Więzienie na Mokotowie: zabili strażników

Czarna kartka z kalendarza: 22 kwietnia. 22 kwietnia 1923 roku, więzienie na Mokotowie odnotowało ucieczkę czterech więźniów. Wszyscy zatrudnieni byli w piekarni, dlatego też ucieczkę zaplanowali na noc. Zdecydowani na wszystko brutalni przestępcy zamordowali wtedy trzech strażników.

Ucieczki skazańców zakładów karnych to jeden z największych problemów więzienników na całym świecie. Zmora tym dokuczliwsza ponieważ obnaża bezlitośnie niekompetencję, lekceważenie obowiązków służbowych, złe zabezpieczenia ochronne czy złe przepisy.

Ze względu na bardzo zły stan techniczno-ochronny większości więzień otrzymanych w spadku po zaborcach oraz niski poziom wyszkolenia służby więziennej ucieczki skazanych w II RP były sporym problemem. Do najbardziej takiego tragicznego zdarzenia doszło w nocy z 21/22 kwietnia 1923 roku w Więzieniu Mokotowskim w Warszawie. Ucieczki dokonali więźniowie skazani na kilkunastoletnie wyroki (Nowicki, Debisz, Roszkowski) oraz więzień Dubeńko skazany na dożywocie.

Więzienie na Mokotowie: jak doszło do ucieczki

Dochodziła godzina 3.30, gdy pracujący w  więziennej piekarni czterej skazani przystąpili do  wykonania planu: w jednej chwili zaatakowali pełniącego tam służbę strażnika, 37-letniego Józefa Kurowskiego. Powalili go na betonową posadzkę, obezwładnili, związując ręce i nogi, po czym jeden z nich okręcił mu szyję workiem po  mące, zaciskając śmiertelną pętlę. Dla pewności chwycił jeszcze do ręki siekierę i z całej siły uderzył konającą ofiarę w tył głowy, rozłupując czaszkę.

Oprawcy zabrali strażnikowi karabin i  klucze, którymi otworzyli drzwi prowadzące na  więzienny dziedziniec. Tam zauważyli drugiego wartownika, 33-letniego Antoniego Łapińskiego, kontrolującego obiekt. Poczekali, aż się zbliży i znów użyli siekiery. Tylko raz, ale skutecznie.

Zwłoki przeciągnęli do  piekarni, położyli obok pierwszej ofiary, po  czym wrócili na dziedziniec. Mieli ze sobą – przygotowaną zapewne już wcześniej – drabinę, którą zamierzali przystawić do muru koło szpitala więziennego, od  strony ul. Kazimierzowskiej. Natknęli się jednak na trzeciego wartownika, 26-letniego Henryka Rucińskiego.

Jeden z  bandytów strzelił do  niego dwukrotnie z  broni zabranej Łapińskiemu. Zabitemu strażnikowi oprawcy ściągnęli służbowy płaszcz, zabrali karabin i biegiem ruszyli w stronę wysokiego (4,5-metrowego) więziennego muru. Bez trudu go pokonali, a po drugiej stronie rozpłynęli się w ciemnościach.

Nowickiego i Debisza wkrótce pojmała policja. Skazano ich na kary śmierci (wyroki wykonano). Pozostali również nie cieszyli się długo wolnością. Roszkowski zbiegł do ZSRR gdzie zabito go podczas napadu, natomiast Dubieńko zginął w czasie przestępczych porachunków.

Fot. wikipedia.org