Zabójstwo Kennedy’ego i jego muzeum w Dealey Plaza

Zabójstwo Kennedy’ego ma związek z The Sixth Floor Museum w Dealey Plaza, gdzie powstało muzeum będące jego kroniką życia i… śmierci.

Dzień 22 listopada 1963 roku zapisał się na kartach historii Stanów Zjednoczonych. To właśnie w tym dniu kolumna prezydencka przejechała przez ulice Dallas, mijając wiwatujące tłumy. Taki obrazek zaskoczył samego Johna F. Kennedy’ego, który obawiał się wizyty w Teksasie i Dallas. Ponoć przed przyjazdem proponowano mu skorzystanie z zabudowanego samochodu tak, by nie było wiadomo, w którym pojeździe znajduje się prezydent. Jednak Kennedy odmówił. Podróż przebiegała bez żadnych zakłóceń. Aż do momentu, gdy prezydenckie limuzyny dojechały do Ross Avenues i skręciły w kierunku hotelu Dealey Plaza. To właśnie wtedy padły strzały, od których zginął John F. Kennedy.

Oficjalna wersja wydarzeń mówiła, że za zamachem stoi Lee Harvey Oswald, były żołnierz piechoty morskiej, który sympatyzował z komunistami i pracował w Texas School Book Depository. Na tak zwanym miejscu snajperskim, w rogu 6. piętra dawnej składnicy książek, znaleziono 3 zużyte łuski. To właśnie w tym miejscu, 20 lutego 1989 roku, na 6. i 7. piętrze budynku Texas School Book Depository, utworzono muzeum będące kroniką życia i śmierci prezydenta Johna F. Kennedy’ego.

Nie tylko zabójstwo Kennedy’ego i jego muzeum w Dealey Plaza

Turystyka, której celem są miejsca śmierci? Podróże nastawione na podziwianie mrocznego klimatu miejsc związanych ze zbrodniami i masowymi katastrofami? Przestrzenie, w których poczuć można zapach śmierci? Dokładnie tak! To właśnie czarna turystyka, nazywana turystyką śmierci. Jednym pozwala doświadczyć oswojonego strachu, innym zapewnia potężną dawkę adrenaliny. Są i tacy, którzy podczas tej podróży chcą po prostu „dotknąć” śmierci albo oddać hołd zmarłym.

Według wielu za uprawianiem tanatoturystyki stoi jedynie fascynacja okrucieństwem i swego rodzaju kult śmierci. Tropem największych zbrodni ruszają ci, którzy żądni są adrenaliny i mocnych wrażeń. Ci najbardziej nieustraszeni, chcący w ramach rozrywki, po prostu poobcować ze śmiercią, poczuć jej zapach. Niekiedy czarna turystyka ma jednak o wiele głębszy sens. To także droga do kontemplacji i oddanie czci zmarłym. Upamiętnienie tych, którzy odeszli tragicznie. W niektórych przypadkach może pojawić się tylko jedno pytanie – czy żerowanie na tragedii innych i biznes, którego fundamentem jest ludzka śmierć, jest oby na pewno moralny?

Jeśli interesuje Cię podróżowanie śladami śmierci sięgnij po Detektywa 3/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Mroczna turystyka: podróżowanie śladami śmierci”). Cały numer do kupienia TUTAJ.