Zabił ojca i zrobił maskę ze skóry jego twarzy

Czarna kartka z kalendarza: 30 maja. 30 maja 1999 roku, w Brzyczynie (woj. Małopolskie). 26-letni Władysław W. zabił ojca. Następnie szpadlem odciął mu głowę, zdjął z niej skórę i zrobił maskę. W tej masce udawał własnego ojca…

Józef  W. mieszkał razem ze swoim synem Witoldem i wnukiem Władysławem. 31 maja, kiedy wyszedł przed dom spostrzegł, siedzącego nieopodal budynku swojego syna. Witold był pochylony, a na głowie ma kapelusz. Podszedł do niego i zauważył, że ma dziwne czerwone plamy za uszami. Zapytał o nie.

– Pobrudziłem się farbą – usłyszał w odpowiedzi.

Potem razem zjedli śniadanie. Wnuka nigdzie nie było. Jego zdaniem Witold zachowywał się dość dziwnie i miał inny glos.

Koło południa Józef W. poszedł do piwnicy. Tam zobaczył zwłoki swojego syna Witolda. Mężczyzna był pozbawiony głowy. Czym prędzej wyszedł z domu i udał się do sąsiedniej miejscowości, skąd powiadomił o wszystkim policję. Wieczorem funkcjonariusze zatrzymali Władysława W. Mężczyzna siedział na przystanku autobusowym w Libertowie.

Zabił ojca i odciął mu głowę szpadlem

30 maja 1999 roku, wieczorem, Władysław wywabił ojca z domu. W piwnicy  poraził go paralizatorem, następnie zaczął zadawać rany przygotowanym wcześniej szpikulcem. Nieżywego ojca powiesił za nogi do kraty piwnicznego okna, szpadlem odciął mu głowę. Odpreparował skórę wraz z włosami z czaszki, natarł od wewnątrz solą. Głowę  pozbawioną skóry wyrzucił pod balkon. Zszył skórę na kształt maski, wykleił plastrami, sobie wygolił włosy z przodu i boku głowy,  po czym  nałożył maskę. Chciał się przekonać, czy rozpozna go niedowidzący dziadek. Gdy w takim przebraniu stał przy drodze, ukłonił się przechodzącemu sąsiadowi, ten odwzajemnił przywitanie. Potem usiadł na ławce i podszedł do niego dziadek… Początkowo bawiło to, że ani sąsiad, ani dziadek go nie rozpoznali…

Mężczyzna przyznał się do zabójstwa ojca. Powiedział, że zabił go, bo czuł do niego złość. Miał żal, że zdradził matkę. Zarzucał mu, że był apodyktyczny, a jednocześnie bezradny…

W listopadzie 2001 roku Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Władysława W.  na karę 25 lat pozbawienia wolności.  Biegli uznali, że miał w stopniu znacznym ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim zachowaniem.

Władysława W. próbowano połączyć z zabójstwem Katarzyny Z. 23-letniej studentki z Krakowa, która zaginęła w listopadzie 1998 roku, a jej ciało zostało oskórowane.  Później jednak okazało się, że tych spraw nic nie łączy.