Wielka Brytania – śmierć jubilera

Śmierć jubilera. To miała być szybka i łatwa akcja. Mariusz I. wiedział, że jubiler ma problemy zdrowotne i nie będzie w stanie obronić swojego sklepu przed włamaniem. Bardzo się jednak zdziwił, gdy mężczyzna zaskoczył rabusiów podczas plądrowania półek z kosztownościami.

Był 2007 rok. Mariusz I. od dwóch lat oglądał świat zza krat więzienia we wschodniej Polsce. Uczciwe życie nigdy nie było jego domeną i w końcu musiał odpowiedzieć za swoje czyny. Trafił przed sąd, który skazał go na 3,5 roku pozbawienia wolności za rabunek. W 2007 roku udało mu się załatwić 24-godzinną przepustkę. Gdy tamtego dnia przekraczał więzienną bramę, wiedział, że nie pojawi się zbyt szybko w zakładzie karnym. Postanowił uciec. Przez 2 lata skutecznie udawało mu się unikać wymiaru sprawiedliwości.

W 2009 roku wpadł na pomysł, by wyjechać do Wielkiej Brytanii. Trochę ryzykował, bo nie miał pewności, czy polskie władze nie wystawiły za nim europejskiego nakazu aresztowania. Miał jednak szczęście. Po przekroczeniu brytyjskiej granicy nie czekali na niego policjanci, Mariusz I. wjechał na Wyspy, jak każdy inny, uczciwy obywatel. Nie miał żadnego sprecyzowanego planu na pobyt w Wielkiej Brytanii. Nie zabiegał o pracę czy stały adres zamieszkania. Wiódł życie nomady i to mu odpowiadało. Nie oznaczało jednak, że nie zawierał żadnych znajomości i cały czas przestrzegał prawa. Wręcz przeciwnie.

Nie miał szans się obronić

W hrabstwie Suffolk, w miejscowości Bury St Edmunds działał sklep jubilerski o nazwie Collis&Sons, założony w 1805 roku przez jego pierwszego właściciela, którego nazwisko widniało w nazwie punktu. W 1921 roku biznes przejął William Miles, który następnie przekazał go swojej córce, a ona synowi – Adamowi P. Mimo że nazwisko Collis już od dawna nie miało nic wspólnego z osobami prowadzącymi sklep, z szacunku dla tradycji zachowano jego pierwotną nazwę. W 2012 roku ówczesny właściciel miał 66 lat i prowadził swoją firmę już od kilku dekad. Mariusz I. zainteresował się nim, bo uznał, że sklep będzie łatwym celem – Adam był niepełnosprawny. 20 lat wcześniej wykryto u niego tętniaka mózgu, co skutkowało tym, że musiał się poruszać przy pomocy laski bądź balkonika. Od 1989 roku, gdy umarła jego matka, mieszkał sam, w lokalu znajdującym się nad jego firmą.

Wieczorem, 13 stycznia 2012 roku, Adam przebywał w swoim mieszkaniu. W pewnym momencie usłyszał dobiegające z dołu dźwięki. Sklep był już zamknięty, niemożliwym było więc, by hałasował jakiś klient.

– Co tam się dzieje? – powtarzał sam do siebie, schodząc powoli na dół.

Śmierć jubilera

Im bliżej był sklepu, tym wyraźniej słyszał, że ktoś krząta się po pomieszczeniu. Był pewien, że intruz nie jest sam. Co jakiś czas słyszał wypowiedzi w obcym języku. Do Adama dotarło, że ktoś właśnie plądruje jego sklep. Nie wiedział, co ma robić. Skonfrontować się ze złodziejami, czy wrócić na górę i zadzwonić po policję. Nie zdążył zdecydować, gdy zauważył, że jeden z włamywaczy go dostrzegł. Jubiler zaczął wycofywać się na górę, ale mężczyzna ruszył za nim. 66-latek nie miał szans w starciu z dużo młodszym napastnikiem. Ten szybko go dogonił. Wywiązała się szarpanina, która przeniosła się do sypialni. Rabuś chwycił pierwszą rzecz, która wpadła mu pod rękę i zadał Adamowi silny cios w głowę. Pech chciał, że była to ciężka, szklana popielniczka.

Ofiara upadła na łóżko. Atakujący wpadł w szał. Z kieszeni wyjął nóż i zaczął zadawać jubilerowi ciosy. Po kilkunastu razach, gdy miał już pewność, że nic mu nie grozi ze strony ofiary, otrząsnął się z amoku. Spojrzał na to, co zrobił i wyszedł z pomieszczenia, nie zadając sobie nawet trudu, by zadzwonić po policję. Zszedł na dół, gdzie czekali na niego jego kompani.

– Sprawa załatwiona. Nie piśnie słówka – rzucił do nich. – Zbierajcie się, zwijamy się stąd.

Towarzysze posłusznie ruszyli za mężczyzną.

Zwłoki w sypialni

Następnego ranka sklep Collis&Sons pozostawał zamknięty. W witrynie nie było żadnej informacji o przyczynie tego stanu rzeczy. W końcu zaczęto spekulować, że może stało się coś złego. Ktoś wspomniał też, że poprzedniej nocy słyszał dziwne hałasy dochodzące ze sklepu i mieszkania jubilera. Powiadomiono policję. Funkcjonariusze weszli do budynku przy użyciu siły. W sklepie zastali bałagan. Część biżuterii zniknęła, część walała się po podłodze. Domyślali się już z czym mają do czynienia. Widzieli, że nad lokalem jest mieszkanie i skierowali tam swoje kroki. W sypialni znaleźli martwego 66-latka.

Ciało zamordowanego przewieziono na sekcję zwłok, a policja rozpoczęła poszukiwanie sprawcy bądź sprawców tej brutalnej zbrodni. Wstępnie oszacowano, że zginął towar o wartości 17 tys. funtów. Apel o informacje skierowany do okolicznych mieszkańców, rozpytywanie sąsiadów Adama P. i przegląd nagrań z kamer monitoringu dość szybko dały pierwsze rezultaty. Policja wpadła na trop grupy Polaków, która miałaby stać za kradzieżą i zabójstwem jubilera.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 11/2022 (tekst Leny Figurskiej pt. Śmierć jubilera). Cały numer do kupienia TUTAJ.