Wyrodna wnuczka. Historia jakich wiele?

Dziadek Bronek miał wnuczkę, Kasię. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo dziadkowie są przecież od tego, aby cieszyć się potomstwem własnych dzieci. Ale w tym wypadku mówiło się wśród znajomych, że raczej wnuczka ma dziadka. Ot, owinęła sobie go wokół palca. Wcale się z tym nie kryła, głosząc przy każdej okazji, że dziadek zrobi dla niej wszystko, o co poprosi. Dziadek skwapliwie przytakiwał, dodając, że owszem, bo inaczej być nie może.

Swoją drogą, wypada dodać, że Kasia nie tylko ceniła sobie przywiązanie i łaskawość dziadka, ale sama nieustannie robiła wszystko, aby na tę łaskawość zasłużyć. Przy każdej okazji opowiadała starszemu panu o swoich postępach w szkole. A przede wszystkim o tym, że nikt jej tam nie dorównuje. Była najlepsza z angielskiego, z matematyki i z polskiego. A jednocześnie z tańca oraz z wuefu, bo wygrywała z rówieśniczkami wszystkie konkurencje lekkoatletyczne. Poza tym, gdy tylko upiekła jakieś smaczne ciasto w domu rodziców, zaraz kroiła połowę i zanosiła ją dziadkowi. Podobnie było z innymi smakołykami czy egzotycznymi owocami.

Aby uzupełnić charakterystykę dziewczyny, wypada jeszcze dodać, że miała czarujący uśmiech. Co akurat zasługuje na podkreślenie, bo z afisza zamieszczonego w kawiarni  miasteczka akademickiego wynikało, że niebawem odbędą się wybory Miss Uśmiechu. Kasia, mimo że dopiero uczennica ostatniej klasy liceum, demonstrowała chęć wzięcia udziału w tej imprezie, co dziadek od razu uznał za dobry pomysł.

Krótko mówiąc, oboje cieszyli się każdą chwilą spędzoną wspólnie. A gdy tylko dziadek usłyszał o jakiejś nowej bardzo dobrej ocenie z jakiegoś przedmiotu, od razu dorzucał parę złotych do pochlebnych komentarzy, jakich nie szczędził wnuczce za każdy jej sukces. Tłumaczył, że na kupowaniu prezentów nie zna się, a przecież Kasia najlepiej wiedziała, czego jej brakuje do utrzymywania się, jak najdłużej, w dobrym nastroju.

Dziadek Bronek mieszkał samotnie, bo małżonka zmarła przed laty, więc wizyty wnuczki zawsze wprawiały go w doskonały humor. Wprawdzie od czasu do czasu składał mu towarzyską wizytę sąsiad Karol, też emeryt, ale mimo wszystko nikt nie cieszył go tak bardzo jak wnuczka oraz jej opowieści o szkolnych przepychankach z koleżankami i kolegami. Przecież uczniowskie życie nie kończyło się wyłącznie na dobrych stopniach z jednego czy drugiego przedmiotu.

Dziadek zawsze podpowiadał wnuczce, jak rozwiązać trudne sytuacje w szkole, a także poza nią. Ona bardzo ceniła sobie doświadczenie starszego pana, który wprawdzie dość krótko chodził kiedyś do szkoły, ale życie wiele go nauczyło.

Przez lata pracował jako murarz, był też usatysfakcjonowany swoją pracą. Miał zresztą opinię znakomitego fachowca i to dodawało mu poczucia własnej wartości. Gdy któregoś dnia zdecydował się wreszcie przejść na emeryturę, urozmaicał sobie czas wyprawami na ryby do podmiejskiego zalewu, gdzie nawet autobusy miejskie dochodziły, a wieczorami oglądał telewizję i tak to leciało. Z codziennego rytmu wytrącała go tylko wnuczka, która z detalami opowiadała nie tylko o swoich przeżyciach szkolnych, ale również tych wyniesionych z domu rodziców.

Trzeba tu dodać, że rodzice dawno już przestali być dla niej autorytetami, uważała ich za przysłowiowe „wapno”. Natomiast dziadek, mimo że przecież znacznie starszy od jej ojca, czyli dziadkowego syna, uchodził w jej oczach za superdziadka, który znał się na wszystkim i któremu można było zwierzać się swobodnie też ze wszystkiego.

A starszy pan „regulaminowo” akceptował wszystkie jej poczynania, bo to był dziadek na dobre i na złe.

Było sprawą oczywistą, że dziadek Bronek nie mógł pozostać w domu w dniu, kiedy Kasia wystartowała do walki o tytuł Miss Uśmiechu. Siedział w jednym z pierwszych rzędów. Klaskał swoimi wypracowanymi od murarki dłońmi na pewno mocniej niż studencka brać, która też nie żałowała aplauzu swoim faworytkom. Był w znakomitym humorze, gdy na koniec jurorzy wyczytali wyniki rywalizacji. Jego wnuczka została wicemiss!

Musiał być mocno zdziwiony, gdy, składając Kasi gratulacje, usłyszał, że impreza się nie udała. Wnuczka zawiadomiła go, że liczyła na pierwsze miejsce. Wszak już przywykła do tego, że w szkole była we wszystkim najlepsza, a tu nagle nie została doceniona. Opinię jurorów uznała za stronniczą. Straciła dobry humor upierając się, że skoro zdobyła tytuł wicemiss, to równie dobrze mogła zostać miss. Uważała, że jej „porażka” wzięła się stąd, że ona była tylko uczennicą, a nie studentką. Faktycznie zwyciężyła studentka, więc gdyby to ona była studentką… i tak dalej w podobnej tonacji.

Wyrodna wnuczka. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 1/2024 (tekst Mirosława Prandoty pt. Dziadek na dobre i na złe). Cały numer do kupienia TUTAJ.