Zabójcy z Brabancji zamordowali 28 osób

„Zabójcy z Brabancji”, to jedna z najbardziej krwawych kart kryminalnej historii Belgii. Kradli, rabowali i zabijali. Nieuchwytni zabójcy mają na sumieniu co najmniej 28 osób. W ubiegłym roku tamtejsza policja ujawniła zdjęcie, które miało przyczynić się do zamknięcia tej głośnej sprawy. Śledczy mieli nadzieję na przełom, ale – póki co – zbrodniarze są nadal nieuchwytni!

Na polecenie belgijskiego sądu latem 2020 roku ujawniono zdjęcie, które my też publikujemy.  Widać na nim stojącego w lesie niezidentyfikowanego mężczyznę, który trzyma broń. Fotografia została przesłana policji przez anonimowego nadawcę kilkadziesiąt lat temu. Latem ubiegłego roku została upubliczniona. Śledczy apeluję o pomoc, liczą na przełom w sprawie.

„Zabójcy z Brabancji”. Kim jest mężczyzna ze zdjęcie?

Brabancja to prowincja w środkowej Belgii. W latach 80. regionem tym wstrząsnęła seria brutalnych napadów. Pomiędzy 1982 a 1985 rokiem brutalny gang napadał na sklepy. W trakcie rabunków ginęli ludzie. W sumie życie straciło 28 osób, a 40 odniosło rany.

Kim jest mężczyzna ze zdjęcia? Policja poszukuje go w celu przesłuchania. Nie wiadomo, kim jest, udało się jednak zidentyfikować model trzymanej przez niego broni. To półautomatyczna strzelba SPAS-12 włoskiej produkcji.

– Osoba, która przekazała zdjęcie, utrzymuje, że mężczyzna z fotografii jest bardzo istotny dla sprawy „Zabójców z Brabancji”. Dotychczasowe próby jego zidentyfikowania spełzły na niczym – powiedział rzecznik belgijskiej prokuratury federalnej, Eric Van Duyse.

Głośna sprawa przedawni się w 2025 roku. Z tego powodu prokuratura po raz kolejny czyni starania, by dokonać w niej przełomu. Zdaniem rzecznika odkrycie tożsamości człowieka ze zdjęcia mogłoby stać się ważnym krokiem w kierunku rozwikłania tej zagadkowej sprawy.

Kim byli „Zabójcy z Brabancji”?

Mimo, że nie byli zamaskowani, w biały dzień okradali sklepy, napadali na restauracje, torturowali ludzi i zabijali dzieci, byli nieuchwytni i nigdy nie postawiono ich przed sądem. Po ich brutalnych akcjach w latach 1982 – 1985 pozostała wciąż niezaleczona trauma wśród mieszkańców kraju.

Pierwszy rozbój miał miejsce 13 marca 1982 roku, gdy dwóch mężczyzn uzbrojonych w jedną strzelbę próbowało obrabować sklep w Dinant. Miesiąc później skradziono dwa auta, Austina Allegro i Volkswagena Santanę. Naoczni świadkowie, policja oraz media zaczęły nazywać złodziei „Gangiem Brabancji”. W mediach niderlandzkojęzycznych zwano ich także Gangiem z Nijvel. Między marcem, a sierpniem tego samego roku wyspecjalizowali się oni w drobnych napadach na sklepy spożywcze i restauracje.

Przemoc nasiliła się 14 sierpnia, kiedy podczas rabowania francuskiego sklepu spożywczego członkowie gangu wdali się w strzelaninę z policją, w wyniku której ranili dwóch oficerów.

30 września 1982 roku w biały dzień już trzech uzbrojonych przestępców dokonało napadu na sklep z bronią w Brukseli. Gdy znaleźli się w środku, sterroryzowali klientów i pracowników, a następnie zaczęli plądrować półki. Wkrótce w policyjnej strzelaninie jeden z oficerów zginął, a dwóch pozostałych zostało poważnie rannych. Od tamtej pory rósł bilans śmiertelnych ofiar ich działalności.

23 grudnia policja odkryła w Beersel Inn zwłoki dozorcy Jose Vandena Eynde. Ten emerytowany taksówkarz był przed śmiercią torturowany i prawdopodobnie miał jakiś związek z ostatnim rabunkiem w mieście. Na wstępnym etapie dochodzenia władze nie były przekonane, że wszystkie przestępstwa są ze sobą powiązane. W końcu gang kradł losowo samochody, a nawet kawę, wino, czy inne przypadkowe przedmioty. O udział w morderstwie dozorcy początkowo podejrzewano jednego z hiszpańskich strongmanów.

Koszmar roku 1983

Zaciekłość Brabantczyków osiągnęła apogeum w 1983 roku. Kilka dni przed 9 stycznia członkowie gangu zamordowali taksówkarza Angelou Constantina i wrzucili jego ciało do bagażnika. Kiedy policja znalazła ciało kierowcy, wśród śladów zabezpieczyła niedopałek papierosa. Mimo, że został przeanalizowany pod kątem DNA, sprawa utknęła w martwym punkcie.

Ponad miesiąc później trzech zamaskowanych mężczyzn zaatakowało sklep spożywczy w Genval. Przez resztę lutego Brabant Killers brali udział w kilku zbrojnych napadach i kradzieżach samochodów, w których wyjątkowo nikt nie zginął. Ta pozytywna seria skończyła się 3 marca. Tego dnia trzech uzbrojonych przestępców zaatakowało sklep w Halle. Kierownik został zabity po tym, jak otworzył sejf. Świadkowie, którzy przeżyli napad, powiedzieli, że napastnicy wielokrotnie strzelali na oślep. To lekceważące podejście do życia przypadkowych, nieuzbrojonych cywilów, stało się wkrótce cechą rozpoznawalną grupy.

7 maja 1983 r. ze sklepu spożywczego w Houdeng-Gougnies w Belgii skradziono około 20 tysięcy dolarów. W kolejnej akcji gangu – rozboju w warsztacie samochodowym, przestępcy zgarnęli równie niewielką sumą zważywszy na ich uzbrojenie i możliwości. Gdyby napadli na bank, zarobek byłby nieporównanie wyższy, zatem można podejrzewać, że chodziło im jedynie o sianie terroru, a nie o pieniądze.

10 września Zabójcy z Brabancji bezczelnie włamali się nocą do fabryki tekstyliów, należącej do Wittock-Van Landeghem, która właśnie rozpoczęła produkcję najnowocześniejszych kamizelek kuloodpornych dla belgijskiej policji. W sumie skradziono zaledwie siedem kamizelek. W trakcie akcji zabito nocnego stróża, poważnie raniono jego żonę, a przypadkowych świadków zastraszano strzałami z broni.

Zabójcy z Brabancji: ciąg dalszy krwawej kroniki

Tydzień po napadzie gang nie próżnował – obrabował supermarket Colruyt. Ich łup składał się z pięciu czekolad, pięciu kanistrów oleju z orzeszków ziemnych, pięciu kanistrów oleju kukurydzianego, dziesięciu 2 i pół kilogramowych opakowań kawy oraz czterdziestu małych paczek kawy Marago. Po przybyciu policji bandyci wzięli zakładników – parę, która właśnie parkowała białym mercedesem. Wkrótce rozpoczęła się strzelanina, w której zginął jeden policjant, a drugi został ciężko ranny. Brabant Killers zabili zakładników i uciekli ich samochodem, którym potem staranowali policyjną blokadę.

Rok 1983 w wykonaniu gangu wszedł w finałową fazę, w której nie obyło się bez kolejnych ofiar. 2 października obrabowano restaurację w Ohain, a uwolnionego początkowo przez napastników właściciela zastrzelono na ulicy. Pięć dni później w Beersel grupa zaatakowała sklep spożywczy sieci Delhaize, zraniła trzech klientów i zabiła kierownika.

Ostatnia zbrodnia 1983 roku miała miejsce 1 grudnia w małym miasteczku Anderlues. Tym razem cel był nietypowy – sklep jubilerski i rezydencja właścicieli.

Trzech niezamaskowanych sprawców zastrzeliło kobietę Marie Szymusik oraz jej uzbrojonego męża Jeana. Córkom jubilerów polskiego pochodzenia, które były w domu w czasie napadu, nic się nie stało, dzięki czemu pozyskano od nich rysopisy morderców. Nawet w tym przypadku gang nie obłowił się zgarniając jedynie przypadkowe fanty.

Mroczny wrzesień 1985 roku

Z nieznanych przyczyn Brabant Killers odpuścili sobie cały rok 1984. Kiedy wrócili we wrześniu, byli jeszcze bardziej rządni krwi. 27 września zaatakowali supermarket w Braine l’Alleud. Tym razem zanim weszli do sklepu, zastrzelili jednego z klientów, a potem ich zakładnikiem zostało dziecko, które w końcu wypuścili. Gdy znaleźli się już w sklepie, zabili mężczyznę, który ich zdaniem zbyt wolno kładł się na podłogę.

Podczas ucieczki zaczęli strzelać do parkującej furgonetki. Kule trafiły kierowcę, który zginął na miejscu, a także dosięgnęły jego dziecko na tylnym siedzeniu. Łącznie trzy osoby straciły życie.

Pół godziny potem zaatakowali sklep spożywczy w Overijse. Z niewiadomych przyczyn jeden z bandytów zabił dziecko bawiące się w pobliżu. Kiedy we trzech weszli do sklepu zaczęli swój popisowy numer – strzelanie na oślep oraz do klientów, których zauważyli. Wzięli jednego zakładnika, którego zabili w trakcie ucieczki. Podczas tego ataku zginęło pięć osób.

Ostatnia zbrodnia gangu z Brabancji okazała się najbardziej makabryczna. 9 listopada 1985 roku uzbrojeni w strzelby typu pump action zaatakowali supermarket znanej już im sieci Delhaize w miejscowości Aalst.

Przed sklepem rozpętało się piekło, gdy bandyci, którzy mieli osobliwie pomalowane farbą twarze, otworzyli ogień na parkingu. Na miejscu zginęła prawie cała rodzina; ojciec, matka i dziewięcioletnia dziewczynka. Przy życiu został poważnie raniony w nogę David Van de Steen, młodszy brat, którego wychowali potem dziadkowie.

Podobnie jak we wrześniowych napadach, zabójcy strzelali do przypadkowych klientów. Kilku świadków zeznało policji, że jeden z morderców uśmiechał się zabijając niewinne ofiary. W Aalst zginęło 8 osób.

Zabójcy z Brabancji: kim są?

Podejrzewa się, że gang miał wielu członków, ale jego trzon stanowiły trzy osoby, którym nadano pseudonimy „the Giant” (wysoki mężczyzna, który mógł być liderem grupy), „the Killer” (główny strzec) i „the Old Man” (mężczyzna w średnim wieku, który był kierowcą).

Naocznym świadkom udało się dość dobrze opisać co najmniej trzech gangsterów. Jeden z nich o ksywie „Olbrzym” miał prawie 2 metry wzrostu i został określony jako przywódca. Jego cechą szczególną było znamię na szyi. Drugi miał ciemną karnację i dostał pseudonim „Zabójca”. To właśnie on uśmiechał się podczas strzelania. Podobnie jak Olbrzym był wysokim mężczyzną, a w jego sposobie wysławiania się doszukano się czystej francuszczyzny. Ustalono, że był odpowiedzialny za co najmniej 20 morderstw gangu.Ostatnim był człowiek określany jako „Staruszek”. Był kierowcą grupy. W przeciwieństwie do pozostałych mógł mieć około 50 lat i był niskiego wzrostu.

W 2018 r. belgijscy śledczy wznowili dochodzenie. Jak tłumaczono, od lat 80′ nastąpił znaczny postęp w technice kryminalistycznej. W ciągu ostatnich dwóch lat policja przeanalizowała tysiące dokumentów związanych z napadami. Wykonano 1200 testów DNA i zidentyfikowano 3000 osób, które mogą w jakiś sposób mieć jakiś związek ze zbrodniami.

Czerwiec 2020 roku

We wtorek, 16 czerwca, belgijska policja opublikowała powyższe zdjęcie na polecenie sądu. Pod fotografią czytamy, że mężczyzna stojący ze strzelbą Spas 12 włoskiej firmy Franchi, jest poszukiwany w związku ze śledztwem dotyczącym Brabant Killers. Fotografia powstała w 1982 roku. Belgijskie władze zaapelowały też do wszystkich, którzy mogą udzielić jakiejkolwiek informacji na temat mężczyzny ze znamieniem naczyniowym płaskim wielkości 3,5 centymetra. Właśnie to znamię widzieli na szyi świadkowie jednego z napadów.

Jeśli Belgowie nie zmienią prawa, o co wnoszą obywatele oburzeni skrajną nieudolnością policji, zbrodnie grupy ulegną przedawnieniu w 2025 roku. Władze są zdeterminowane, by w końcu rozwiązać sprawę i skazać morderców, jeśli jeszcze żyją.

Sieć supermarketów Ahold Delhaize, której klienci i pracownicy w latach 80. ucierpieli w wyniku napadów Zabójców z Brabancji, oferuje nagrodę w wysokości ćwierć miliona euro za jakiekolwiek informacje w tej wciąż nierozwikłanej sprawie.

Niepowodzenie w ujęciu członków gangu doprowadziło do reform w belgijskiej policji. Do dziś nie wiadomo na pewno, kim byli przestępcy i co się z nimi stało. Ustalono, że jeden z nich najprawdopodobniej zginął podczas ostatniego z napadów. Jest też prawdopodobne, że domniemany lider grupy, „Olbrzym”, był policjantem i członkiem jednostki specjalnej. Do udziału w napadach miał przyznać się niedługo przed śmiercią swojemu bratu. Zmarł 14 maja 2015 roku. O jego spowiedzi poinformowano 2 lata później.

Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz  w miesięczniku „Detektyw” i kwartalniku „Detektyw Wydanie Specjalne”. Zapraszamy do naszego esklepu: TUTAJ

Źródło: o2.pl, posty.pl, gazeta.pl, rmf24.pl

Na zdjęciu: Poszukiwany mężczyzna, który może być kluczem do rozwiązania zagadki serii brutalnych napadów z lat 80. XX wieku