Wampir ze Stefankowic: taki cichy samotnik

Wampir ze Stefankowic pochodził z rozbitej rodziny. Do Stefankowic oddalonych o 12 kilometrów na północ od Hrubieszowa przyjechał w latach 80. wraz z matką. W szkole podstawowej nie był lubiany, miał też problemy z nauką. Ledwie przepuszczano go z klasy do klasy.

– Na lekcjach był zawsze jakiś nieobecny. Tłumaczę zadanie, a on patrzy w okno. Zwracam uwagę, wzywam matkę, a on znowu w okno – wspominała nauczycielka z podstawówki. Mariusz S. nie miał też zbyt wielu przyjaciół. Był raczej samotnikiem i nie nawiązywał z nikim bliższych kontaktów. Stąd koledzy z klasy mówili na niego “Cichy” albo “Niemowa”.

Mariusz Sowiński po raz pierwszy zaatakował jak miał 18 lat. Pierwszego zabójstwa dokonał 9 października 1994 roku. Jego ofiarą była niewidoma, 63-letnia Zofia K. Sowiński najpierw ją zgwałcił, później zabił.

„Byłem spokojny, rozluźniony. Nie żałowałem, że ją zabiłem. Wychodząc od niej, miałem zakrwawione ręce, bo najpierw wkładałem jej palce, później członka” – takimi słowami „Wampir Ze Stefankowic” relacjonował policjantom swoje pierwsze morderstwo, którego dopuścił się w rodzinnych Stefankowicach (województwo lubelskie).

Sąsiadki zaniepokoiły się, że 63-letnia pani Zofia nie wychodzi ze swojego domu. Okna pozostawały zasłonięte, a wokół domu zapanowała aura grobowej ciszy. Nikt nie miał prawa wiedzieć, że dzień wcześniej staruszkę odwiedził 18-letni wówczas Mariusz Sawiński, którego kobieta znała z lekcji religii, odbywających się w jej mieszkaniu.

Była noc, gdy 63-latka usłyszała pukanie do drzwi.

– Kto tam?

– zapytała pani Zofia – niska i drobna babcia, jaką każdy z nas może sobie bez trudu wyobrazić.

– To ja, Mariusz Sowiński.

– miał odpowiedzieć Sowiński spokojnym głosem.

Kurtyna życzliwości opadła, gdy tylko staruszka otworzyła drzwi. Mariusz Sowiński niezwłocznie złapał kobietę za szyję i zaczął dusić. Mocno, z całej siły. Kobieta nie miała żadnych szans w starciu z młodym, silnym i zdeterminowanym młodym mężczyzną

Drugą ofiarą była 83-letnia Antonina E. Ją również zgwałcił i zamordował (aby zatrzeć ślady, podpalił jej dom). Rok później, w Hrubieszowie, zaatakował 36-letnią Wiesławę Ł., zgwałcił ją i zamordował. Czwartą ofiarą była Genowefa S., zgwałcił ją i udusił.

Dopiero ta ostatnia zbrodnia doprowadziła mundurowych do Sowińskiego, który był wtedy poborowym żołnierzem w Nadwiślańskich Jednostkach MSWiA w Sanoku. A w rodzinnej miejscowości zjawił się na tzw. przepustce.

Były dożynki. Mariusz wypił sporo wina i późną nocą zaatakował Genowefę F., a po zabiciu jej wrócił na zabawę.

Mariusz Sowiński został zatrzymany 4 września 1997 roku. Przyznał się do wszystkich zabójstw. Podczas wizji lokalnej bez jakiegokolwiek skrępowania i emocji pokazywał, którędy wchodził do domu ofiar, jak je rozbierał, dusił, gwałcił i mordował.

Gdy Sowiński był badany przez lekarzy przyznał się do zaburzeń preferencji seksualnych. Ponoć w wieku 15 lat zaczął interesować się zwierzętami ze swojego gospodarstwa. Łapał kury, skręcał im kark a później gwałcił. To samo działo się z krowami. Wieszał je na drzewie w lesie lub dusił łańcuchem, a później zaspokajał swoje chore fantazje. Bez skrępowania mówił o tym, że „u niego w domu była spokojna krowa i obywał z nią stosunki, gdy tylko miał okazję”.

Gdy biegli pytali go o ocenę swojego postępowania, powiedział, że źle zrobił, ale był to siła wyższa i nie ma wyrzutów sumienia.

Proces ruszył w 1998 roku. Sowińskiemu postawiono zarzut poczwórnego zgwałcenia i zabójstwa. Obrona twierdziła, że mężczyzna jest chory psychicznie, dlatego nie powinien odpowiadać za swoje czyny.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że proces wampira ze Stefankowic rozpoczął się od skandalu. Po pierwszej rozprawie Henryk J., ojciec jednej z zamordowanych kobiet, rzucił się na oskarżonego z siekierą i zranił go w plecy. Mariusz S. podczas procesu nie wykazał żadnej skruchy i nie przeprosił za swoje zbrodnie.

– Podczas wizji lokalnych w miejscach morderstw zachowywał się jak na szkolnej wycieczce. Uśmiechał się, żartował – opowiadali przerażeni policjanci. J

Jego proces trwał dwa lata. W tym czasie sąd wysłuchał aż 20 biegłych z zakresu psychiatrii, psychologii i seksuologii. Jeden z nich, znany seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz nie miał wątpliwości, że Mariusz S. jest poczytalny. Ostatecznie Sąd Okręgowy w Zamościu wampira ze Stefankowic skazał na dożywocie oraz na dziesięć lat pozbawienia praw publicznych.

Obrońca Mariusza S. odwoływał się od tej decyzji i domagał się o umieszczenie go w zakładzie psychiatrycznym. Sąd apelacyjny nie znalazł jednak żadnych okoliczności łagodzących i podtrzymał poprzedni wyrok.

Mariusz Sowiński od 2004 roku prosił o akt łaski każdego prezydenta kraju. Podkreśla, iż jest chorym człowiekiem i musi rozpocząć odpowiednie leczenie. Pisał też, że się nawrócił.

Czterokrotny zabójca  wielokrotnie składał prośbę o ułaskawienie do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. W 2017 roku dowiedział się o powstaniu Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Napisał wtedy list do Ministerstwa Sprawiedliwości, ponieważ nie życzył sobie, by jego wizerunek znalazł się w Rejestrze. Oczywiście, nikt nie przyjął jego argumentacji.

Sowiński procesował się również z Radiem Lublin, ponieważ ci w swojej audycji nazwali go “Wampirem ze Stefankowic”. Argumentował to tym, że wampir pije krew swoich ofiar, a on nigdy czegoś takiego nie zrobił. Oczywiście, określenie wampir w tym przypadku ma oznaczać «seryjnego mordercę napadającego zwłaszcza na kobiety i zabijający je w okrutny sposób»

Fot. https://rps.ms.gov.pl/