To nie był wypadek. Beata C. i Krystian D. znali się od czasów wspólnych zabaw w piaskownicy. Chodzili do tej samej szkoły w K., w powiecie konińskim, a od 2011 roku także do tego samego technikum w Koninie. Tam oprócz wspólnych dojazdów, połączyło ich także uczucie. W styczniu 2013 roku odbywała się studniówka Krystiana. Impreza rozpoczęła się w jednej z konińskich restauracji, ale nikt nie spodziewał się, że skończy się w lesie pod Poznaniem.
W okolicy miejscowości Gonice, 26 stycznia 2013 roku, patrol policji na drodze krajowej nr 92 zatrzymał pojazd jadący z prędkością ponad 140 km/h. Kierowcą był 19-letni Krystian D. Po kontroli trzeźwości funkcjonariuszy zaniepokoił nie stan kierowcy, lecz pojazdu. Czarna mazda miała potłuczoną przednią szybę i dziury w karoserii, które wyglądały na ślady po broni palnej. Krystian D. zaprzeczył podejrzeniom policjantów, ale mimo tego został aresztowany. Nie pomogły tłumaczenia, że wraz z kolegą – Sebastianem R. – śpieszyli się na swoją studniówkę. Zostali przewiezieni do komisariatu we Wrześni, gdzie mieli złożyć szczegółowe wyjaśnienia w kwestii uszkodzeń pojazdu.
Strzelanina w lesie
Przesłuchania Krystiana D. i Sebastiana R. rozpoczęły się nad ranem, 27 stycznia. Do posterunku we Wrześni dotarli śledczy z Poznania, którzy dysponowali wiedzą na temat strzelaniny w lesie w okolicy podpoznańskiego Swarzędza. Przebieg zdarzenia opisał jeden z poszkodowanych, 20-letni Mariusz Ć., który z raną postrzałową ramienia trafił do szpitala. Według jego wersji, około godziny 21.15 przyjechał wraz z 21-letnim Arkadiuszem Ł. na spotkanie w lesie, kilka kilometrów na wschód od Swarzędza. W umówionym miejscu czekała już czarna mazda. Arkadiusz Ł. wysiadł z samochodu i wtedy bez ostrzeżenia kierowca mazdy zaczął strzelać. Obydwaj uciekli w las, by schronić się przed napastnikiem. W trakcie ucieczki Mariusz Ć. miał zostać postrzelony w rękę. W zaroślach spędzili kilkanaście minut do momentu, kiedy dotarła policja. Napastnikowi jednak udało się zbiec. Mariusz Ć. trafił do szpitala, a Arkadiusz Ł. do aresztu. Śledczym nie udało się ustalić w jakim celu mężczyźni spotkali się w lesie.
Krystian D. i Sebastian R. przedstawili zgoła odmienną wersję. Ich zdaniem to Mariusz Ć. przyjechał pierwszy. Kiedy D. wjechał do leśnego zajazdu, z samochodu wysiadł Arkadiusz Ł. i bez słowa zaczął strzelać. Krystian zaczął uciekać i kilkanaście minut później został zatrzymany przez funkcjonariuszy za przekroczenie prędkości. Zarówno przy nim, jak i Sebastianie nie znaleziono broni. Ponadto na ich dłoniach nie stwierdzono śladów prochu. Nie był to dowód świadczący o ich niewinności, ale śledczy zaczęli się skłaniać ku wersji Krystiana D. Zwłaszcza, że Mariusz Ć. popełnił wielką gafę. Mężczyźni z mazdy wybierali się na studniówkę i byli ubrani w czarne garnitury i białe koszule. Mariusz Ć. zeznał, że strzelec miał na sobie czarne nakrycie wierzchnie. Jeśli był w stanie dostrzec kolor kurtki, nie sposób by nie widział białej koszuli. Ta wersja miała jednak dużą nieścisłość. Jeśli Krystian D. i Sebastian R. mówili prawdę, to w jaki sposób postrzelony został Mariusz Ć.?
To nie był wypadek
Kilka dni później policjanci przeszukujący miejsce strzelaniny odnaleźli broń palną. Pistolet typu Browning HP. Analiza balistyczna wykazała, że kulę znalezioną w drzwiach mazdy należącej do Krystiana D., wystrzelono z tego egzemplarza broni. Nie udało się jednak zabezpieczyć odcisków palców, a numer seryjny wskazywał na pochodzenie broni z Bośni i Hercegowiny. Ani Mariusz Ć., ani Arkadiusz Ł. nie przyznawali się do użycia pistoletu, pierwszy utrzymywał, że został postrzelony przez Krystiana D. Kula również pasowała do odnalezionego przez funkcjonariuszy Browninga.
Jednak jeśli Krystian D. oddał kilka strzałów w kierunku Ć. i Ł., to gdzie były pociski? Ich zdaniem musiały znajdować się gdzieś w lesie, ale tych policjanci nie odnaleźli. Podobnie rzecz miała się z łuskami. Tu śledczy założyli, że strzelano z samochodu, więc sprawca nie pozostawił ich na miejscu strzelaniny. Czy zatem Krystian D. najpierw ostrzelał Ć. i Ł., a następnie dla zmylenia policji własny samochód? Czy Arkadiusz Ł. podczas strzelania do D. przez przypadek ranił Mariusza?
Śmierć na drodze
Śledztwo na pewien czas stanęło w miejscu. W niedzielę, 17 lutego 2013 roku, około 5 rano, Beata C. i Krystian D. wracali z dyskoteki do rodzinnego K. Idąc poboczem drogi spostrzegli światła zbliżającego się od strony K. samochodu. Para zeszła w bok jeszcze dalej od drogi, by uniknąć kolizji, jednak kierowca stracił na łuku panowanie nad pojazdem i uderzył w nich. W ostatniej chwili Krystian D. zdołał zasłonić swoją dziewczynę. Sprawca zbiegł.
Pogotowie wezwał kilka minut później przejeżdżający drogą na rowerze mężczyzna. Ratownicy przybyli o godzinie 5.45. Krystian D. poniósł śmierć na miejscu, a Beata C. odzyskała przytomność po interwencji lekarza z karetki. Z widocznymi urazami została przewieziona do szpitala. Nazajutrz jej zeznania nie wniosły nic nowego do sprawy. Było ciemno, kierowca stracił panowanie na łuku drogi, a jej chłopak ją zasłonił. Jaki to był samochód i jakiego koloru? Tego dziewczyna nie wiedziała. Nie podała absolutnie najmniejszego szczegółu, który mógłby w jakiś sposób naprowadzić policję na sprawcę.
To nie był wypadek
Prokuratura z Konina zdecydowała się przekazać sprawę do Poznania, jako że ofiara była zamieszana w strzelaninę pod Swarzędzem i istniało uzasadnione podejrzenie, że te dwie sprawy mogły się łączyć. Po Beacie przesłuchano Arkadiusza Ł. i Mariusza Ć. Obaj nie mieli wiarygodnego alibi, ale podobnie jak dziewczyna nie wnieśli żadnego tropu do sprawy. Bardziej rozmowny okazał się Sebastian R.
To nie był wypadek. Zapadły wyroki… Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 5/2024 (tekst Konrada Szymalaka pt. Wystrzałowa studniówka). Cały numer do kupienia TUTAJ.