Zabójstwo oficera wywiadu to rzadkie zdarzenie notowane w kronikach kryminalnych. Biorąc pod uwagę specyfikę tajnych służb – zresztą nie tylko w Polsce – można spodziewać się, że ustalenie sprawcy to trudna i żmudna praca. Tak było i w tym wypadku. Hipotezy, wersje, niesamowite nowe fakty
Kiedy na miejscu zabójstwa Bolesława T. zjawiła się ekipa dochodzeniowa stołecznej policji nic nie wskazywało, że zaczyna się śledztwo w niezwykle trudnej sprawie. Z jednej strony był zagadkowy życiorys ofiary, z drugiej – równie tajemnicze interesy, w których pośredniczył zamordowany mężczyzna.
Do tego wszystkiego w tle pojawiły się tajne służby, próba sprzedaży kilkudziesięciu ton złota oraz tzw. czerwonej rtęci – surowca, z którego podobno można było wyprodukować broń atomową. Z takim nagromadzeniem niesamowitych zdarzeń policjanci nie mieli chyba jeszcze nigdy do czynienia!
Zabójstwo oficera wywiadu: jak to się zaczęło?
Był lutowy wieczór 1991 roku, dochodziła godzina 22., kiedy na biurku oficera dyżurnego Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Mokotów zadzwonił telefon. Policjant, kolejny już raz podczas pełnionej służby, podniósł słuchawkę.
– Policja? Chciałem zgłosić przestępstwo. Ktoś zamordował naszego sąsiada – poinformował bardzo denerwowany rozmówca
– Skąd pan dzwoni? Czy może pan przybliżyć okoliczności zdarzenia? Gdzie doszło do przestępstwa? – policjant od razu zadał kilka pytań, bo sądząc z głosu mężczyzny nie był to głupi dowcip. Konkretnie i rzeczowo odpowiadał na pytania. Kilka minut później na miejscu zabójstwa zjawiła się policja i pogotowie.
Zabójstwo oficera wywiadu. Mroczny świat tajnych służb. Chcesz poznać kulisy tej zbrodni? Sięgnij po miesięcznik „Detektyw” 9/2024 (tekst Pawła Wojciechowskiego „Jeden precyzyjny strzał”.) Cały numer do kupienia TUTAJ.