Wampir w Lublinie. W Lublinie „Wampir” po raz pierwszy zaatakował 14 listopada. To była sobota. Ofiara (około 30-letnia kobieta), o godzinie 8.30, wracała z pracy po nocnej zmianie. Szła przez Park Ludowy. Nagle, z zarośli, wyskoczył mężczyzna. Obezwładnił kobietę, zdarł z niej ubranie, po czym brutalnie ją zgwałcił. Kilka dni później ofiarą zwyrodnialca padła 16-letnia uczennica. Do zdarzenia doszło pod Kraśnikiem około godziny 14. Dziewczyna próbowała stawiać opór. Szybko jednak opadła z sił. Napastnik wyciągnął nóż i przystawił ostrze do jej szyi.
– Policzę do dziesięciu. Jak się nie rozbierzesz, to cię porżnę – zagroził.
Ta historia jest trochę jak anegdota Edwarda Lorenza o motylu, którego trzepot skrzydeł może, w ciągu kilku dni, spowodować gigantyczną burzę piaskową. Drobny incydent uruchomił sekwencję zdarzeń prowadzących do zaskakującego wniosku.
Wampir w Lublinie
Jesienny dzień 2021 roku. Kilkanaście kilometrów za Lublinem policja drogowa, w nierzucającym się w oczy miejscu, czyha na kierowców łamiących przepisy. Na polskich drogach taka sytuacja nie jest żadnym zaskoczeniem. I oto zza zakrętu wyłania się starszy mężczyzna na skuterze. Styl jego jazdy budzi podejrzenia, że nie jest całkiem trzeźwy. Lizak w górę i gościu zatrzymuje się na poboczu z mocno niewyraźną miną. Dalej standard: dokumenciki i dmuchamy w alkomat. Wynik badania wskazuje, że kierujący skuterem ma prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie. Nie jest to jego jedyne przewinienie. Okazuje się, że 60-latek złamał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, nałożony za wcześniejszą jazdę po alkoholu ciągnikiem rolniczym.
Zdarzenie, jakich wiele na polskich drogach. Na tym jednak nie koniec. Od nietrzeźwego kierowcy pobrano wymaz do badań genetycznych oraz odciski palców. Uzyskany w ten sposób profil DNA trafił do policyjnej bazy danych.
Minęło kilka miesięcy i nagle czas cofnął się o ponad 30 lat. Natrafiono na kluczowy ślad w sprawie niewyjaśnionego zabójstwa kobiety.
Życie jej nie oszczędzało
25 listopada 1987 roku dyżurny Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych (czyli milicji) w Bychawie (województwo lubelskie) otrzymał telefoniczne zgłoszenie od mieszkańca wsi Kolonia Bychawka o znalezieniu w tej miejscowości zmasakrowanych zwłok kobiety. Mężczyzna mówił stłumionym, drżącym głosem. Wydawał się autentycznie poruszony dokonanym odkryciem. Niemożliwe, aby trzymały się go makabryczne żarty. Pod wskazany adres wysłano ekipę dochodzeniowo-śledczą.
Zwłoki kobiety w średnim wieku leżały w zagajniku nieopodal zabudowań gospodarskich mężczyzny, który zadzwonił po milicję. Widok był makabryczny. Denatka bez wątpienia padła ofiarą bestialskiej zbrodni. Leżała na leśnej ściółce między drzewami. Była częściowo roznegliżowana. Miała na sobie tylko podarte pończochy, halkę i biustonosz. Na jej twarzy, kończynach, tułowiu i piersiach widniały głębokie rany od ciosów zadanych ostrym przedmiotem. W pobliżu zwłok w odstępach niewiele większych niż metr poniewierały się części garderoby kobiety, jej buty oraz siatka z zakupami.
Wampir w Lublinie
– Znałem tę kobietę. To Bożena L., moja sąsiadka – mężczyzna, który znalazł zwłoki wskazał ogrodzoną posesję 100 metrów od miejsca zbrodni.
– Mieszkała tutaj? – spytał oficer śledczy.
– W zasadzie już nie. Kiedyś mieszkała. Po rozwodzie z mężem, wyprowadziła się do Bychawy, gdzie zamieszkała z konkubentem. A potem do Lublina.
– A tutaj?
– Tutaj mieszkał jej syn. On po śmierci ojca zajmował się gospodarstwem. A matka często do niego przyjeżdżała, pomagała w polu. Oj, ciężkie miała życie ta Bożena…
– Co pan ma na myśli?
– Najpierw mąż ją zostawił, a później zwąchała się z facetem, który… No nieciekawy z niego typ. Siedział za alimenty. Brutal i alkoholik. Źle ją traktował. Groził, może bił. Panowie pogadajcie z jej synem, to więcej wam powie…
To były rzeczywiście zwłoki 52-letniej Bożeny L. Zidentyfikował ją syn. W dniu odkrycia zbrodni nie było go w domu. Wrócił nazajutrz. Jak ustaliła sekcja, kobieta zginęła od ciosów zadanych nożem we wrażliwe, mocno ukrwione części ciała. Tych pchnięć lekarze naliczyli aż 88. Stwierdzono też obrażenia głowy po silnym uderzeniu twardym, ciężkim przedmiotem – drągiem lub grubym kijem.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 4/2024 (tekst Mariusza Gadomskiego pt. Lubelskie zagłębie wampirów). Cały numer do kupienia TUTAJ.