Zabójstwo Krzysztofa Leskiego: kasacja prokuratora

Zabójstwo Krzysztofa Leskiego wstrząsnęło Polską na początku stycznia 2020 roku. Sąd pierwszej instancji skazał oskarżonego na karę 25 lat pozbawienia wolności. Sąd apelacyjny utrzymał wyrok w mocy. Prokurator generalny wniósł kasację i domaga się kary dożywocia.

Do zamordowania znanego dziennikarza doszło w sylwestrową noc 31 grudnia 2019 roku. Mężczyznę zabił 33-letni wówczas Łukasz B., zadając mu kilka ciosów nożem w szyję. Sprawca, którego dziennikarz przygarnął pod swój dach, sam zgłosił zabójstwo kilka dni po dokonaniu czynu. Jak mówił później przed sądem, do morderstwa nakłonił go diabeł, z którym miał podpisać pakt.

Sąd Okręgowy w Warszawie skazał  Łukasza B., oskarżonego o dokonanie zabójstwa dziennikarza Krzysztofa Leskiego i przywłaszczenie należących do niego rzeczy na karę 25 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna ma odbywać karę w systemie terapeutycznym. “Zabił człowieka dobrego, ufnego i życzliwego” – podkreślił sąd.

Autor aktu oskarżenia prok. Tomasz Pyzara wnosił, by sąd dożywotnio pozbawił wolności oskarżonego. Łukasz B. i jego obrońca prosili o łagodniejszy wyrok – 15 lat więzienia.

Zabójstwo Krzysztofa Leskiego. “Podpisałem pakt z diabłem”

Kilka godzin przed ogłoszeniem wyroku odbyła się ostatnia rozprawa przeciwko Łukaszowi B. Zeznania złożyła znajoma oskarżonego, która opisała relacje między nim, a zamordowanym Krzysztofem Leskim.

Z jej zeznań wynika, że były one przyjacielskie i pozbawione napięć. Po przesłuchaniu tego świadka Łukasz B. złożył oświadczenie, w którym zaprzeczył dotychczas składanym wyjaśnieniom. Twierdził, że do zabójstwa dziennikarza doszło w tzw. obronie koniecznej, bo Leski miał rzucić się na niego z nożem. Po wysłuchaniu oskarżonego sędzia Danuta Kachnowicz zamknęła przewód sądowy i udzieliła głosu stronom.

Sędzia Danuta Kachnowicz stwierdziła, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości i – za zabójstwo oraz kradzież – wymierzyła mu karę łączną 25 lat pozbawienia wolności, którą Łukasz B. ma odbywać w systemie terapeutycznym. Jednocześnie przewodnicząca pięcioosobowego składu orzekającego poinformowała, że druga sędzia Agnieszka Domańska, wyraziła zdanie odrębne co do orzeczonej wobec Łukasza B. kary. Domańska podzieliła wniosek prokuratora o dożywotnią izolację sprawcy.

Nóż miał 22 centymetrów długości

– W ustnych motywach wyroku sąd szczegółowo opisał zdarzenie, które zakończyło życie Krzysztofa Leskiego. Łukasz B., wówczas współlokator dziennikarza, w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 2020 roku był pod wpływem alkoholu, gdy “wziął nóż (…), wszedł do pokoju, w którym spał pokrzywdzony – relacjonowała sędzia Kachnowicz.

Z opinii sekcyjnej wynika, że rana na szyi Leskiego miała 22 cm długości. – Po wszystkim (…) zabrał kartę płatniczą, telefon komórkowy, zdjął z siebie zakrwawione ubrania, po czym opuścił i zamknął mieszkanie  – kontynuował opis zbrodni sąd.

Oskarżony przez kilka dni – jak wyjaśniał – bez celu podróżował po kraju. Był w tym czasie w Szczecinku, Gdańsku, Częstochowie i w końcu w Krakowie. O tym, że Krzysztof Leski nie żyje, policja dowiedziała się od Łukasza B. 6 stycznia 2020 roku wczesnym rankiem zgłosił się do funkcjonariuszy patrolujących Rynek Główny w Krakowie. Podał policjantom swoje dane i pytał, czy jest poszukiwany. Następnie oświadczył, że w noc sylwestrową pozbawił życia znanego dziennikarza.

Ciało Leskiego ujawniono tego samego dnia, znaleziono w łóżku. Na miejscu zbrodni sprawca zostawił kuchenny nóż, na którym były jego ślady biologiczne. Oskarżony od początku przyznawał się do winy. Twierdził, że do zabójstwa Leskiego nakłonił go diabeł, którego spotkał po zażyciu “jakiejś tabletki”.

Zabójstwo Krzysztofa Leskiego: oskarżony poczytalny

– Podpisałem pakt z diabłem, że będę co miesiąc zabijał człowieka. Pan Leski był pierwszy” – mówił po zatrzymaniu. “Około godziny 1 w nocy diabeł przyszedł i kazał mi go zabić. On musiał mi przypomnieć o tym pakcie, bo ja zapomniałem. Gdy diabeł znów przyjdzie, dokonam zabójstwa kolejnej osoby” – wyjaśniał w styczniu 2020 roku przesłuchiwany w prokuraturze.

– Sąd nie dał wiary, że oskarżony działał pod wpływem demona. Nielogiczne i sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym są także wyjaśnienia oskarżonego złożone w dniu dzisiejszym, w których powiedział, że do zdarzenia doszło na skutek obrony koniecznej. Czemu wcześniej tego nie powiedział? Czemu nie uciekał, czując zagrożenie? Sąd uznał, że zmiana wyjaśnień jest linią obrony, mającą na celu przedstawienie Krzysztofa Leskiego jako agresora. Sytuacji, która według oskarżonego, miała zajść , nie sposób sobie wyobrazić. Gdyby była jakaś awantura, pokrzywdzony by się bronił. Na pewno by się tak dobrowolnie nie poddał  – stwierdziła sędzia Kachnowicz.

Sędzia podkreśliła, że oskarżony został przez biegłych uznany za osobę poczytalną, która była świadoma tego co robi.

– Zabił swojego dobroczyńcę, który dał mu przysłowiowy dach nad głową, pomagał mu wyjść z nałogu, znaleźć pracę, stanąć na nogi. Zabił człowieka dobrego, ufnego i życzliwego, który całe życie pracował jako dziennikarz i pomagał innym w potrzebie – podkreśliła sędzia.

Łukasz B. został przez sąd określony jako osoba wysoce zdemoralizowana, która działała z wyjątkowo niskich pobudek.

– Chodziło tylko o pieniądze – mówiła sędzia Kachnowicz. Jako okoliczności łagodzące sąd uznał okazywaną przez oskarżonego skruchę i chęć przeproszenia rodziny, a także trudne warunki, w których dorastał Łukasz B.

– Sąd pokłada nadzieję, że dłuższa resocjalizacja, terapia i odwyk powinny tak zadziałać, że oskarżony będzie jeszcze osobą pożyteczną społecznie – stwierdziła przewodnicząca.

Poznali się w szpitalu

Krzysztof Leski i jego zabójca poznali się jesienią 2019 roku w szpitalu, gdzie dziennikarz się leczył. To właśnie wtedy Leski miał zaproponować Łukaszowi B. możliwość zamieszkania w jego domu. Mężczyzna, którego zaprosił pod swój dach, utrzymywał się z prac dorywczych, nie miał gdzie mieszkać. W przeszłości wielokrotnie karano go za kradzieże.

Jedna z przyjaciółek ofiary powiedziała śledczym, że Krzysztof Leski “nie bał się zapraszać do siebie ludzi z ulicy”, bo był bardzo ufny. Otwartości na ludzi miały go nauczyć zagraniczne podróże, gdzie często korzystał z tzw. couchsurfingu, czyli zakwaterowania u obcych osób w ich mieszkaniu. Z relacji jego przyjaciół wynika, że dziennikarz żył tak od zawsze. Na kilka godzin przed śmiercią Leski napisał na swoim blogu, że “to nie był aż tak zły rok. Odzyskałem wiarę w sens życia będącego czymś więcej niż codzienna wegetacja” – można przeczytać na www.leskipedia.xyz. “Jaki był Twój 2019? Nie wiem. Życzę Tobie i sobie, by był wspaniały” – napisał dziennikarz.

Krzysztof Leski karierę dziennikarską rozpoczął na początku lat 80. w prasie Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a potem Agencji Solidarność. W stanie wojennym był internowany. Po 1989 r. publikował w “Gazecie Wyborczej”, później przez wiele lat współpracował w TVP, gdzie prowadził m.in. “Wiadomości”. Był korespondentem “The Daily Telegraph” i BBC. Publikował też m.in. we “Wprost”, “Polityce” i “Press”. Był synem Kazimierza Leskiego, pseudonim “Bradl”, żołnierza Armii Krajowej i uczestnika Powstania Warszawskiego. Spoczął na warszawskich Powązkach.

Zabójstwo Krzysztofa Leskiego: rozterki Temidy

W grudniu 2021 roku sąd apelacyjny podtrzymał wyrok pierwszej instancji. Do obu orzeczeń w tej sprawie złożono zdania odrębne, w których wskazano na konieczność wymierzenia kary dożywocia. W kasacji do prawomocnego wyroku wskazał na “głęboką demoralizację sprawcy, ale także na jego nieprzewidywalność, brutalność, całkowitą niepodatność na resocjalizację”.

Jak przekazała w komunikacie Prokuratura Krajowa, z wyrokiem sądu apelacyjnego nie zgodził się prokurator generalny. Złożył w tej sprawie skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, w której wniósł o uchylenie części orzeczenia dotyczącej wymiaru kary i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.

“Głęboka demoralizacja sprawcy”

Według prokuratora kara w tej sprawie jest rażąco łagodna, nie spełnia wymogów prewencji indywidualnej i przeczy względom na społeczne oddziaływanie kary.

W kasacji prokurator wskazał na bardzo wysoki stopień zawinienia sprawcy, który – jak zaznaczono – nie zawahał się użyć niebezpiecznego narzędzia, zadając śmierć bezbronnej ofierze. “Uczynił to bez żadnego, najmniejszego powodu. Zachowanie Łukasza B. szczególnie bulwersuje w świetle tego, że dziennikarz udzielił mu schronienia we własnym domu, ze wszech miar usiłując mu pomóc” – podała prokuratura.

Zdaniem prokuratora, wskazuje to nie tylko na głęboką demoralizację sprawcy, ale także na jego nieprzewidywalność, brutalność, całkowitą niepodatność na resocjalizację oraz stwarzane przez niego realne zagrożenia dla społeczeństwa.

W kasacji zwrócono też uwagę na to, że sąd okręgowy “nie dokonał ani skrupulatnej oceny zachowania oskarżonego z perspektywy wszystkich dyrektyw sądowego wymiaru kary, ani wszechstronnej analizy jego osobowości, umniejszając tym samym w sposób nieuzasadniony znaczenie wielu przesłanek, związanych z samym czynem, a w szczególności z osobą sprawcy”.

“Nie poddaje się resocjalizacji”

Sprzeciw prokuratury budzi też okoliczność łagodząca, za którą sąd przyjął młody wiek sprawcy. Śledczy zwrócili w kasacji uwagę, że mężczyzna dokonując mordu, miał 33 lata. “Uwzględniając jego dotychczasową linię życiową i podejmowane z własnej woli wybory, ewidentnym jest, że dokonanie zabójstwa bezbronnego człowieka nie mogło wynikać z niedojrzałości charakteryzującej młody wiek” – zaznaczono.

W kasacji wskazano też, że sąd nie dokonał wnikliwej opinii biegłych. Z opinii tych zaś wynika, że skazany mężczyzna przejawia małe poczucie odpowiedzialności społecznej, lekceważy ogólnie przyjęte normy społeczne. Ponadto nie ma gotowości do ponoszenia konsekwencji własnych działań. Biegli wskazali też, że Łukasz B. przejawia brak jakiekolwiek motywacji do funkcjonalnego działania i zmiany trybu życia.

Według prokuratury sąd apelacyjny wadliwie nie nadał też nadmiernego znaczenia uprzedniej karalności sprawcy. W kasacji wskazano, że mężczyzna był wcześniej czterokrotnie karany za umyślne przestępstwa przeciwko mieniu. To dowodzi – zdaniem śledczych – rażącego lekceważenia przez oskarżonego norm i zasad. Zaznaczono przy tym, że mężczyzna nie wykorzystał szans na resocjalizację w warunkach kar wolnościowych.

Prokuratura zaznaczyła przy tym, że Łukasz B. nie poddaje się jakimkolwiek działaniom resocjalizacyjnym. Postępujący stopień jego zdemoralizowania jest wyjątkowo wysoki. Podkreślono, że z uwagi na negatywną prognozę co do możliwości zresocjalizowania mężczyzny, tylko kara dożywotniego więzienia może zabezpieczyć społeczeństwo przed jego przyszłą agresją.

Zabójstwo Krzysztofa Leskiego: kim był dziennikarz?

Krzysztof Leski karierę dziennikarską rozpoczął na początku lat 80. w prasie Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a potem Agencji Solidarność. W stanie wojennym był internowany. Po 1989 roku publikował w “Gazecie Wyborczej”, później przez wiele lat współpracował z TVP, gdzie prowadził m.in. “Wiadomości”. Był korespondentem “The Daily Telegraph” i BBC. Publikował też m.in. we “Wprost”, “Polityce” i “Press”. Był synem Kazimierza Leskiego, pseudonim “Bradl”, żołnierza Armii Krajowej i uczestnika Powstania Warszawskiego. Spoczął na warszawskich Powązkach.

Jarosław Ziętara: Dziennikarz, który wiedział za dużo… Czytaj TUTAJ.

Źródło: polsatnews.pl, rmf24.pl, PAP

Fot. wikipedia.org