Wielki deweloper skazany na karę śmierci

Wielki deweloper skazany na karę śmierci. Mowa o 67-letniej  bizneswoman Truong My Lan, którą oskarżono o wyłudzenia na sumę 44 mld dolarów. To największa tego rodzaju afera w historii komunistycznego Wietnamu.

Truong My Lan przez długie lata wyłudzała pieniądze z jednego z największych banków kraju. Chronił ją tamtejszy odpowiednik rosyjskiej „kryszy” – osłona w postaci ważnych dygnitarzy i ludzi interesów. Kobieta nie tylko pozostawała bezkarna, ale i brylowała eleganckich przyjęciach, bywała bohaterką sesji modowych w kobiecych magazynach.

Teraz Wietnamczycy zobaczyli miliarderkę na ławie oskarżonych. Postarzała, nieumalowana, pochlipując mówiła, że była naiwna, że nie jest niczemu winna i że chce się zabić.     

– W tym kraju jeszcze nigdy nie było tak dużego procesu pokazowego – mówi BBC David Brown. To emerytowany urzędnik Departamentu Stanu USA i znawca Wietnamu.

W czwartek 11 kwietnia sąd skazał miliarderkę na śmierć.

Nie wszyscy wiedzą, że w Wietnamie kara główna jest stosowana dość często. Z reguły w sprawach kryminalnych, a nie gospodarczych. Tym bardziej, jeśli oskarżoną jest kobieta.

Od 2011 r. kara śmierci jest wykonywana przez wstrzyknięcie trucizny. Wcześniej skazanych stawiano przed plutonem egzekucyjnym.

Jej proces, który rozpoczął się 5 marca br. i zakończył wcześniej niż planowano, był dramatycznym wynikiem kampanii przeciwko korupcji, którą lider rządzącej Komunistycznej Partii Wietnamu, Nguyen Phu Trong, od lat obiecywał wykorzenić.

Lan, prezeska grupy deweloperskiej Van Thinh Phat Holdings Group, została uznana za winną. Czego? Defraudacji, łapówkarstwa i naruszeń przepisów bankowych na zakończenie procesu w centrum biznesowym Ho Chi Minh.

“Będziemy walczyć, żeby zobaczyć, co możemy zrobić” — powiedział członek rodziny agencji Reuters, prosząc o anonimowość. Powiedział, że Lan odwoła się od wyroku.

Jeden z prawników dodał, że Lan nie przyznała się do zarzutów defraudacji i łapówkarstwa.

“Oczywiście, że odwoła się od wyroku” — dodał. Zauważył, że skazano ją na śmierć za zarzut defraudacji. Ponadto usłyszała wyrok 20 lat więzienia za każdy z dwóch pozostałych zarzutów łapówkarstwa i naruszeń regulacji bankowych.

Wietnam nakłada karę śmierci głównie za przestępstwa z użyciem przemocy, ale także za przestępstwa gospodarcze. Grupy zajmujące się prawami człowieka twierdzą, że w ostatnich latach stracono setki skazańców, głównie przez tzw. zastrzyk śmiertelny.

Gazeta Thanh Nien podała, że 84 oskarżonych w sprawie otrzymało wyroki od trzech lat w zawieszeniu do dożywocia. Wśród nich jest mąż Lan, Eric Chu, biznesmen z Hongkongu. Tego ostatniego skazano na dziewięć lat więzienia. Jej siostrzenica – 17 lat.

Lan, jak powiedziała sędziom podczas procesu, zaczęła jako handlarka kosmetykami na centralnym rynku w Ho Chi Minh, pomagając swojej matce. Później założyła firmę deweloperską Van Thinh Phat w 1992 roku, w tym samym roku, kiedy wyszła za mąż.

Została uznana za winną, wraz ze wspólnikami, defraudacji z Saigon Joint Stock Commercial Bank (SCB), którą skutecznie kontrolowała za pośrednictwem dziesiątek pełnomocników, pomimo przepisów ściśle ograniczających duże udziały w bankach.

Od początku 2018 do października 2022, kiedy państwo ratowało SCB po wycofaniu depozytów spowodowanym aresztowaniem Lan, przywłaszczyła duże sumy, organizując nielegalne pożyczki dla firm-wydmuszek — twierdzą śledczy.

“Działania oskarżonej nie tylko naruszają prawa do zarządzania własnością osób i organizacji, ale także wystawiają SCB na próbę. Tym samym podważają zaufanie ludzi do przywództwa Partii i Państwa” — cytuje jury państwowa gazeta VnExpress.

Przed swoim upadkiem magnatka grała kluczową rolę w wietnamskim świecie finansowym. Angażowała się w poprzednie ratowanie problematycznego SCB ponad dekadę przed przyczynieniem się do nowego kryzysu banku.

Według niedawnego badania Programu Rozwoju Narodów Zjednoczonych i innych organizacji, korupcja w kraju jest rozpowszechniona. W niektórych prowincjach wielu ludzi mówi, że płaci łapówki tylko po to, aby uzyskać usługi medyczne w publicznych szpitalach.

Źródło: gazeta.pl, mycompanupolska.pl

Fot.