Zabójca z Twittera i jego zbrodnicza działalność

Z rozczłonkowaniem zwłok pierwszej ofiary męczyłem się trzy dni. Nie miałem wprawy. Z drugą i kolejnymi poszło mi o wiele lepiej. Cały proces zajmował maksymalnie jeden dzień. Robiłem to w wannie. Części ciał wkładałem do lodówki oraz pojemników na narzędzia i zamrażarki. Kilka kawałków wyrzuciłem do śmieci – mówił policji 27-latek, którego zbrodniczą działalność wykrył brat jednej z jego ofiar. Media okrzyknęły go: Zabójca z Twittera.

Nie miał z nią kontaktu od kilku dni. Siostra przestała się po prostu do niego odzywać, bez wyraźnego powodu. Martwił się o nią, ponieważ wiedział, że od śmierci ich matki w czerwcu, stan psychiczny dziewczyny nie był najlepszy. Kilkakrotnie wspominała o samobójstwie. Z powodu tych problemów, 23-letnia Junko mieszkała w specjalnym ośrodku w Hachioij, dla ludzi z problemami natury psychicznej. Mieli tam zapewnioną fachową pomoc.

Dyrektor placówki odmówił udzielenia informacji na temat kobiety zasłaniając się ochroną prywatności, ale potwierdził, że mieszkańcy domu mogą wychodzić kiedy chcą. Brat zaginionej, Jiro, postanowił przejrzeć jej media społecznościowe. Zanim zniknęła, kobieta umieściła na portalu Twitter wpis o tym, że poszukuje współtowarzysza do popełnienia samobójstwa. Mężczyzna zaczął gorączkowo przeglądać wiadomości, które siostra wymieniała z innymi użytkownikami portalu. Znalazł tam korespondencję z pewnym internautą. Treść jednej z wiadomości wysłanej przez niego brzmiała: „Umrzyjmy razem”.

Zabójca z Twittera namierzony

Jiro przeczesywał Twittera, szukając informacji o tajemniczym rozmówcy. Niedługo potem powiadomił policjantów i zrelacjonował im wszystko. Funkcjonariuszom udało się zidentyfikować kobietę, która również miała kontakt z tym samym użytkownikiem, co zaginiona 23 października 2017 roku 23-latka. Zgodziła się zaproponować podejrzanemu spotkanie na dworcu kolejowym, które z ukrycia mieli obserwować mundurowi. Po potwierdzeniu przez kobietę tożsamości spotkanego mężczyzny, policjanci śledzili go aż dotarł do swojego mieszkania. Wkrótce zapukali do jego drzwi. Otworzył im 27-letni Takahiro Shiraishi. Spytano go, gdzie jest 23-latka z Hachioji.

     – W zamrażarce – odpowiedział wskazując funkcjonariuszem konkretne miejsce.

Brutalne zabójstwa należą w Japonii do rzadkości. Wskaźnik morderstw w tym kraju jest jednym z najniższych na świecie. Wskaźnik innych przestępstw także jest niski, do tego stopnia, że w maju 2017 roku wybuchła mała afera. Oskarżano wtedy policję o przydzielanie zbyt wielu funkcjonariuszy do prowadzenia dochodzeń nawet w błahych sprawach. Władze tłumaczyły wtedy, że mundurowi po prostu muszą coś robić, a że przestępczość jest mała, trzeba sobie jakoś radzić.

Halloweenowe zabójstwa

Kiedy 31 października 2017 roku wyszły na jaw działania 27-letniego mieszkańca miasta Zama, położonego w prefekturze Kanagawa, opinia publiczna była w ogromnym szoku. W mieszkaniu Takahiro Shiraishiego znaleziono 9 rozczłonkowanych ciał. Kawałki zwłok znajdowały się w skrzynkach na narzędzia, lodówce, zamrażarce, w pojemnikach wypełnionych żwirkiem dla kotów, co w założeniu miało pochłaniać nieprzyjemny zapach wywoływany przez rozkładające się ciała. Shiraishi początkowo usłyszał zarzut zbezczeszczenia zwłok. Dopiero w toku śledztwa wyszło na jaw, że to on mordował. W jego mieszkaniu śledczy znaleźli szczątki należące do 8 kobiet i jednego mężczyzny. Ofiary były w wieku od 15 do 26 lat. Wśród nich była zaginiona 23-latka z Hachioji. Ze względu na datę wykrycia zbrodni, z czasem japońskie media zaczęły nazywać tę sprawę „Halloweenowymi zabójstwami”.

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy i osobowość zabójcy z Twittera? Sięgnij po Detektywa 5/2021 (tekst Anny Frej pt. Polowanie na samobójców). Do kupienia TUTAJ.