Zabójstwo przedsiębiorcy z Białegostoku

Zabójstwo przedsiębiorcy z Białegostoku. Był przedsiębiorczy, miał dryg do interesów. Razem z siostrą prowadził kilka dobrze prosperujących sklepów. W życiu prywatnym również układało mu się całkiem nieźle. Był ojcem 2-letniej córki, a za kilka miesięcy na świecie miał pojawić się jego syn. Niestety, Grzegorzowi nie było dane go poznać…

Grzegorz D. od kilku lat mieszkał w Białymstoku. Pochodził z niewielkiego miasta w woje-wództwie lubelskim, ale po ukończeniu studiów wyjechał stamtąd wraz z siostrą. Postanowili wybrać większą miejscowość, bo wiedzieli, że tam mają możliwości rozwoju. Już w Białymstoku Grzegorz poznał swoją przyszłą żonę – Agatę. Wkrótce postanowili się pobrać, a niebawem na świecie powitali swoje pierwsze dziecko – córkę Magdę.

W międzyczasie Grzegorz sporo pracował. Został ajentem sklepu i bardzo dobrze mu szło, co nie pozostało niezauważone przez jego szefów. Postanowili powierzyć mu te placówki, które zostały zaniedbane przez innych ajentów. Pochwały są miłe, Grzegorz czuł się doceniony, ale nowe obowiązki wiązały się z tym, że coraz później wracał do domu. Mężczyzna musiał wykonywać jeszcze różne czynności po zamknięciu – zamówić, dołożyć, opłacić towar. Nierzadko zdarzało się, że wracał do domu tak późno, że żona i córka już spały. Dlatego Agata nie była zdziwiona, gdy 25 stycznia 2017 roku Grzegorz również nie wrócił po pracy zbyt szybko i po raz kolejny samotnie położyła się spać. Wcześniej naszykowała mu tylko worek ze śmieciami do wyniesienia.

Jak kamień w wodę

Rankiem ze zdziwieniem zauważyła, że mąż nie wrócił na noc. Worek nadal stał tam, gdzie go zostawiła poprzedniego dnia. Nie znalazła również kluczyków do samochodu, który dzień wcześniej pożyczała mężowi. Obiecał wtedy, że zwróci je wieczorem. Wykonała więc naturalną w dzisiejszych czasach czynność – sięgnęła po telefon komórkowy i wystukała numer męża. Za pierwszym razem nie odebrał. „Może jest czymś zajęty w sklepie” – przeszło jej przez głowę. Jednak, gdy kolejne połączenia pozostawały bez odpowiedzi, kobieta zaczęła się niepokoić. To była dla niej nowa sytuacja. Mąż nigdy nie znikał bez powodu.

Agata postanowiła skontaktować się z siostrą Grześka, Anią. Liczyła na to, że może ona wie, co się stało z mężczyzną.

– Cześć Aniu. Grzesiek nie wrócił na noc do domu. Nie wiesz, co się stało? Miał jakieś zaległości do nadrobienia w firmie? – zapytała zaniepokojona Agata.

– Jak to nie wrócił na noc? – zdziwiła się Ania. – Nic mi nie wspominał o żadnych zaległościach. Nie mam pojęcia, co mogło się stać. Z tego co wiem, nie ma go dziś w żadnym z naszych sklepów.

Zabójstwo przedsiębiorcy z Białegostoku

Agacie zrobiło się słabo. Była w ciąży, silne emocje nie były wskazane w jej stanie. Ustaliły z Anią, że kobieta zadzwoni do ich rodziców. Może Grzesiek pojechał do nich i nic im nie powiedział? Agata w tym czasie miała ponownie próbować skontaktować się z mężem. Po kilku minutach kolejne próby dodzwonienia się do Grześka, przerwał telefon od Anny. Niestety, nie miała dobrych wiadomości.

– Rodzice też nic nie wiedzą na temat Grześka. Nie było go u nich wczoraj ani dziś – powiedziała Ania. – Mama ma złe przeczucia. Powiedziała, że przyjadą dziś do nas.

Kobiety w międzyczasie obdzwoniły szpitale w Białymstoku. Kilka lat wcześniej Grzegorz miał poważne problemy zdrowotne – chorował na nerki. Agata i Ania obawiały się, że dolegliwości wróciły i mężczyzna mógł gdzieś zasłabnąć. Ale i ten trop okazał się nietrafiony. W żadnym ze szpitali nie przyjmowano w ciągu minionej doby mężczyzny o nazwisku Grzegorza.

Do Białegostoku przyjechali rodzice Grześka i Ani D. Wspólnie ustalono, że czas powiadomić policję. Jak powie później matka mężczyzny, funkcjonariusze nie od razu chcieli przyjąć zgłoszenie. Zapewne sądzili, że minęło jeszcze zbyt mało czasu i mężczyzna sam się znajdzie. Mundurowi przyjęli jednak w końcu zawiadomienie i rozpoczęto oficjalne poszukiwania zaginionego.

Wystarczyło, że zobaczyła włosy

Rodzina nie miała zamiaru siedzieć bezczynnie. O zaginięciu Grzegorza krewni poinformowali jego dwóch najbliższych kolegów, którzy aktywnie włączyli się w poszukiwania mężczyzny. Przygotowali plakaty z wizerunkiem zaginionego i zdjęciem jego samochodu, bo auto także zniknęło. Na plakatach umieścili też cztery numery telefonów – do żony i siostry Grzegorza, a także do siebie samych. Potem, we czwórkę, rozwieszali je po całym mieście.

– Każda informacja jest dla nas bardzo ważna, dlatego jeżeli ktoś jakieś posiada, prosimy o kontakt, czy to z policją, czy z nami – apelowali krewni.

Sprawa zaginięcia młodego mężczyzny zyskała duży rozgłos. Bez przesady można stwierdzić, że całe miasto wiedziało o zniknięciu Grzegorza. Z jednej strony dawało to rodzinie nadzieję na uzyskanie jakichś wiarygodnych informacji mogących naprowadzić policję na właściwy trop, z drugiej – stwarzało pole popisu dla oszustów.

Zabójstwo przedsiębiorcy z Białegostoku

– Owszem, odzew był – przyznała „Kurierowi Porannemu” matka Grzegorza. – Ale dzwoniły osoby, które nie chciały się przedstawić, które zabraniały zapisać swego numeru telefonu.

O tym, na ile bezwartościowe były niektóre informacje świadczy sytuacja, gdy zadzwonił ktoś z zagranicy z wiadomością, że widział Grzegorza. Z tym, że rodzina już wtedy wiedziała, że mężczyzna został znaleziony martwy.

Zagadka zniknięcia Grzegorza rozwiązała się 31 stycznia 2017 roku. Tego dnia przypadkowy przechodzień spacerujący wzdłuż rzeki Narwi natrafił na zwłoki mężczyzny. Leżały w niewielkim zagłębieniu. Spacerowicz natychmiast powiadomił policję. Jadąc na miejsce, funkcjonariusze podejrzewali, że mogą tam zastać zwłoki poszukiwanego Grzegorza.

Zabójstwo przedsiębiorcy z Białegostoku. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 3/2023 (tekst Anny Frej pt. Śmierć w rozliczeniu). Cały numer do kupienia TUTAJ.