Taki mąż to prawdziwy horror…

Jej mąż telefonował z Finlandii do swych dzieci tylko po to, aby powiedzieć im, że mają matkę k…, dla której najprostszym sposobem zarabiania jest prostytucja. Straszył chłopców, że przed wyjazdem założył w domu zakamuflowane kamery, ma ich wszystkich na oku. A kiedy prosili ojca, aby wsparł ich finansowo odpowiadał, że nie będzie dawać pieniędzy darmozjadom.

– Leszek wreszcie będzie na naszej sprawie rozwodowej – Małgorzata K. zwierzyła się koleżance. – Tyle razy się migał, żeby znów ci nie wyciął jakiegoś numeru…

– Spokojnie, tym razem przyjdzie do sądu, boi się, że mu nałożą karę.

Na pytanie, gdzie się zatrzyma dawno niewidziany małżonek, K. odpowiedziała, że w ich mieszkaniu, w Wołominie. Rozłoży mu wersalkę w stołowym, a sama te kilka dni prześpi na łóżku polowym w pokoiku synów.

Mąż jak z koszmaru

Rozprawa została wyznaczona na poniedziałek, rodzinę K. czekał nerwowy weekend. W piątek wieczorem, po przyjściu z pracy, Małgorzata zamknęła się w pokoju dorosłych synów. Wolała nie prowokować swą obecnością męża.

– Słyszałam – zeznała później w komendzie policji – brzęk tłuczonego szkła w kuchni. Bałam się zobaczyć, co tam się dzieje. Po chwili mąż wbiegł do mnie z największym nożem, jaki był w domu. Udało mi się wymknąć na klatkę schodową. Dopadł mnie przy schodach, złapał za szyję. Zamachnął się. Widziałam ostrze skierowane w mój brzuch i w ostatniej chwili, jakimś cudem, zasłoniłam się ręką. Nóż przeszedł na drugą stronę przedramienia i utknął w ranie. Do męża dobiegł nasz syn Jakub; szarpali się. Wiedziałam, że gdy go puści, Leszek nas pozabija.

Z notatki policyjnej: mężczyzna, z którego powodu doszło do interwencji patrolu, był agresywny, jego ręce, a także podłogę na klatce pokrywała krew. W mieszkaniu na komodzie leżał zakrwawiony nóż. Zatrzymany Leszek K. miał prawie dwa promile alkoholu.

Podczas pierwszego przesłuchania 59-letni aresztant K. chętnie wyjaśnił niefortunne, jak się wyraził, okoliczności zdarzenia. Z Finlandii przyleciał po 13 miesiącach nieobecności w Polsce. Emigrował tam 10 lat wcześniej, jako robotnik budowlany. Od kilku lat już nie pracował, żył z zapomogi socjalnej w wysokości 800 euro miesięcznie. Żona chciała rozwodu, gotów był się zgodzić, ale nie na jej warunkach. Ona wyobrażała sobie, że to będzie z jego winy i mieszkanie zostanie przy niej.

To była prowokacja

– W piątek wieczorem – relacjonował przebieg zdarzeń – położyłem się wcześnie, nie było co robić. Nagle do pokoju wtargnął Jakub z matką i wyciągnęli mnie z łóżka. Wypchnęli na korytarz, a gdy się opierałem, przytrzasnęli mi rękę w drzwiach. Syn miał nóż. Żona chwyciła za ostrze i celowo się na nie nadziała… Jestem tego pewien, że była to prowokacja, gdyż po awanturze powiedziała do Jakuba: „Wszystko gotowe, możesz dzwonić po Łukasza”, czyli mojego drugiego syna. Po 10 minutach on stanął w drzwiach z policją.

– Czy pan był wtedy pijany? Tak napisano w raporcie – zapytał śledczy.

– To śmieszne – odparł przesłuchiwany. – Jeśli pan upija się 100 gramami alkoholu, ma pan problem. Ja po setce jestem trzeźwy. Nie byłem pijany tylko półprzytomny, gdyż żona cichcem rozpuściła mi w herbacie jakieś środki psychotropowe, po których straciłem świadomość. Niczego, co zdarzyło się potem, nie pamiętam.

– Co pan robił w dniu zdarzenia? – padło kolejne pytanie.

– Przygotowywałem się do rozprawy rozwodowej. Miałem w planach wrócić do Polski po osiągnięciu wieku emerytalnego. Chciałem, aby żona spłaciła mi należną część mieszkania – 130 tys. zł i oddała pieniądze, które wyprowadziła z naszego konta w ostatnich latach.

– Na czym polegały te przygotowania?

– Zbierałem dowody na to, że żona ma dużo pieniędzy, bo żyje z prostytucji. Aktualnie jest sponsorowana za seks ze starszym facetem. On nazywa się R., to miejscowy przedsiębiorca budowlany. Wystawia na jej nazwisko fałszywe faktury. Dotarłem też do świadka, który przed naszym ślubem widział Małgorzatę na dworcu kolejowym w Terespolu, jak zaczepiała mężczyzn propozycją „numerku” w bramie… Mam dowody, że jest wplątana w korupcję w Urzędzie Miejskim w Wołominie. W latach 2014-2017 żona dostawała stamtąd dodatek mieszkaniowy, choć jej się nie należał. Oszukała państwo na 10 tys. zł. Zrobiła z tego proceder. O nadużyciach urzędników poinformowałem Centralne Biuro Śledcze Policji. A także Fundację Helsińską, bowiem w budynku wołomińskiej prokuratury znajduje się firma cateringowa, w której ludzie pracują „na czarno”. Natomiast o przekrętach kochanka żony, przedsiębiorcy R., zawiadomiłem Urząd Skarbowy… Skierowałem też odpowiednie pisma do partii politycznych. Na sprawę rozwodową planowałem zaprosić dziennikarzy lokalnej gazety „Wieści”.

Przeklinam dzień, kiedy cię poznałem

Małgorzata K., po wyjściu ze szpitala (ręka na skutek przecięcia nerwów nie odzyskała sprawności), tak przedstawiła rodzinną tragedię:

Mąż wyjechał do Finlandii, aby zarobić na spłacanie kredytu, za który kupili mieszkanie. Ona pracowała jako salowa w szpitalu i wychowywała dwóch synów. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z ich planem – liczyli na to, że za cenę rozstania i jej samotnego borykania się z rodzicielskimi obowiązkami będą mogli spokojnie patrzeć w przyszłość.

Niestety, Leszek wpadł w złe towarzystwo. Zaznajomił się z kimś, kto za nic miał swoją rodzinę w Polsce. Obaj mężczyźni zdecydowali, że nie będą dłużej pracować, zasiłek socjalny całkowicie wystarczy im na zakrapiane alkoholem życie. A bliscy w Polsce dostaną pieniądze na święty nigdy.

I tak to trwało prawie 10 lat. Grosza od niego nie widziała, a kredyt musiała spłacać. Chłopcy dorastali, po maturze chcieli iść na studia. Widząc, jak matka haruje (kiedy w szpitalu awansowała na sekretarkę socjalną jej pensja wzrosła do 1,8 tys. zł, jednak nadal dorabiała sprzątaniem), zrezygnowali z dalszej nauki, poszli do pracy.

Mąż czasem brał ją na litość

Mąż przyjeżdżał do Polski bardzo rzadko i tylko wówczas, gdy musiał coś załatwić. Na przykład, gdy walczył o spadek po zmarłej ciotce. Ale przypominał o swym istnieniu w e-mailach (kopie tej korespondencji zostały włączone do akt prokuratorskich). Zazwyczaj były to wyzwiska kierowane pod adresem żony. Z synami nie szukał kontaktu.

Niemal każdego wieczoru na Małgorzatę K. czekała obelżywa poczta: „Przeklinam dzień, kiedy cię poznałem i prosiłem o rękę, przeklinam całe nasze życie”. Nie miała wątpliwości, że autor tych wyzwisk sporo wypił, nim usiadł przed komputerem.

Czasem brał ją na litość: „Nie wiem, co ci napisać. Sorki. Jestem alkoholikiem, wypiłem w tamtym roku około 150 litrów wódki. Tyś temu winna. Chciałbym wrócić do Polski, do rodziny, ale nie wiem, czy jestem tego wart, w ogóle, czy ja jeszcze jestem człowiekiem. Nie zabiłem się, bo nie chcę ułatwiać wam sprawy”.

Straszył samobójstwem: „Gosiu, jak ktoś chce założyć sobie pętlę na szyję, zrobi to prędzej, czy później. Nie wiem, czy będę smażył się w smole, czy zostanę wśród aniołów, ale muszę to zrobić i to mnie przeraża”.

„Ja kiedyś ci powiedziałem: Finlandia daje, co potrzebne do życia, ale nie daje szczęścia. To musisz przywieźć ze sobą. Ja tego nie przywiozłem”.

Za rozpad małżeństwa obwiniał żonę. Podkreślał to nawet w życzeniach noworocznych: „Cześć, życzę wam, aby rok 2015 doprowadził do pojednania naszej rodziny, ale to nie zależy ode mnie. Na to wpłynęły trzy czynniki: moja samotność oraz twoja pycha i arogancja”. Wszystkie wigilie i święta Bożego Narodzenia spędzał w Finlandii. Twierdził, że nie stać go na bilet.

Jak się nie obudzę, proszę mnie skremować

Zdarzył mu się drobny zabieg chirurgiczny pod znieczuleniem miejscowym. Zaalarmował Małgorzatę: „Cześć, idę do szpitala. Jak się nie obudzę, proszę mnie skremować. Ty zostaniesz szczęśliwą wdową. Jeśli przeżyję, nadal będziesz nieszczęśliwą żoną”.

A następnego dnia: „Ja po prostu nie widzę naszej wspólnej przyszłości. Mam tu kogoś”. I wysłał zdjęcie swej aktualnej kochanki. Chwalił się, że przygodnie poznanych kobiet miał kilkadziesiąt.

 Odpowiedzi Małgorzaty K. były konkretne: „Ja ci alkoholu do ust nie wlewałam. Mniejsza o mnie, ale skrzywdziłeś dzieci swoim postępowaniem, nie mogę im dać takiego wykształcenia, na jakie zasługują. Proszę, idź do pracy, masz obowiązek spłacania kredytu, dzielmy się po połowie rachunkami. Ja już nie daję rady, w połowie miesiąca zostaję bez środków do życia. Ciebie to nie obchodzi, jeszcze groźby i ubliżanie, idź na leczenie”.

Jego reakcja: „K…, zabiję cię, dojeb…, spalę, zobaczysz na co mnie stać”.

Po naleganiach synów, Małgorzata K. poszukała pomocy u psychiatry. Doszła do równowagi na tyle, że wystąpiła o rozwód. Tym samym otworzyła nowy rozdział w swym życiu.

***

Mąż nie stawiał się na rozprawy – zeznała pokrzywdzona w czasie kolejnego przesłuchania w związku z napaścią Leszka K. – Przestałam wierzyć, że kiedykolwiek skończy się ta udręka. Kiedy wreszcie się zjawił, błagałam synów: unikajcie awantur, do rozprawy musi być spokój. Ja też trzymałam nerwy na wodzy, choć kiedy umordowana pracą wracałam do domu, chciało mi się płakać. Nie mogłam otworzyć wejściowych drzwi, bo tarasowały je wywalone rzeczy. Mąż czegoś szukał, zrzucając na podłogę wszystko, co było w szafie i na półkach. Łącznie z szufladami. Potem leżał w stołowym zmożony snem pijaka. W piątek wieczorem, gdy się położyłam w pokoju synów, zaatakował mnie nożem.

Małgorzacie K. udało się uciec do przedpokoju. Chciała zadzwonić na policję, ale ze zdenerwowania nie pamiętała numeru alarmowego. Wybiegła na klatkę do sąsiadki. Lokatorka ze strachu nie chciała otworzyć drzwi, ale zadzwoniła na 112. Kiedy policja zabierała Leszka K., krzyczał, że wróci i dokończy to, co rozpoczął.

Okropny mąż, kiepski ojciec

Młodszy syn oskarżonego miał o ojcu jak najgorsze zdanie. Leszek K. telefonował z Finlandii do swych dzieci tylko po to, aby powiedzieć im, że mają matkę k…, dla której najprostszym sposobem zarabiania jest prostytucja. Straszył chłopców, że przed wyjazdem założył w domu zakamuflowane kamery, ma ich wszystkich na oku. Na prośby synów, aby wsparł rodzinę finansowo odpowiadał, że nie będzie dawać pieniędzy darmozjadom.

– Kiedy skończyłem 18 lat – zeznał Jakub K. – mogłem iść do szkoły oficerskiej, ale musiałem pomóc mamie w spłacie kredytu mieszkaniowego; bardzo się bała, że stracimy dach nad głową. Pożaliłem się ojcu, że nie mogę znaleźć pracy, to poradził, abym zaczął kraść.

Starszy syn zaprzeczył, aby to on sprowadził policjantów do awanturującego się ojca. Był wtedy na mieście. Sąsiadka ostrzegała go telefonicznie, aby nie wchodził na klatkę. Poczekał na funkcjonariuszy przed budynkiem. Łukasz zapamiętał ojca z jak najgorszej strony. Przed wyjazdem do Finlandii Leszek K. często wracał z pracy do domu pijany. Zdarzało mu się zasypiać w podmiejskim pociągu i lądował na bocznicy. Nastoletni synowie wraz matką szukali go nocą po całym Wołominie. Kiedy przyjechał po 2 latach pracy za granicą, zamiast prezentów pokazał chłopcom zdjęcie swej kochanki. Nigdy podczas 10-letniego pobytu Finlandii nie zapytał, jak im idzie w szkole, czy mają jakieś marzenia. Jeśli któryś z nich przypadkowo odebrał od ojca telefon, natychmiast kazał zawołać matkę. Im nie miał nic do powiedzenia.

***

W opinii biegłych psychiatrów i psychologów Leszek K. ma wysoką inteligencję i nieprawidłową osobowość. Nie cierpi na urojenia, choć listy, które wysyłał z aresztanckiej celi do prokuratora mogłyby sprawiać takie wrażenie.

– Jestem ofiarą rodzinnej prowokacji. W ten tragiczny piątek żona i synowie specjalnie hałasowali zrzucając szuflady na podłogę, aby wyjrzała sąsiadka. I była świadkiem, gdy przyjedzie policja, z którą mój syn był w zmowie. Małgorzata sama zraniła się w rękę. Nie ma żadnych dowodów mojej winy – przekonywał mężczyzna.

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa 7/2021 (tekst Heleny Kowalik pt. “Przeklinam dzień, kiedy cię poznałem”). Do kupienia TUTAJ.