Wielki przekręt diamentowy to sprawa, która wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi w XIX wieku. Wszystko zaczęło 26 listopada 1872 roku . Tamtego dnia „San Francisco Evening Bulletin” ujawniło największy skandal Ameryki XIX wieku – Wielki Przekręt Diamentowy.
Młody geolog Clarence King prowadził, z wykorzystaniem najnowocześniejszego wówczas sprzętu, badania geologiczne na obszarze nowo powstającej kolei kontynentalnej. Próbował m.in. dociec, jakie występują tam minerały, a także określić zasoby wody w regionie. Po pięciu latach sporządził raport, z którego wynikało, że na obszarze pustynnym Ameryki nie znajdują się żadne złoża drogocennych kamieni.
Jakież było jego zdziwienie, gdy wkrótce usłyszał o niejakim Philipie Arnoldzie i Johnie Slacku, mających odkryć tam diamenty. Sakiewkę, zawierającą kilkaset drogocennych kamieni zdeponowali w banku Williama C. Ralstona.
Aby przekonać o prawdziwości swojego rzekomego odkrycia, oszuści poprowadzili czterodniową ekspedycję, pobrawszy wcześniej od inwestorów zaliczkę. Za 20 tysięcy dolarów kupili szlachetne kamienie i umieścili je na polu w Wyoming. Ekspedycja zakończyła się oczywiście sukcesem. W rezultacie 25 najbardziej prominentnych mieszkańców San Francisco, każdy wykładając 80 tysięcy dolarów, utworzyło korporację “The San Francisco and New York Mining and Commercial Company”.
Wielki przekręt diamentowy: początki
Po potwierdzeniu autentyczności diamentów, również Baron Ferdinand Rothschild z Londynu oraz Charles Tiffany i Horace Greeley z Nowego Jorku znaleźli się w gronie udziałowców spółki. Na oszustwo nabrali się też inni bankierzy z Kalifornii, kongresman i czołowi amerykańscy prawnicy. Ralston wysłał natychmiast telegram do swojego przyjaciela w Anglii Asbury’ego Harpendinga, założyciela Bank of California. Namawiał go na powrót i objęcie stanowiska głównego ekonomisty firmy. David Colton został jej prezydentem, a Ralston – skarbnikiem. Wkład Nowego Jorku w przedsięwzięcie reprezentował z kolei najznamienitszy tamtejszy prawnik Samuel Barlow.
Zainteresowanie wykazał tu również kongresman Benjamin Butler, z którym wiąże się wątek korupcyjny historii. W zamian za akcje wartości tysiąca dolarów, obiecał przyjęcie ustawy, zezwalającej nowo utworzonej spółce na zakup państwowej ziemi, na której diamenty znaleziono. Butler był wpływowym członkiem Senatu i w dużej mierze kształtował politykę wydobywczą.
Ponieważ przy wycenie znaleziska brano pod uwagę obszar, na którym rozrzucone były kamienie, a nie ich jakość, akcje wyceniono na 40 dolarów za sztukę, co doprowadziło do oszacowania wartości ziemi na 4 miliony dolarów. Slack i Arnold, inwestując w oszustwo 35 tysięcy dolarów, zarobili w krótkim czasie 600 tysięcy.
Jak wykryto oszustwo?
Oszustwo odkrył wspomniany młody urzędnik rządowy Clarence King. Przybył na miejsce niedawnego odkrycia, leżące nieopodal linii Union Pacific Railroad, czyli na obszarze dokładnie przez niego zbadanym. Zastanawiając się, w jaki sposób przeoczył takie złoża, podejrzewał nawet swoich współpracowników o zmowę. Gdyby ktokolwiek przed nim zadał sobie trud rzeczowej oceny znaleziska, okazałoby się, że diamenty znajdowały się w rozmieszczonych z nieprzypadkową regularnością dołkach wyżłobionych kijem. Co więcej, niektóre z kamieni nosiły ślady obróbki jubilerskiej. Zdając sobie sprawę, że Ralston padł ofiarą szwindlu, geolog udał się natychmiast do San Francisco z żądaniem, by banki zaprzestały sprzedaży bezwartościowych akcji i grożąc wyjawieniem całej tajemnicy prasie. Mimo, że wystąpił on przeciw najpotężniejszym postaciom Kalifornii, doprowadził do ujawnienia prawdy, a w konsekwencji upadku spółki.
Gdy wieści o wielkim przekręcie dotarły do prasy, gazety zaczęły drwić z szanowanych obywateli, którzy zachłystując się pięknym blaskiem, stracili fortunę.
Wielki przekręt diamentowy: tak się kończą marzenia
Wielka ława przysięgłych w San Francisco postawiła Williamowi „Billiemu” Blackowi i Joemu Taylorowi zarzut popełnienia oszustwa. Carl Griffin napisał w pozwie, że stracił około 350 tysięcy dolarów. Treść aktu oskarżenia nie została jednak nigdy ujawniona. Przed sądem pojawił się tylko Black i jego adwokat, którzy szybko załatwili sprawę polubownie. Wysokości kwoty, jaką „Billi” zapłacił Griffinowi, również nie podano do publicznej wiadomości.
O Joe Taylorze krążyły pogłoski, że albo już wcześniej uciekł z kraju z zarobionymi tysiącami dolarów, albo zmarł wkrótce po opuszczeniu pilnowanego wraz z Cromwellem pola diamentów.
Lionel Clark, amerykański przedsiębiorca, który na własną rękę dążył do wyjaśnienia wszystkich wątków oszustwa, stwierdził, że cała sprawa została wyciszona przez inwestorów obawiających się złej prasy. Głosił, że dotarł do dokumentów mówiących o tym, że Taylor pozostał w kraju, przeprowadził się do Arizony, gdzie żył samotnie aż do śmierci w wieku 75 lat. Pozostawił po sobie majątek w wysokości 1600 dolarów.
Natomiast William Black po powrocie do Kentucky sam otworzył bank. Jego kariera w świecie finansów nie trwała jednak długo. Zmarł w wieku 49 lat na wskutek powikłań po zapaleniu płuc. Pozostawił rodzinie kilkaset tysięcy dolarów.
Źródła: smithsonianmag.com; americanheritage.com; thehallofinfamy.org; mccoy.lib.siu.edu, antykorupcja.gov.pl, sledztwo.com
Fot. pixabay.com