Zabójstwo i porzucone zwłoki w Wieliczce

Był grudzień 2019 roku, kiedy do komendy w Wieliczce (woj. małopolskie) wpłynęło anonimowe zawiadomienie o zwłokach porzuconych na jednej z posesji. Funkcjonariusze po przybyciu pod wskazany adres znaleźli faktycznie porzucone zwłoki. A dokładnie ukryte na taczkach, ciało 61-letniego mężczyzny.

Ofiarą był lokator, który wynajmował pokój od 39-letniego Sławomira P. Pomiędzy mężczyznami niejednokrotnie dochodziło do kłótni. Właściciel będący pod wpływem alkoholu często wszczynał bójki. Tym razem zabił. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były obrażenia czaszkowo-mózgowe i wielonarządowe obrażenia okolic tułowia, co doprowadziło do zachłyśnięcia krwi do dróg oddechowych. Nawet po ujawnieniu zwłok, podejrzany nie przyznawał się do winy. Funkcjonariuszom podawał różne wersje zdarzeń przekonując, że lokator zmarł w wyniku upadku ze schodów. Na jego ubraniu odkryto jednak krew ofiary. Krakowski sąd nie miał żadnych wątpliwości, co do winy oskarżonego. W maju 2022 roku skazał go na 13 lat pozbawienia wolności i nakazał poddanie się terapii uzależnień.

Nie tylko porzucone zwłoki

Pod wpływem chwili, w wyniku odurzenia, na skutek bójki czy jako finał alkoholowej libacji – to najczęstsze drogi prowadzące do zbrodni, której ofiarą jest sąsiad zza ściany, lokator czy właściciel wynajmowanego lokum. Zbrodni, z których jedne są planowane, drugie przypadkowe. Zdarzają się i takie, których efekt bywa zaskakujący dla samego sprawcy. Wszystkie łączy jedno – tajemnica czterech ścian, często będących jedynym świadkiem zdarzenia.

Jest rok 1832. Uniwersytet w Edynburgu jako powszechnie znana i szanowana placówka kształcąca młodych medyków, by nauczyć ich anatomii, potrzebuje odpowiednich środków. A konkretniej zwłok. Ograniczenie orzekania kary śmierci doprowadza wówczas do braków ciał, które mają przysłużyć się nauce. W związku z tym zaczęto wykradać świeżo pochowane zwłoki obywateli, by potem zhandlować je lekarzom. William Burke i William Here wpadli jednak na jeszcze mroczniejszy pomysł… Ten drugi prowadził mały pensjonat w stolicy Szkocji. Początkowo biznes bazował na ciałach schorowanych lokatorów, którzy ginęli śmiercią naturalną. Gdy tych zabrakło, należało im pomóc. Lokatorów upijano whisky, a następnie duszono. Ciała sprzedawano. Kolejnym krokiem była już sekcja zwłok, którą przeprowadzali na nich adepci medycyny.

Cztery ściany widziały już wiele. Zbrodnie kuchenne i te dokonane na członkach najbliższej rodziny to jednak nie wszystko. Kiedy nikt nie patrzy, to właśnie dach nad głową wydaje się być jedynym świadkiem przestępstw. Także tych popełnionych przez zupełnie obcych sobie ludzi. Takich, z którymi dzieli się jedynie metraż.

Chcesz poznać inne tego typu historie? Sięgnij po Detektywa 10/2022 (tekst Anny Ruchlewicz pt.”Lokatorzy z piekła rodem”). Cały numer do kupienia TUTAJ.