Wiktoria Cichocka w dniu śmieci miała zaledwie 15 lat. Zginęła, bo zabójca chciał ukraść jej telefon komórkowy. Zbrodniarz był dwa lata starszy. Zrabowane mienie wyceniono na 400 zł.
Sprawą zabójstwa Wiktorii Cichockiej z Krapkowic żyła cała Polska. 15-latka zaginęła 7 marca 2015 r., gdy szła do swego domu z Gogolina. Jej ciało znaleziono po kilkunastu dniach w przepompowni ścieków.
Była sobota, 7 marca 2015 roku. Około godziny szesnastej Wiktoria spotyka się z koleżanką. Razem idą do jej chłopaka, do oddalonego o cztery kilometry Gogolina. Godzinę później rozstają się. Wiktoria wraca do domu sama. Krótko po tym ginie po niej wszelki ślad.
Wiktoria Cichocka: ostatnie SMS-y
Z ustaleń śledczych wynikało że była godzina 18.24, gdy Wiktoria Cichocka napisała do koleżanki SMA-a, że idzie za nią jakiś dres. Potem, że jest już przed nią. Przyjaciółka nie potraktowała tej wiadomości poważnie, napisała do Wiktorii, żeby go poderwała. Ale Wiktoria w ostatnim SMS-ie o 18.41 odpowiedziała: „to nie jest fajne”. Koleżanka jeszcze zapytała: „czemu?”, ale telefon zamilkł. Wiktoria już nie odpowiedziała.
Po dwóch miesiącach poszukiwań zatrzymano zabójcę, 17-letniego Artura W. z Gogolina. Mężczyzna przyznał się do winy, ale twierdził, że dziewczyna zginęła przez przypadek, bo przewróciła się, gdy próbował ukraść jej telefon o wartości około 400 złotych.
Chłopak zabrał telefon i uciekł w stronę domu. W połowie drogi „coś go ruszyło” i postanowił sprawdzić, co się dzieje z dziewczyną. Gdy zorientował się, że nastolatka leży w tej samej pozycji, twarzą do ziemi, spanikował i uznał, że nie żyje. Wtedy postanowił ukryć zwłoki (dziewczyna, jak się później okazało, wtedy jeszcze żyła). W chwili zdarzenia Artur W. był pod wpływem narkotyków.
Wina i kara
Prokurator żądał dla Artura W. kary 25 lat pozbawienia wolności, czyli najsurowszej możliwej kary dla nieletniego sprawcy. Takiej samej kary domagał się pełnomocnik rodziców zamordowanej nastolatki, którzy występowali w procesie jako oskarżyciele posiłkowi.
Prawniczka reprezentująca Artura W. domagała się natomiast, aby jej klient został skazany nie za zabójstwo, ale za rozbój, bo w jej ocenie chłopak nie chciał zabić.
W pierwszej instancji został on skazany na 14 lat więzienia.
– Obrażenia, których doznała Wiktoria, nie zagrażały jej życiu i zdrowiu, ale spowodowały utratę przytomności – mówił sędzia Mazurek z Sądu Okręgowego w Opolu. – Oskarżony postanowił zatrzeć ślady zbrodni, dlatego przeciągnął ja na teren przepompowni i wrzucił do kolektora ściekowego – dodał.
W trakcie procesu trwającego kilka miesięcy przesłuchano łącznie blisko stu świadków. Sąd pierwszej instancji przyjął, że sprawca działał z zamiarem ewentualnym – jego głównym celem był rabunek telefonu i zatarcie śladów, a nie śmierć dziewczyny. Sąd zwrócił uwagę również na to, że Artur W. w przeszłości był już wielokrotnie karany za drobne kradzieże i picie alkoholu w miejscu publicznym; przebywał również pod nadzorem kuratora. Całokształt sprawy, jak tłumaczył opolski sąd, powoduje, że należy się kierować dalszą chęcią wychowania i resocjalizacji skazanego. Okolicznością łagodzącą w tej sprawie okazała się bowiem… skrucha mężczyzny, który na każdej rozprawie przepraszał rodziców Wiktorii za dokonaną zbrodnię.
Wiktoria Cichocka: Sąd Apelacyjny zdecydował
Oskarżenie – i prokuratura i rodzice dziewczynki jako oskarżyciele posiłkowi – domagało się we wrocławskim Sądzie Apelacyjnym kary 25 lat więzienia. To najwyższy wyrok, na jaki można skazać młodocianego przestępcę.
Karę, jako nieadekwatną do czynu, uznał także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który miał stwierdzić, że takie przestępstwa trzeba piętnować, a wyroki powinny być wysokie.
Obrona przekonywała sąd, że 14 lat to i tak zbyt surowo. Bo Artur nie powinien odpowiadać za morderstwo, bo są wątpliwości, których nie usunięto. Bo nie wiadomo dokładnie jak umierała Wiktoria. Zdaniem obrony, chłopak powinien odpowiadać za rozbój i ciężkie uszkodzenie ciała, którego skutkiem jest śmierć człowieka.
Oskarżenie powoływało się na opinię psychologiczną uzyskaną w czasie śledztwa. Wynikało z niej, że Artur jest tak zdemoralizowany, że nie ma żadnej możliwości jego resocjalizacji, że nic nie dadzą żadne metody terapeutyczne.
Kara musi być wyższa
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podwyższył karę do 25 lat pozbawienia wolności.
– Kara 25 lat więzienia to nadzwyczajna kara, ale jedyna słuszna dla tego młodego człowieka – mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Edyta Gajgał. Sąd zgodził się z oskarżycielami, że 14-letni wyrok sądu pierwszej instancji był bardzo niesprawiedliwy.
Sędzia przypomniała, że Artur W. wcześniej miał problemy z prawem. Odpowiadał przed sądem dla nieletnich za drobne przestępstwa. Pił alkohol, brał narkotyki i dopalacze. Miał nadzór kuratora ale nic to wszystko nie dało. – Dla Artura W. ważne są w życiu tylko dwie wartości: korzyść materialna i ochrona własnej osoby – mówiła sędzia cytując wspomnianą już opinię psychologiczną.
– Żadna kara przewidziana przez polski wymiar sprawiedliwości nie przyniesie nam ukojenia – mówią rodzice zabitej dziewczynki.
Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy.
Bulwersująca sprawa mężczyzny, który jeździł koleją i truł współpasażerów. Były ofiary śmiertelne. Czytaj TUTAJ
Źródło: krapkowice.naszemiasto.pl, opole.gazeta.pl, rmf24.pl, onet.pl
Fot. pixabay.com