Czarna kartka z kalendarza: 7 lipca. 7 lipca 1983 roku, w Poznaniu, został powieszony dwukrotny zabójca, Tadeusz Wencel. Mężczyzna był pierwowzorem do postaci w słynnym filmie “Psy 2”. Kiedy trafił za kratki zapowiadał, że jeśli w więzieniu spotka jakiegoś zwyrodnialca, bez mrugnięcia okiem pozbawi go życia
Tadeusz Wencel urodził się 24 lutego 1948 roku w Bydgoszczy. Został jednak odebrany swojej prawdziwej rodzinie. Jego adoptowana matka zmarła po dwóch latach.
Już u małego dziecka ujawniał się u niego sadyzm. – Mieszkał na starówce i wszyscy się go bali. Pamiętam, że wtedy, będąc przecież dzieckiem, już był sadystą. Potrafił bez mrugnięcia okiem zabić ptaszka czy kota – wspominał na łamach “Tygodnika Wągrowieckiego” jeden z wągrowczan pamiętających tamte czasy.
Niemal całą młodość spędził w zakładach poprawczych.. Często zachowywał się agresywnie i sprawiał kłopoty wychowawcom. W wieku 15 lat popełnił pierwsze w życiu wykroczenie: podpalił stodołę, taki przynajmniej postawiono mu zarzut. Wprawdzie tłumaczył, że nie on był sprawcą, ktoś inny zaprószył ogień, ale nie przekonał wychowawców. W grupie to zawsze on był tym najgorszym.
Swego czasu znalazł zatrudnienie w jednym ze szpitali psychiatrycznych. Jak wspominał, robił tam zastrzyki. To wtedy w jego głowie narodził się pomysł o wykonywaniu eutanazji na ludziach, którzy jego zdaniem są już niepotrzebni społeczeństwu.
Pierwsze zabójstwo
W 1976 roku zabił po raz pierwszy. Jego ofiarą padła niejaka „Chuda Janka” z Bydgoszczy. Zabił kobietę, ponieważ ona najprawdopodobniej zamiast opiekować się dziećmi, troszczyć się o nie… piła. Mężczyzna nie zdradził jak dokonał eutanazji. Tłumaczył, że zrobił to w sposób humanitarny.
Prokurator żądał dla oskarżonego kary śmierci. Obrońca nie miał łatwego zadania, bo podczas jego przemowy Wencel zakłócał jego słowa, krzycząc: – Niech nie przemawia!
Skazano go na karę śmierci. Z taką karą nie zgodził się jednak obrońca (argumentując, że oskarżony poinformował o swojej zbrodni, przyznał się do winy, a do tego ma nieukształtowaną osobowość). Sąd Najwyższy podzielił pogląd o rażącej surowości kary i zmienił ją na 25 lat więzienia.
Tadeusz Wencel zabił kolejny raz
Trafił do więzienia we Wronkach. Tam zrodził się kolejny pomysł z eutanazją. Współwięźnia uratował jednak obrazek z Ojcem Świętym, który miał on przy sobie. Wencel stwierdził, że jest jeszcze dla niego nadzieja. Tej nie widział u Jana G., który trafił do jego celi. Mężczyzna tłumaczył, że byłby w stanie zabić nawet papieża. – Obrażał także ojczyznę. Wówczas jakiś głos w głowie powiedział mi, że ten człowiek nadaje się do eutanazji – wspominał podczas przesłuchań. Zamordował go dusząc ręcznikiem. O zbrodni powiadomił ich sam, rankiem następnego dnia tj. 26 sierpnia 1981 rok.
W maju 1982 roku Sąd Wojewódzki w Pile skazał Wencla na karę śmierci. O dziwo… karę przyjął z zadowoleniem.
– Ja już nie chcę żyć. Już miałem jedną karę, że nie miałem ojca ani matki. Zasłużyłem na stryczek, ale chociaż uwolniłem społeczeństwo od dwóch bezwartościowych kanalii – skomentował tamten wyrok.
Wyrok wykonano 7 lipca 1983 roku w Poznaniu
Fot.