Zabiła przez cukierki. Puściły jej nerwy

Była masywną, dobrze zbudowaną kobietą, znacznie silniejszą niż sterany trudami życia 60-latek. Rzuciła się na niego i bijąc go pięściami po głowie przewróciła na podłogę. Gdy upadł, kopała po całym ciele. Zaczął krzyczeć z bólu… Zabiła przez cukierki.

Kupiła cały kilogram czekoladowych cukierków z dobrej, krajowej wytwórni. A niech tam dzieciaki pojedzą sobie słodkości. Zwłaszcza, że po tej wizycie, następna wypadnie dopiero za miesiąc. Co prawda medycyna ostrzegała, że nadmiar słodyczy prowadzi do próchnicy, otyłości i wielu innych schorzeń, ale ileż uboższy byłby świat bez łakoci! Zresztą lekarze też je lubią, zawsze chętnie przyjmują bombonierki w prezencie od wdzięcznych pacjentów.

Przyniosła zakupy do domu. Torbę z cukierkami schowała do lodówki. Czekoladki ani swym wyglądem, ani przeznaczeniem nie kojarzą się z bronią palną. Jednak w tym przypadku odegrały rolę tak zwanej strzelby Czechowa. Jest to opisana przez XIX-wiecznego rosyjskiego dramaturga zasada kompozycyjna, która mówi, że jeśli w pierwszym akcie sztuki strzelba wisi na ścianie, to w ostatnim na pewno wypali.

Seria życiowych pomyłek

Pochodząca z Chełma 31-letnia Paulina Sz. popełniła wiele błędów w życiu. Zrozumiała to jednak zbyt późno, kiedy nie mogła ich już naprawić. W podstawówce nie zaliczała się do klasowych orłów, niemniej radziła sobie zarówno z przedmiotami ścisłymi, jak i humanistycznymi. Obojętnie do jakiej szkoły poszłaby po podstawówce, miała wszelkie szanse zdobyć interesujący zawód.

Paulina wybrała szkołę zawodową o profilu handlowym. Niestety, nie skończyła jej. Na przeszkodzie stanęła miłość. Zakochała się w chłopaku, który, jak to się niegdyś mówiło, sprowadził ją na złą drogę. Adrian był pierwszą wielką pomyłką Pauliny. Odwodził ją od nauki i w ogóle od uczęszczania na lekcje. Buntował przeciwko rodzicom i – to było najgorsze – wciągnął ją w picie alkoholu, zażywanie środków odurzających i szemrane towarzystwo swoich kumpli, takich samych jak on lekkoduchów i kombinatorów.

– Szlachta nie pracuje – mówili ze śmiechem.

Zabiła przez cukierki

Jakieś pieniądze zawsze jednak mieli, toteż było wszystkim wesoło i czuli się beztrosko. Idylla nie trwała długo. Adrian został aresztowany pod zarzutem serii kradzieży. Poszedł siedzieć. Paulina też dostała prokuratorską sankcję, jednak ze względu na młody wiek i pierwszy konflikt z prawem, w jej przypadku skończyło się na dozorze kuratora sądowego

Z narkotyków jakoś się wykaraskała, prawdę mówiąc, nie bardzo jej pasowały i nie uzależniła się od nich w dużym stopniu. Gorzej było z alkoholem. Pił jej ojciec, dziadek, niemal wszyscy mężczyźni w rodzinie, parę kobiet także nie wylewało za kołnierz. W takim środowisku trudno zachować abstynencję. Paulina zapijała pustkę po Adrianie, którego nadal kochała i odreagowywała swoje nieciekawe położenie. Ponieważ była bez zawodu, miała problem ze znalezieniem pracy. Jeżeli gdzieś udało jej się zatrudnić, to tylko dorywczo, za marne grosze. W zasadzie była na garnuszku rodziców, którzy ledwie wiązali koniec z końcem. Próbowała uzupełnić wykształcenie w szkole dla dorosłych, ale długa przerwa w nauce sprawiła, że nic nie wchodziło jej do głowy, więc dała sobie z tym spokój.

Z deszczu pod rynnę

Podobno nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Co prawda, Paulina Sz. weszła, może nie do tej samej, ale bardzo podobnej. Znowu się zakochała w niewłaściwym człowieku. Jacek P. pił jeszcze więcej niż ona, a po wódce był agresywny. Dobrze poznała siłę jego pięści. Sąsiedzi, słysząc odgłosy awantury wzywali policję. Interwencje organów ścigania na krótko powstrzymywały brutala. Mijało kilka dni i znowu traktował partnerkę jak worek treningowy.

– Babę trzeba sobie wychować. Policja nie będzie mnie pouczać jak mam to robić – mówił Jacek P.

Zabiła przez cukierki

Urodziło im się dwoje dzieci, jednak dla Jacka nic to nie znaczyło, na oczach córki i syna znęcał się nad Pauliną. Na nich także spoglądał groźnym wzrokiem, znacząco dotykał paska w spodniach. Nie mogąc znieść widoku taty katującego mamę, dzieci uciekały z domu i błąkały się po Chełmie. Sąd, uznawszy rodziców za niewydolnych wychowawczo i niebędących w stanie zapewnić potomstwu godziwego utrzymania, odebrał je i umieścił w placówce opiekuńczej.

Dla Pauliny była to tragedia. Oczywiście, miała swoje za uszami. Zdarzało jej się ostro „popłynąć”. Nie raz i nie dwa pozostawiała dzieci samopas. Decyzja o pozbawieniu jej praw rodzicielskich nie budziła więc żadnych wątpliwości. Jednakże czuła się skrzywdzona i upokorzona. Kochała Kasię i Wojtka, dzieci były jedynymi jasnymi promykami w jej życiu. Pragnęła chociaż mieć możliwość odwiedzania ich. Ale na przeszkodzie stał Jacek, jego skłonność do stosowania przemocy. Sytuacja zmieniła się, gdy mężczyzna poszedł do więzienia za kradzież.

W czasie, gdy konkubent odsiadywał karę 3 lat pozbawienia wolności, Paulina związała się z 42-letnim Mariuszem O. Zamieszkała z nim w dwupokojowym lokalu komunalnym na jednym z osiedli w Chełmie.

Mariusz O. był zupełnie innym człowiekiem niż poprzedni konkubent Pauliny. Nigdy jej nie bił ani nawet nie podnosił na nią głosu. Była dla niego nie tylko partnerką. Traktował ją także jak osobę, która zagubiła się w życiu i wymaga wsparcia mężczyzny bardziej od niej doświadczonego, otrzaskanego z niepowodzeniami.

Mariusz nie był święty…

Paulina zabiła przez cukierki. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 4/2022 (tekst Mariusza Gadowskiego pt. “Wszystko przez cukierki”). Cały numer do kupienia TUTAJ.