Zabójstwo Henryka Siwiaka: zbrodnia i wielka tragedia

Henryk Siwiak jest jedynym człowiekiem zamordowanym w Nowym Jorku 11 września 2001 roku. Do zabójstwa doszło w dniu ataku na World Trade Center. Nowojorska policja uważa, że wstępne dochodzenie w sprawie morderstwa mogło zostać utrudnione przez przekierowanie wszystkich policjantów do zwalczania skutków ataków terrorystycznych, w których zginęło prawie 3000 osób.

Siwiak nie został okradziony, nosił wojskowe ubrania i mówił słabym angielskim z mocno słyszalnym akcentem. Pewnie dlatego detektywi spekulowali, iż jego zabójca mógł pomyśleć, że miał on coś wspólnego z zamachami. Dzisiaj mijają 22 lata  od niewyjaśnionej śmierci Polaka.

11 września 2001 roku w Nowym Jorku zginęło prawie trzy tysiące osób. Ale jedna śmierć jest szczególnie charakterystyczna – śmierć Henryka Siwiaka. Polski imigrant nie zginął w atakach terrorystycznych z 11 września. Zamordowano go tej nocy na Brooklynie.

W następstwach ataków z 11 września o śmierci Siwiaka zapomniano w tym zamieszaniu. Świat pochłonęły obrazy kłębiącego się szarego dymu w centrum Manhattanu.

Do dziś nie wiadomo, kto zabił Siwiaka. Jego sprawa pozostaje nierozwiązana. Siwiak jest powszechnie pamiętany jako ostatni człowiek zamordowany 11 września. Dzisiaj mijają 22 lata  od niewyjaśnionej do dzisiaj śmierci Polaka.

Jak podaje policja nowojorska, Henryk Siwiak przez pomyłkę znalazł się w dzielnicy Stuyvesant Heights na Brooklynie. Był niewinnym człowiekiem. Za umożliwienie jego odnalezienia, policja oferuje nagrodę. To 12 tysięcy dolarów.

Według oficjalnego raportu NYPD, we wtorek, 11 września 2001 roku, około godziny 11:44 p.m., na przeciwko 119 Decatur Street na Brooklynie, odnalezione zostało ciało 46-letniego Henryka Siwiaka, z ranami postrzałowymi w klatce piersiowej.

Jak ustaliła policja, Siwiak przebywał w Stanach Zjednoczonych zaledwie kilka miesięcy. Mieszkał pod adresem 116 BEACH 91 STREET, ROCKAWAY BEACH, NY. Mówił tylko po polsku.

Tego tragicznego dnia, wyszedł z domu i udał się do nowej pracy, którą miał rozpocząć w supermarkecie Pathmark przy 1520 Albany Avenue na Brooklynie. Pracę dostał korzystając z pośrednictwa polskiej agencji pracy. Wszedł do metra przy stacji Beach 90th Street. Z ustaleń śledczych wynika, że przez pomyłkę wysiadł na złej stacji, przy Utica Avenue.

Następnie miał przechodzić miał obok kompleksu mieszkaniowego przy Albany Avenue i Decatur Street. To wtedy podszedł do niego podejrzany sprawca, którego w raporcie policja opisuje jako czarnoskórego mężczyznę w wieku dwudziestu-kilku lat, w szarej bluzie i warkoczykach.

Sprawca kilkakrotnie postrzelił Siwiaka. Polak zdołał dobiec do 119 Decatur Street i zadzwonić na domofon. Mężczyzna upadł na schody. Tam odnaleziono go martwego. Na sobie miał kurtkę moro, w kieszeni gotówkę. Sprawca uciekł i do dzisiaj nie ustalono jego tożsamości.

 W 2018 roku, telewizja ABC, opisując sprawę, podała, że Henryk mieszkał w Nowym Jorku ze swoją siostrą, Lucyną. Telewizja cytowała żonę Pana Henryka, Ewę, mieszkającą w Krakowie. Jak powiedziała w rozmowie z ABC Ewa Siwiak, jej mąż pracował w Polsce na kolei i budowie. W październiku 2000 roku wyjechał do USA w poszukiwaniu lepszego zarobku. W Polsce czekały na niego dzieci, córka i syn, oraz żona. Henryk podejmował tyle prac ile mógł.

Kiedy 11 września, pani Ewa wróciła z pracy do domu i zobaczyła w telewizji co wydarzyło się w Nowym Jorku, zadzwoniła do męża. Ponieważ telewizor Henryka nie działał, to ona powiedziała mu co właśnie wydarzyło się przy World Trade Center.

Jak przyznała pani Ewa, jej mąż zdawał się nie pojmować ogromu tragedii. Powiedział jej wtedy, że jest dla niego praca w sklepie. Pani Ewa poprosiła go, aby nigdzie nie wychodził tego wieczoru. Pan Henryk wyszedł do pracy i tej nocy zginął.

ABC cytuje w sprawie emerytowanego detektywa nowojorskiej policji. Mike Prate był na czynnej służbie w 2001 roku. Jak powiedział Prate, Henryk Siwiak nie mówił po angielsku, dostał złe wytyczne co do tego jak dostać się do sklepu, w którym miał zacząć pracę. Gdy wysiadł przy Utica Avenue, nie było to nigdzie w pobliżu supermarketu.

Miejsce gdzie został zamordowany, to w roku 2001 nie była dobra dzielnica. Słynęła z działalności gangów, handlu narkotykami. Pomimo tego co rano wydarzyło się na Manhattanie, życie w tej dzielnicy niezmiennie kręciło się wokół działalności przestępczej. Cytowany przez ABC detektyw twierdzi, że Henryka zaczepiła grupa ludzi. Policja wciąż nie ma osób podejrzanych w sprawie. Detektyw sądzi, że Henryk stał się ofiarą rabunku, który zakończył się tragicznie.

Tego wieczoru na ulicy było dużo ludzi, nie ma jednak konkretnych zeznań świadków. Ludzie słyszeli strzały, ale nigdy nikt nie powiedział, że widział kto strzelał. Podejrzewa się, że ludzie bali się zeznawać – w tej dzielnicy to mogłoby oznaczać ich śmierć.

Normalnie na miejscu takiego morderstwa znalazłoby się wielu policjantów i śledczych, z różnych posterunków i dywizji w mieście. Ale to nie był normalny dzień – kilka godzin wcześniej w Nowym Jorku zginęły 2753 osoby. Wszystkie siły skoncentrowano na dolnym Manhattanie. Henryk Siwiak był jedyną tego dnia osobą, zamordowaną poza atakami na World Trade Center.

Jak podaje ABC, żona Ewa została sama z dwójką dzieci – wówczas 10-letnim Adamem i 17-letnią Gabrielą. Ewa myślała, że doszło do nieporozumienia. Była przekonana, że skradziono dokumenty jej męża i to ta osoba została zamordowana. Dzwoniła do męża wielokrotnie. Bez skutku. Nikt nie odbierał połączenia.

W rozmowie z ABC Ewa Siwiak powiedziała w 2018 roku, że nie sądzi iż sprawcę śmierci jej męża uda się ustalić. Wierzy ona, że spotka go kiedyś sprawiedliwość Boża.

“Wyobraź sobie odwrotną sytuację – Amerykanin zostaje zabity w Polsce. Żaden kamień nie zostałby nie odwrócony. Byłaby dziura w niebie, ale sprawca zostałby odnaleziony,” powiedziała do ABC wdowa po Henryku Siwiak.

11 września 2001 r. terroryści Al–Kaidy porwali w USA cztery samoloty. Dwa uderzyły w budynki WTC Tw Nowym Jorku. trzeci w gmach Pentagonu w Waszyngtonie. Czwarty (który miał uderzyć w waszyngtoński Kapitol) rozbił się w Pensylwanii po akcji pasażerów, którzy podjęli walkę z porywaczami.

Zamach z 11 września 2001 r. na wieże WTC był najkrwawszym atakiem w historii USA. Pochłonął niemal trzy tysiące ofiar. Obrazy tamtych wydarzeń zakorzeniły się w zbiorowej pamięci ludzkości. Bliźniacze wieże World Trade Center były symbolem Ameryki, wolności i kapitalizmu – do chwili, gdy 22 lata temu runęły w wyniku okrutnego zamachu.

Od czasu zamachów wiele budynków odbudowano. Ofiary upamiętniono stworzeniem muzeum i miejsca pamięci w formie dwóch zagłębień w ziemi ze spływającą kaskadowo wodą. Każdego dnia odwiedza je kilkadziesiąt tysięcy osób. Już budowa World Trade Center w 1973 r. miała ożywić dzielnicę bankową na południowym Manhattanie. Słynna Wall Street znajduje się zaledwie kilka kroków dalej. Teraz jednak znów staje się to problemem. Powód? Od czasu pandemii tylko niewielka część tych, którzy kiedyś każdego dnia przyjeżdżali tam do biur, nadal regularnie udaje się do swojego miejsca pracy.

Źródło: radiorampa.com, interia.pl

Na zdjęciu: Na tej ulicy po postrzeleniu zginął Henryk Siwiak. fot. google.com