Wiesław Matusiak: dożywocie dla zabójcy

– Napijesz się? Masz, łyknij sobie – jeden poczęstował Wieśka piwem. Ten wziął bez zastanowienia i pociągnął. W końcu z takich przypadków żył. Tułał się po Polsce, żebrał, kradł, napadał – żeby przeżyć i dla rozrywki…

Miał ochotę i powód, żeby się zabawić. W końcu niedawno wypuszczono go z więzienia. Odsiadywał karę za napad i kradzież, ale został przedterminowo zwolniony. Wyszedł kilka miesięcy wcześniej z zakładu karnego w Nysie. Jak tylko wyszedł, wrócił do starych przyzwyczajeń – tułania się po Polsce pociągami i życia na ulicy – z dnia na dzień.

Wiesiek opuścił zakład karny pod warunkiem, że znajdzie pracę i przestanie pić. Przez 2 lata miał pozostawać pod opieką kuratora i informować o każdym wyjeździe za rodzinny Kędzierzyn-Koźle. Większość tych warunków złamał już po 2 tygodniach od zwolnienia. Znów zaczął się tułać i prośbą lub przemocą wymuszać od ludzi pieniądze. Na dworcu w Raciborzu próbował ukraść torbę pijanemu mężczyźnie. Mimo tego prokuratura oraz sąd zgodziły się na dobrowolne poddanie się karze i wyrok w zawieszeniu. Recydywista, choć powinien, nie trafił do więzienia.

Wiesiek nie miał łatwego życia. Pochodził z rodziny patologicznej, wychował się w zastępczej. Od małego tułał się po ulicach. Wcześnie zaczął ćpać. Nie stać go było na drogie narkotyki, więc odurzał się tym, co popadło – klejem, rozpuszczalnikiem, innymi chemikaliami. Pewnego razu zdarzyło mu się nawet wyrwać znajomemu z podwórka gaz do ładowania zapalniczek. Próbował go wdychać.

Żył z tego, co nakradł. Kradł rowery z piwnic, telefony. Często „jumał” odzież na miejscowym targowisku. Potem sprzedawał to za bezcen na osiedlu – a to markową czapkę, a to kurtkę jeansową. Wszystko szło za grosze, gdy Wiesiek próbował się naćpać. Na osiedlu każdy wiedział, że jak coś zginęło z piwnicy, był włam do kiosku, czy cokolwiek innego, to stał za tym Wiesiek. Nie raz osiedlowe dryblasy spuszczały mu za to manto. Był sam i wiecznie naćpany – łatwy cel dla miejscowych band.

Oprócz ćpania lubił podróże – pociągiem, na gapę. Potrafił znikać na kilka dni. Tułał się od przesiadki do przesiadki, z nieodłącznym woreczkiem z klejem do wdychania. Znajomym z podwórka chwalił się nawet, że pewnego dnia wlazł na hałdę węgla pociągu towarowego i dojechał do samego Szczecina.

Tułał się nie tylko po Polsce, ale i po ośrodkach resocjalizacyjnych – od jednego do drugiego, bo poprawy nie było. W końcu trafił do aresztu, a potem do więzienia. Za kratami nie miał łatwego życia. Ciągnęła się za nim opinia włóczęgi, ćpuna, złodzieja i konfidenta. Bandyci z celi lubili się nad nim znęcać, „dojeżdżać” – jak mówi się w slangu więziennym.

Tego dnia Wiesiek, kilka miesięcy po odsiadce, miał ochotę zaszaleć. W końcu był na wolności. Bez grosza przy duszy wsiadł do pociągu do Wrocławia. Tu przysiadł się do kolorowo ubranych ludzi, o dziwnych fryzurach, spodniach w kratę i ciężkich butach – glanach. Punkowcy z Opola wybierali się do kultowego klubu Madness we Wrocławiu. Miał tam wystąpić zespół The Analogs. Młodzi fani muzyki rockowej byli podekscytowani. Zapowiadała się świetna impreza.

Wiesiek, który przedstawił im się fałszywym imieniem, jako Dawid, przykumplował się do nieznajomych. Ci poczęstowali go „browarem”. Rozmowa kleiła się, było wesoło. Za ich namową i w ich towarzystwie zdecydował się pójść na koncert.

Klub Madness położony na skraju osiedla Huby, znajdował się niedaleko, zaledwie kilkaset metrów od wrocławskiego Dworca Głównego. Lokal od lat przyciągał fanów cięższych brzmień. Był ważnym miejscem na mapie kulturalnej Wrocławia. Grały tu zespoły punkowe, rockowe, metalowe, reggae czy SKA.

Tego wieczoru, 26 maja, w powietrzu unosił się zapach ekscytacji. Pod klubem Madness zgromadził się spory tłum. Wszyscy czekali na otwarcie bram. Pojawił się tam również Wiesiek. Był jednak mały problem. Nie miał pieniędzy na bilet. Nieznajomi z pociągu, choć mili, nie zamierzali go sponsorować. Każdy z nich wymówił się brakiem dodatkowych środków. Wiesiek stał chwilę zdezorientowany, rozglądając się w około. Błądził wzrokiem bez celu, gdy zauważył ją. Śliczna – pomyślał i sama… Tak jak on… Nie zastanawiając się długo, ruszył w jej stronę.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2024 (tekst Krzysztofa Struga pt. Pociąg do śmierci). Cały numer do kupienia TUTAJ.