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 11/2022 (tekst Marka Książka pt. Stróże prawa w roli włamywaczy). Cały numer do kupienia TUTAJ.