Zabójstwo pielęgniarki. Jaki był finał tej sprawy?

Zabójstwo pielęgniarki. – Kiedy moja mama zaginęła, od razu pomyślałem wtedy o Andrzeju O. – opowiadał syn kobiety, Piotr. – Ten człowiek od dawna groził mamie śmiercią. Mówił, że jeśli on nie może jej mieć, nie będzie jej miał żaden. Był zazdrosny i nieobliczalny. Musicie go przesłuchać.

Kiedy nie ma zwłok zamordowanej osoby – najważniejszego dowodu popełnionej zbrodni – przestępcy czują się bezkarni. Temida i na to ma sposób: każda osoba, która jest na miejscu zdarzenia, pozostawia jakiś ślad, który można przełożyć na materiał dowodowy.

Co jednak zrobić w przypadku, gdy brakuje takich śladów, a wina domniemanego sprawcy jest prawie pewna?! Jak udowodnić taką zbrodnię? Czy w ogóle można wtedy wydać wyrok skazujący? Z takim przypadkiem, swego czasu, musieli zmierzyć się sędziowie Sądu Okręgowego w Warszawie.

Bardzo chciała być pielęgniarką

Elżbieta o pracy pielęgniarki  marzyła już jako mała dziewczynka. Dziecięce pragnienia zrealizowała w dorosłym życiu. Pracowała na oddziale immunologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Z mieszkania na Żoliborzu dojeżdżała tam tramwajem linii 22. Wysiadała na przystanku przy obecnym Rondzie Daszyńskiego, przesiadała się do autobusu, a ostatnie metry do pracy pokonywała spacerem. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, rok za rokiem.

Praca w szpitalu była jej powołaniem. Koleżanki i przełożeni mieli o niej jak najlepszą opinię. Była zaangażowana, kochała małych pacjentów, gotowa im była oddać serce. Jeśli potrzebne było zastępstwo na oddziale, zgadzała się na dodatkowy dyżur. Zawsze uśmiechnięta i wyrozumiała „ciocia Ela” przytulała chore dzieci i traktowała je jak swoje. Można zaryzykować twierdzenie, że w czepku urodzona. Oczywiście tym pielęgniarskim.

Trochę gorzej układało się jej w życiu prywatnym. Po rozwodzie mieszkała z nastoletnim synem. Doskonale się z nim rozumiała, chłopak nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Brakowało jej jednak męskiego towarzystwa. Takiego na stałe, a nie tylko do zabawy.

– Mama była bardzo towarzyską osobą – opowiadał o niej syn Piotr. – Lubiła kino, jazdę na rowerze. Kochała Mazury. Często tam wyjeżdżaliśmy i nigdy się nie nudziliśmy.

Ostatni dyżur pielęgniarki

Andrzeja O. poznała w styczniu 1997 roku. To był burzliwy związek. Po pierwszym zauroczeniu partnerem zaczęła dostrzegać jego wady. Mężczyzna nie miał stałej pracy i nadużywał alkoholu. Żył z dnia na dzień, raczej nie myślał poważnie o przyszłości. Mimo to coś ją do niego ciągnęło. Kłócili się, było kilka „cichych” dni, ale potem znowu wracali do siebie.

Dorastający syn nie darzył Andrzeja O. sympatią. Również ojciec Elżbiety  krzywym okiem patrzył na jej partnera. To pewnie dlatego kobieta rzadko zapraszała go do swojego domu na niedzielne obiady z rodziną. Najczęściej spotykali się gdzieś na mieście albo w mieszkaniu Andrzeja.

Z czasem również sama Elżbieta miała go dosyć. Mężczyzna kilka razy podniósł na nią rękę, stawał się coraz bardziej zaborczy i zazdrosny. Z perspektywy czasu nie dało się ukryć, że to był toksyczny związek, w którym – jak w piosence – po burzy znów świeciło słońce. Elżbieta najwyraźniej chciała zerwać z Andrzejem, ale coś ją powstrzymywało przed podjęciem tej ostatecznej decyzji. Trwała w tym chorym układzie, który coraz mniej się jej podobał, ale obawiała się reakcji partnera.

Wreszcie powiedziała głośne i stanowcze „dość”. Długo do tego dojrzewała , ale w końcu się odważyła.

– Koniec z nami – wykrzyczała mu prosto w oczy po kolejnej awanturze.

***

Mężczyzna był bardzo niezadowolony z tej decyzji. Nie mógł się z tym pogodzić, że Elżbieta zniknęła z jego życia. Tymczasem kobieta odzyskała dawny wigor. Znowu uśmiechała się do ludzi, chciało jej się żyć. Podczas wakacji na Mazurach poznała mężczyznę – Andrzeja P., w którym się zakochała.

– Kilka razy Andrzej P. pojechał z nami na Mazury i widziałem swoją dawną mamę – wspominał Piotr. – Była znowu szczęśliwa. W jej poprzednim związku nie było takiej radości.

Tymczasem jej poprzedni partner nie mógł pogodzić się z odejściem Elżbiety i za wszelką cenę chciał, aby do niego wróciła.

Stalking nie jest żadną chorobą Kiedy prośby i błagania nie przekonały kobiety do powrotu, Andrzej O. postanowił uprzykrzyć im życie.

Zabójstwo pielęgniarki. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 11/2022 (tekst Macieja Snarskiego pt. Ostatni dyżur pielęgniarki). Cały numer do kupienia TUTAJ.