Taksówkarze naciągacze – jazda bez licznika

Taksówkarze naciągacze. Morze turystów wylewające się z dworca autobusowego lub kolejki czekające w okolicy terminali lotniczych. Każdy z nich chce dostać się do celu. Mało który zna topografię miasta. Tę aż za dobrze znają taksówkarze, którzy doskonale wiedzą, którą drogę wybrać, by było… jak najdłużej i jak najdrożej.

Podróż bocznymi uliczkami, by uniknąć rzekomych korków, czy zatrzymanie się przy największych atrakcjach turystycznych, by w niezrozumiałym nam języku powiedzieć, że koniecznie musimy to zobaczyć – a licznik rośnie. Pół biedy, kiedy ten jest w ogóle włączony. Większość taksówkarzy widzi w turystach łatwy zarobek, więc zamiast włączenia taksometru, z góry ustala cenę za przejazd. W rzeczywistości okazuje się, że ta jest kilkukrotnie wyższa od tej, która mogłaby wyświetlić się na liczniku. Podróżując po bardziej dalszych krajach możemy także trafić na nieco bardziej egzotycznych taksówkarzy, a konkretniej kierowców tuk-tuka czy motorikszy. Schemat jest podobny – nie ustalając z góry konkretnej ceny tak, by nie pozostawić żadnych niedomówień, może się okazać, że za przejechanie kilku uliczek rozklekotaną bryczką zapłacimy tyle, co za bilet lotniczy. Bo kierowca przecież podawał cenę od osoby albo… w innej walucie.

Nie tylko taksówkarze naciągacze

Only for you, my friend! Super cena! Specjalna okazja! Tylko dla Ciebie! Tymczasem to my jesteśmy jedną wielką okazją dla ogromnej rzeszy oszustów, która uaktywnia się wraz z rozpoczęciem sezonu urlopowego. Chwila nieuwagi, uśpiona czujność, minimalna naiwność – tyle wystarczy, by paść ofiarą mniejszych i większych kieszonkowców, złodziejaszków i wakacyjnych oszustów. W końcu turyści to główne źródło utrzymania nie tylko dla branży turystycznej, ale i dla tych, którzy są na bakier z prawem. Niekoniecznie tylko latem.

Wakacje jak z koszmaru? I wcale nie chodzi tutaj o Zemstę Faraona czy Klątwę Sułtana. Wystarczy udać się chociażby w polskie góry, gdzie pokonując drogę taksówką bez działającego licznika dotrzemy do wynajętego wirtualnego domku, który… nie istnieje. Straty będziemy chcieli odrobić jedną niewinną rundką w ulicznej grze, a szczyty zdobyć wjeżdżając kolejką na nieważnym bilecie. Te popularne zabiegi, choć tak doskonale znane z własnego podwórka, rosną w siłę we wszystkich szerokościach geograficznych.

Chcesz poznać inne oszustwa na turystach? Sięgnij po Detektywa 7/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. Ciemna strona raju,  czyli oszustwa na turystach). Cały numer do kupienia TUTAJ.