Urszula Olszowska: zagadkowa śmierć

28 lipca 2010 roku, 24-letnia Urszula Olszowska wychodzi z domu zamierzając spotkać się ze znajomymi na krakowskim Rynku Głównym. 15 września 2010 roku, ratownicy TOPR natrafiają na ciało kobiety znajdujące się w potoku Roztoka, nieopodal wodospadu Siklawa. W jakim celu Ula wyjechała w góry? Dlaczego i w jaki sposób doszło do jej śmierci? Od prawie 12 lat te i inne pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi.

Ula Olszowska na co dzień mieszkała w Krakowie. Była studentką Wydziału Sztuki na Uniwersytecie Pedagogicznym. Pod koniec studiów dostała się na wymarzony staż w „Gazecie Krakowskiej”, jako fotoreporterka. W międzyczasie przygotowywała się do obrony pracy dyplomowej, która została zaplanowana na wrzesień 2010 roku.

Urszula miała ciemne kręcone włosy, piwne oczy oraz około 162 cm wzrostu. Była szczupła. Interesowała się fotografią, sztuką, malarstwem oraz wspinaczkami górskimi. Z zaangażowaniem działała w Samorządzie Studenckim i brała udział w wielu wydarzeniach organizowanych przez uczelnię. To z jej inicjatywy w jednej z krakowskich bibliotek powstał mural. W wolnych chwilach czas poświęcała górskim wędrówkom. Była ich miłośniczką. Tydzień przed swoim zaginięciem razem z rodziną zdobyła Babią Górę.

Bliscy określali ją jako osobę skrytą w sobie, rzadko dzielącą się swoimi problemami z innymi. Jednocześnie zawsze uśmiechniętą, z pozytywnym nastawieniem do świata i ludzi. Urszula zawsze była bardzo ambitna i z dużą determinacją dążyła do realizacji swoich celów. Znajomi twierdzą, że była nieuważna; zdarzało jej się tracić orientację w terenie i gubić w mieście, w którym żyła od urodzenia. Nie lubiła również opowiadać o swoich relacjach miłosnych. Z tego powodu mało kto wiedział czy w okresie wakacyjnym 2010 roku spotykała się z kimś na poważnie bądź czy miała kogoś na oku.

Feralny dzień

28 lipca 2010 roku. Ula około godziny 9 przygotowuje się do wyjścia; wykonuje makijaż, zakłada spodnie jeansowe, podkoszulkę, kurtkę obszytą futerkiem oraz buty trekkingowe. Zabiera ze sobą ulubiony czarno-niebieski plecak, który często służył jej podczas górskich wędrówek. W pokoju zostawia natomiast aparat fotograficzny. Opuszczając dom, informuje bliskich, że umówiła się na spotkanie ze znajomymi na Rynku Głównym i zapewnia, że wróci w godzinach popołudniowych. O godzinie 10.40 młoda kobieta wsiada do autobusu firmy Szwagropol, wcześniej kupując bilet do Bukowiny Tatrzańskiej. Z niewiadomych przyczyn wysiada 10 kilometrów wcześniej, w Poroninie. O godzinie 13 ojciec Urszuli – Adam Olszowski próbuje skontaktować się z córką, lecz jej telefon pozostaje wyłączony.

Prawdopodobnie jedną z ostatnich osób, które miały kontakt z 24-latką jest Stanisława Łukaszczyk – właścicielka pracowni strojów ludowych i haftów w Poroninie. Starsza kobieta zeznała, że 28 lipca 2010 roku rozmawiała z Urszulą, ponieważ ta nieoczekiwanie pojawiła się w jej pracowni. Rozmowa nie dotyczyła jednak niczego szczególnego. Studentka chciała porozmawiać o motywach dekoracyjnych w strojach ludowych oraz technikach krawieckich, tym samym poznając kulisy pracy artystycznej. Po około godzinie Ula opuściła dom kobiety, informując, że jest umówiona na spotkanie. W trakcie wizyty u pani Stanisławy, Ula nie miała przy sobie plecaka, który zabrała wychodząc z domu rodzinnego. Co dziwne – miała na sobie męskie spodnie. W późniejszej rozmowie Stanisława Łukaszczyk zapytana o zachowanie kobiety w trakcie spotkania, odparła, że dziewczyna wydawała się być lekko podenerwowana i rozkojarzona, jednocześnie z ciągłym uśmiechem na twarzy. Wychodząc z pracowni, Urszula pytała o najbliższy przystanek autobusowy, z którego mogłaby udać się do Zakopanego.

Urszula Olszowska – tajemnicza historia

Rodzina nie miała pojęcia, że Urszula, korzystając z bramki SMS-owej, próbowała wysłać wiadomość, z której wynikało, że jest bezpieczna i wszystko u niej w porządku. Niestety ten komunikat nie dotarł do najbliższych, ponieważ nie mieli oni aktywowanej usługi, pozwalającej na odczytanie wiadomości.

29 lipca 2010 roku, zaniepokojony dalszym brakiem jakiegokolwiek kontaktu z Ulą, Adam Olszowski zgłosił na policji jej zaginięcie. Przyznał, że dziewczyna na kilka dni przed zniknięciem wydawała się być lekko zmartwiona i nieobecna. Jednak funkcjonariusze początkowo zbagatelizowali zgłoszenie, tłumacząc, że dziewczyna jest pełnoletnia i być może celowo nie chce z nikim się kontaktować. Nie został sprawdzony monitoring na Rynku Głównym.

Aby przyspieszyć proces poszukiwań, ojciec powiadomił fundację specjalizującą się w poszukiwaniach osób zaginionych, rozwiesił plakaty z wizerunkiem swojego dziecka oraz sam na własną rękę wyruszył w różne tereny górskie m.in. w Beskidy i Tatry, doskonale wiedząc, że jego córka była ich pasjonatką. Kilka dni później, pan Adam skontaktował się z pracownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, by przekazać mu informację o prowadzonych poszukiwaniach. Ratownik dyżurny poradził mężczyźnie, aby nawiązał kontakt z pobliskimi schroniskami w celu wypytania o możliwy pobyt w tamtych miejscach swojej córki. Zdeterminowany mężczyzna dzwonił oraz osobiście pojawiał się w wielu schroniskach. Nie dowiedział się niczego nowego na temat losu swojej córki.

Porzucony plecak 7 sierpnia turyści wędrujący szlakiem wiodącym od Koziej Przełęczy w kierunku Doliny Pięciu Stawów Polskich postanawiają zboczyć z trasy i zobaczyć największy wodospad zarówno w Tatrach, jak i w całej Polsce. W pobliżu Siklawy natrafiają na plecak, w którym znajdują się wszystkie ważne dokumenty oraz wyłączony telefon komórkowy. Z danych widniejących na dokumentach wynika, że właścicielką plecaka jest Urszula Olszowska.

Chcesz poznać kulisy tej tajemniczej sprawy? Sięgnij po Detektywa 6/2022 (tekst Dominiki Pająk pt. Zagadkowa śmierć fotoreporterki). Cały numer do kupienia TUTAJ.