Warszawa: zabił kochankę maczetą

Piątek 10 maja 2019 roku. Godzina 2 w nocy. Jest ciepło. Na warszawskim Ursynowie przed sklepem alkoholowym stoi młody mężczyzna z telefonem przy uchu. Dzwoni na numer alarmowy 112. Jego głos jest spanikowany, mówi, że zdarzyło się coś strasznego: Wyszedł z domu po zakupy, po powrocie zastał swoją dziewczynę Katarzynę W. pociętą maczetą, która zwykle leżała pod łóżkiem.

Pod wskazany blok podjeżdża radiowóz policyjny. 26-letni Mateusz Z. czeka przed klatką. Prowadzi do lokalu w suterenie. Funkcjonariusze spisują raport, robią zdjęcia, które potem znajdą się w aktach prokuratorskich. Ofiara to młoda, bardzo szczupła, wręcz wychudzona kobieta. Leży naga, jej zakrwawiona głowa jest prawie odcięta. Obok narzędzie zbrodni – pokaźnych rozmiarów maczeta. Wszystko wokół jest pobryzgane krwią. Również Mateusz Z. ma krew na dłoni. Wyjaśnia, że się skaleczył nożem podczas wyciągania karty z telefonu.

W suterenie obok mieszka student z Ukrainy – zeznaje, że w nocy słyszał awanturę zza ściany, ale nie wychodził ze swego pokoju. Ci lokatorzy przekrzykiwali się, potem kobieta płakała. Z urywanych zdań zrozumiał, że odmawia swemu partnerowi współżycia.

Ukrainiec nie potrafił dokładnie powiedzieć o co im chodziło, bo nie nasłuchiwał, uczył się do egzaminu. Awantury za ścianą były bardzo częste.

     – Tych dwoje bardzo źle się traktowało – zeznaje świadek. – Zdarzało się, że w nocy ona biegała po klatce i wołała o pomoc. Czasem nocowała koło śmietnika. On wobec mieszkańców bloku był kulturalny.

Nie pamięta co się zdarzyło

Mateusz Z. jedzie do komendy policji w celu dokładniejszego przesłuchania. Mężczyzna zeznaje, że od 4 lat jest w związku Katarzyną W., poznaną przez internet. Ona, z zawodu architektka, była starsza od niego o 3 lata.

     – Od początku znajomości zażywaliśmy różnego rodzaju środki odurzające – mówi przesłuchiwany. – Często w połączeniu z trunkami. W nocy z 9 ma 10 maja Katarzyna popijała alkohol, ja jadłem musli z jogurtem. Jednakże w trakcie jedzenia zdarzyło się coś dziwnego: widziałem krople, spadające do mojej miski. Pół roku wcześniej też tak miałem. Wtedy wybiegłem na ulicę i poprosiłem przechodnia, aby wezwał karetkę pogotowia. Zawieźli mnie do Instytutu Psychiatrii. Pan doktor powiedział, że to jest epizod, zawiązany z przedawkowaniem narkotyków.

Mateusz Z. zeznaje, że tamtej nocy „wciągnął amfę”. (Laboratoryjne badanie wykazało, że nie był pod wpływem środków odurzających.) Kiedy powiedział o tych kroplach swojej dziewczynie, ona go wyśmiała. Ironizowała, pytając, czy widzi też białe myszki. Zdenerwował się, podniósł głos. Potem się pogodzili, poszli do łóżka. W pewnej chwili uznali, że życie nie ma sensu, najlepiej byłoby popełnić samobójstwo. Ale to było tylko takie gadanie, wkrótce potem Katarzyna, mocno już wstawiona, usnęła. On nie mógł, myśl o wspólnej śmierci nie dawała mu spokoju. Postanowił porozmawiać z dziewczyną, jednak mimo energicznego potrząsania, nie mógł jej obudzić z alkoholowego snu… Od tego momentu nie pamięta, co się zdarzyło.

Pamiętam, że maczetę wyciągnąłem spod łóżka…

     Następnego dnia Mateusz Z. przyznał się do zamordowania Katarzyny W.:

     – Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego to zrobiłem. Pamiętam, że maczetę wyciągnąłem spod łóżka. Po wszystkim postanowiłem uciec.

 W protokole z przesłuchania jest uwaga śledczego: „Podejrzany często gubi wątek, sprawia wrażenie chorego psychicznie. Wspomina o mężczyźnie, który był adoratorem poszkodowanej i namawiał ją, aby się go pozbyła. Maczetę kupił 2 lata temu. Jak twierdzi, nie wiedział, co zrobić z pieniędzmi”.

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej historii? Sięgnij po “Detektywa Wydanie Specjalne” (tekst Heleny Kowalik pt. “Maczetą w kochankę”). Do kupienia TUTAJ.