Więzienie Maze pod Belfastem było placówką o zaostrzonym rygorze. Jedno z najlepiej chronionych więzień w Europie. Wszystkie bramy wykonane były ze stali i otwierane elektronicznie. Każdy więzienny blok otoczono murem o wysokości 6 metrów i zwieńczono zwojami drutu kolczastego. Za najlepiej chronioną część uznano komplet H7, który otoczono dodatkowym płotem. Tymczasem 25 września 1983 roku zapisał się na kartach historii jako dzień „Wielkiej ucieczki”.
Z zakładu karnego zbiegło wówczas 38 członków Irlandzkiej Armii Republikańskiej. I to właśnie skazani z bloku H7 odpowiedzialni byli za plan ucieczki i jego realizację. Skomplikowana operacja wymagała wielu miesięcy przygotowań i tajnego porozumiewania się. W tym celu wykorzystywano chociażby lewe strony gilz papierosowych. Dwóch skazanych, którzy skierowani zostali do prac porządkowych, mogło z bliska przyjrzeć się całej strukturze więziennej i poznać zabezpieczenia. Od przebywających na wolności kumpli pozostało pozyskać tylko broń. Pewnego wrześniowego popołudnia przystąpiono do operacji. Skazani jednocześnie zaatakowali strażników w kilku miejscach zakładu. Jednego postrzelono w głowę, innego dźgnięto nożem, a jeszcze inny – w wyniku szoku – zmarł na zawał serca.
Wystarczyło jedynie 20 minut, by członkowie Irlandzkiej Armii Republikańskiej opanowali cały budynek więzienia. Następnie kilku z nich wyszło przed zakład, gdzie czekali na ciężarówkę z dostawą żywności. Terroryzując kierowcę, 38 osób znalazło schronienie na przyczepie. Wyjazd poza bramy więzienia uniemożliwili jednak zaalarmowani strażnicy z innych bloków. Skazani zaczęli przeskakiwać przez płot. Dwóch z nich zostało zastrzelonych, a reszcie udało się uciec. Kilkunastu z nich schwytano jeszcze tego samego dnia.
Nie tylko więzienie Maze
Uzbrojeni strażnicy, zabezpieczenie terenu i stref wewnątrz zakładu, szereg procedur ochronnych, kraty i grube mury – może się wydawać, że więzienie to twierdza, z której nie ma żadnej drogi ucieczki. Tymczasem okazuje się, że do pokonania wszystkich barier jeden potrzebuje prześcieradła, a drugiemu wystarczy łyżeczka do herbaty. Dobry plan, kompleksowy projekt i kilka sprawnych ruchów – wolność jest jego. Geniusz, szaleniec to czy MacGyver z pudła rodem? Jak nazwać tych, którzy walczą z systemem tak, by wygrać? Choćby na chwilę.
Jedni uciekają i słuch po nich ginie. Ukrywają się w najczarniejszych zakamarkach wszechświata, pławiąc się w wolności, która paradoksalnie jest złotą klatką. Drudzy wybierają nieco bardziej ekstremalną drogę i strażnikom więziennym wysyłają pocztówkę z pozdrowieniami z Tajlandii. Znajdą się i tacy, którzy ponad 50 lat po brawurowej ucieczce chcą zabrać głos w sprawie…
Wymyk z cyrku, dać z glana z chaty albo pójść w cug z gułagu – właśnie tak w więziennej gwarze brzmiałaby ucieczka zza krat. Określenia te budzą raczej nieśmiały uśmiech na twarzy, a nie oddają powagi sytuacji. Powagę ciężko zachować również analizując to, jaką drogę zza krat do wolności wybierają niektórzy skazani. Do śmiechu nie jest jednak wtedy, gdy bliżej przyjrzymy się systemom zabezpieczeń w „najbardziej strzeżonych więzieniach świata”.
Interesują Cię najsłynniejsze ucieczki z więzienia? Sięgnij po Detektywa 11/2021 (tekst Anny Rychlewicz „Wymyk z cyrku, czyli najsłynniejsze ucieczki z więzienia”). Cały numer do kupienia TUTAJ.