Tadeusz Grzesik – bezwzględny zabójca

Nikt z mieszkańców tej niewielkiej wsi położonej w dawnym województwie kieleckim nie spodziewał się, że ich miejsce zamieszkania może się stać areną krwawego dramatu. 19 września 1991 roku, na parking w Cedzynie podjechał samochód marki Moskwicz na ukraińskich rejestracjach. W środku znajdowały się trzy osoby – dwóch mężczyzn w wieku 40 i 41 lat oraz 24-letnia kobieta, na co dzień partnerka młodszego z nich. Trójka Ukraińców przyjechała kilka dni wcześniej do Polski na handel. Z towarem udali się do Kielc, a gdy zbyli już wszystko, w drodze powrotnej do kraju postanowili, że odpoczną na parkingu w Cedzynie. Zbliżała się noc i uznali, że tak będzie bezpieczniej, niż gdyby mieli jechać bez przerwy w ciemnościach. Była to jednak decyzja najgorsza z możliwych, żadne z trójki cudzoziemców nie dożyło poranka.

Mieszkańców wsi obudziły wybuchy. Ci, którzy spojrzeli w stronę lasu, dostrzegli nad nim łunę i natychmiast wezwali straż pożarną. Przybyli na miejsce strażacy zastali przerażający widok. Spalony samochód i ciała trzech osób. Późniejsza rekonstrukcja zdarzeń pozwoliła na ustalenie następujących okoliczności: jako pierwszy najprawdopodobniej zginął 41-latek. Była godzina 20-20.30. Cała trójka przygotowywała się do snu, ale najstarszego z podróżnych coś musiało zaniepokoić, bo chwycił ukrytą w samochodzie siekierę i wyszedł na zewnątrz. Przeczucie go nie myliło, jednak zabrana ze sobą siekiera na niewiele się zdała.

Zanim zdążył jej użyć, padł pierwszy z dwóch strzałów w klatkę piersiową. Gdy mężczyzna upadł, napastnik strzelił mu jeszcze z przyłożenia w głowę. Drugą ofiarą zbrodniarzy był 40-latek. Zorientował się wprawdzie w sytuacji i zaczął uciekać, ale sprawca pierwszego mordu zaczął go gonić. W pewnym momencie oddał strzał, który trafił ofiarę w okolicę pod pachą, musiał mieć zatem uniesione do góry ręce, być może chciał się poddać. 40-latek upadł na ziemię, a morderca podszedł do niego i z odległości około 5 cm oddał kolejny strzał, tym razem w kark ofiary.        

Najgorszy los spotkał 24-letnią kobietę. Przed zamordowaniem jej, sprawcy zgwałcili Ukrainkę. Ona wprawdzie nie dawała za wygraną, o czym świadczą ujawnione na ciele obrażenia (złamany nos, żebra i mostek, liczne siniaki, krwawe podbiegnięcia i poranione wargi), jednak w obliczu siły napastników, przegrała walkę o życie. Po gwałtach, kobieta została zastrzelona z bliskiej odległości, kula trafiła w jej głowę. Zbrodniarze pozostawili jej nagie zwłoki, podpalili samochód i zbiegli z miejsca zdarzenia.

Pracujący tam później technicy policyjni zdołali pozyskać z ciała kobiety próbki materiału genetycznego. Oprócz tego zabezpieczyli także łuski i pociski z broni. Podjęta przez policję obława nie przyniosła jednak żadnych wymiernych skutków. Po 2 latach od zbrodni, w 1993 roku, śledztwo w sprawie potrójnego zabójstwa w Cedzynie umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Śledczy dysponowali wprawdzie materiałem DNA, ale był początek lat 90. XX wieku. Polska policja była wtedy niedofinansowana, badania genetyczne drogie i trudnodostępne, więc odstąpiono od wykorzystania tego dowodu. Dodatkową przeszkodą dla śledczych było to, że w związku z tym, że nie ustalono podejrzanych, nie było od kogo pobrać materiału genetycznego do badań porównawczych.

Przed umorzeniem śledztwa badano kilka wątków, ale funkcjonariusze kluczyli, nie mając żadnych solidnych dowodów.

– Wersje, które wtedy tworzono nie wcelowały w istotę rzeczy. Była między innymi i taka wersja, że są to porachunki między Ukraińcami, chociaż ona dość szybko runęła po incydencie w Stalowej Woli – mówił po latach dziennikarzowi programu „Superwizjer” Jacenty Frydrych, ówczesny komendant wojewódzki policji, zapytany o to, dlaczego już latach 90. nie udało się wyjaśnić tej bulwersującej sprawy, zatrzymać sprawców i postawić ich przed sądem.

Frydrych mówił wtedy o zdarzeniu z 16 października 1991 roku. Miało ono miejsce w Stalowej Woli, która jest oddalona od Kielc o ponad 100 kilometrów. To właśnie tam doszło do zabójstwa właściciela kantoru „Skarbek”, Zenona P. Sprawcy dopadli mężczyznę przed wejściem do bloku, w którym mieszkał. Zastrzelili go, przeszukali i zabrali mu plecak. Nie zgarnęli jednak żadnego łupu, bowiem ofiara nie miała przy sobie pieniędzy.

– Tato leżał na chodniku przed naszym blokiem, cały zakrwawiony, strasznie poobijany. Wokół niego leżały jego buty i dokumenty, widać było, że był przeszukiwany. Ślady po jego krwi potem jeszcze przez długie lata były widoczne na drodze – opowiadała mediom córka zamordowanego.

Policjanci byli niemal pewni, że zbrodnia nie była przypadkowa. W trakcie śledztwa dowiedzieli się, że właściciel kantoru był obserwowany przez sprawców, ci dokładnie znali jego zwyczaje i feralnego dnia czekali na niego na placu zabaw w pobliżu jego bloku. Badania kryminalistyczne potwierdziły, że zarówno zabójstw w Cedzynie, jak i zabójstwa w Stalowej Woli dokonały te same osoby. Technicy orzekli, że w obu przypadkach użyto tej samej amunicji.

– To była amunicja makarova. Przy czym sprawca miał niezbyt sprawny pistolet, a właściwie komorę nabojową, dlatego, że nie każdy nabój odpalał – tłumaczył dziennikarzom „Superwizjera” Frydrych.

Dzięki przesłuchaniu świadków obalono także jedną z wersji śledztwa w sprawie morderstwa Ukraińców – śledczy nabrali stuprocentowej pewności, że napastnikami byli Polacy. Dowiedzieli się tego od dzieci, które widziały napad na Zenona P. i które poinformowały funkcjonariuszy, że sprawcy mówili po polsku.

Pod koniec lat 90. prokuratura sądziła, że schwytała sprawcę zabójstw w Cedzynie i Stalowej Woli. Obciążył go świadek koronny, twierdząc, że obu zbrodni dokonał Janusz T. ps. Krakowiak. Mężczyzna stanął nawet przed sądem, oskarżony o te przestępstwa, ale badanie próbek DNA znalezionych w Cedzynie oraz pobranego od niego materiału nie potwierdziło zgodności. „Krakowiak” został uniewinniony zarówno od tego zarzutu, jak i od zarzutu zabójstwa właściciela kantoru.

Tadeusz Grzesik – chcesz poznać całą jego historię? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 3/2024 (tekst Leny Figurskiej pt. Szanowany obywatel, bezwzględny zabójca). Cały numer do kupienia TUTAJ.

Dodaj komentarz