Zabił żonę. W pewnej chwili Agnieszka ucichła i przestała dawać oznaki życia. Dopiero teraz w pełni uzmysłowił sobie, co zrobił. Obmył narzędzie zbrodni i odłożył je do pojemnika ze sztućcami. Poszedł do łazienki, gdzie umył ręce. Nie chciał przebywać w domu ze zwłokami. Przykrył je kołdrą, po czym ubrał się, wsiadł do samochodu i przez kilka godzin jeździł bez celu po Opolu Lubelskim.
Jak śpiewali Beatlesi, wszyscy potrzebujemy miłości. Każdy chce kochać i być kochany. Zachować zdrowie, mieć spokojne, bezpieczne i w miarę dostatnie życie. Czasem marzenia się spełniają, jednak ludzie nie doceniają uśmiechu losu i w jakimś bezsensownym samounicestwieniu niszczą własne szczęście.
Połączyła ich miłość i przysięga małżeńska. Włożyli sobie na palce ślubne obrączki. Ona była w białej sukni z welonem, on w ciemnym garniturze i muszce. Były kwiaty, życzenia, fotobudka, goście weselni wołali im „gorzko, gorzko”. Po kilku latach doczekali się dziecka. Niestety to nie stara, poczciwa bajka, w której zakochani żyją długo i szczęśliwie. Tej rodziny już nie ma.
W drogówce też są ludzie
Drogówka raczej nie należy do ulubionych formacji policyjnych. Czatują w krzakach na kierowców, za byle drobiazg wlepiają mandaty i punkty karne, zamiast zająć się prawdziwymi piratami drogowymi. A człowiek jest tylko człowiekiem, nie ma miernika w nodze, może się zagapić lub zamyślić i zdarza mu się przekroczyć dopuszczalną prędkość. Cóż, być może jest w tym trochę racji, nie ulega jednak wątpliwości, że policja drogowa jest potrzebna, choć kochać jej nie ma oczywiście obowiązku. Na szacunek zasługują zaś ci funkcjonariusze, którzy uczciwie i odpowiedzialnie podchodzą do swoich obowiązków.
W nocy z 25 na 26 października 2018 roku patrol policji zauważył pod Opolem Lubelskim szarą mazdę, która, jak ocenili funkcjonariusze, poruszała się po drodze jakoś dziwnie anemicznie. Tylna tablica rejestracyjna była nieoświetlona. To wystarczyło, by zatrzymać pojazd do kontroli. Kierowca, 30-letni Arkadiusz R., był trzeźwy. Natomiast samochód, oprócz tego, że tablice miał nieoświetlone, nie posiadał aktualnych badań technicznych.
– Trochę nazbierało się panu tych przewinień – powiedzieli policjanci.
Zatrzymali mężczyźnie dowód rejestracyjny auta. To samo mogli zrobić z wozem, jednak Arkadiusz R. prosił ich, aby pozwolili mu wrócić do domu.
– Głupio zrobiłem, że jechałem bez przeglądu, ale po prostu zapomniałem o tym. Do tej pory miałem czyste konto, żadnych punktów karnych, bądźcie panowie ludźmi – mówił.
A niech tam – pomyśleli policjanci. Każdy może być roztargniony, mieć gorszy dzień. Poza tym był środek nocy, przecież nie zostawią faceta samego na drodze. Po namyśle pozwolili mu kontynuować jazdę, nakazując jednocześnie niezwłoczną wizytę w stacji kontroli pojazdów.
Zabił żonę – poderżnięte gardło
Zwrócili uwagę, że kierowca jest jakiś zrezygnowany, jakby czymś przybity. Mógł to być stres związany z pechową dla niego kontrolą drogową, dla pewności jednak spytali:
– Coś pan taki markotny?
– Problemy rodzinne, dużo by o tym mówić – odparł, spuszczając wzrok.
Poczuli do niego współczucie. Z rodziną, jak wiadomo, najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Życzliwie poradzili mu wracać do domu, strzelić piwko i iść spać. Żaden z policjantów nie przypuszczał, że mieli do czynienia z człowiekiem, którego problemy rodzinne nie były bynajmniej takie, jakie myśleli, czyli łatwo znikające na podobieństwo słońca, które po burzy pokazuje się na niebie i przynosi nadzieję.
O godzinie 3 nad ranem dyżurny policji w Opolu Lubelskim otrzymał zgłoszenie, z którego wynikało, że w jednym z mieszkań w centrum miasta zostały odnalezione zwłoki młodej kobiety. Najprawdopodobniej została zamordowana. W mieszkaniu byli już ratownicy medyczni, którzy stwierdzili zgon.
Zwłoki 27-letniej Agnieszki R. leżały na łóżku. Kobieta miała na sobie bluzkę, której jasnoróżowy kolor ledwie był widoczny pod wielkimi plamami krwi. U denatki stwierdzono rany cięte szyi i poderżnięte gardło.
Koszmarne wyznanie
Mężem Agnieszki był 30-letni Arkadiusz R. Ten sam, którego półtorej godziny wcześniej zatrzymała drogówka. Oczywiście, policja jeszcze o tym wtedy nie wiedziała.
Gdy ekipa śledcza dotarła pod wskazany adres, w mieszkaniu należącym do matki zamordowanej dziewczyny przebywały cztery osoby: właścicielka lokalu, Arkadiusz R., jego matka oraz wujek mężczyzny. Przesłuchano całą czwórkę. Sławomir B. – wujek 30-latka zeznał, że w nocy przyjechał do niego siostrzeniec. Był bardzo zdenerwowany, wręcz załamany. Wujek zapytał go co się stało. Arkadiusz pokręcił głową, nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. W jego oczach pojawiły się łzy. Niedawno miał stłuczkę na drodze. Nic groźnego, ale to on zawinił i musiał zapłacić za szkodę, co znacząco mogło odbić się na budżecie domowym Arkadiusza i Agnieszki. Sławomir B. pomyślał, że siostrzeniec odwiedził go w tej sprawie. Dziwne jednak, że o tak nietypowej godzinie. Jednak krewniak wyprowadził go z błędu. Nie chodziło o wypadek, który spowodował ani o pieniądze. Wujek wyciągając z niego słowo po słowie dowiedział się, że pokłócił się z żoną. Odetchnął z ulgą.
Arkadiusz zabił żonę. Chcesz wiedzieć jak zakończyła się ta sprawa? Sięgnij po Detektywa 2/2023 (tekst Mariusza Gadomskiego pt. Mieli żyć długo i szczęśliwie). Cały numer do dostania TUTAJ.