Czarna kartka z kalendarza: 31 lipca. 31 lipca 2005 roku doszło do okrutnej zbrodni. Sprawa była opisywana przed media jako „zabójstwo w Dolinie Chochołowskiej”. Ofiarą padła Katarzyna P. – 22-letnia studentka z województwa lubuskiego.
Jak napisał przed laty dziennikarz „Gazety Krakowskiej”: “Gdyby nie pies Brutus, który w chaszczach nad potokiem u wylotu Doliny Chochołowskiej odkrył reklamówki z rzeczami i dokumentami turystki, pewnie nigdy by Katarzyny Proch ani jej mordercy nie znaleziono. Nikt bowiem nie szukałby dziewczyny w Tatrach. W ostatnim SMS-ie wysłanym do matki pisze, że zostaje jeszcze w Gdańsku, a Tatry mogą poczekać… Nie wiadomo dlaczego Katarzyna zmieniła zdanie i już po dwóch dniach była w Zakopanem. Prawdopodobnie swego mordercę poznała tuż po tym, jak wysiadła z autobusu na zakopiańskim dworcu PKS, gdzie Paweł H. ,naganiał” gości dla jednego z właścicieli kwater. Razem z 36-letnim mężczyzną, który przedstawiał się jako przewodnik tatrzański oraz ratownik TOPR, Katarzyna jedzie w Tatry: kilka nocy spędza w szałasie pasterskim, a noc z 30 na 31 lipca – w schronisku w Dolinie Chochołowskiej. Oboje wychodzą stąd rano. Po paru godzinach Katarzyna już nie żyje”.
Jak okaże się w śledztwie zabójca nie tylko zamordował, ale również zgwałcił swoją ofiarę. Paweł Hajduk był recydywistą: wcześniej już dokonał dwóch gwałtów ze szczególnym okrucieństwem. Za jeden przesiedział w więzieniu 6 lat. Za drugi – poszukiwała go policja w Białymstoku. Zakład karny upuścił w 2001 roku.
Zabójstwo w Dolinie Chochołowskiej: oskarżenie i wyrok
Pawła Hajduka, oskarżonego o zabójstwo w Dolinie Chochołowskiej, skazano na karę dożywotniego pozbawienia wolności. O przedterminowe zwolnienie skazany będzie mógł ubiegać się dopiero po 30 latach odsiadki. Sąd nazywał 38-letniego mężczyznę “wilkiem w owczej skórze”, który “wykorzystał miłość do gór” studentki, przypadkowo spotkanej w Zakopanem. Podał się za miłośnika gór i przewodnika, a potem brutalnie zgwałcił i zabił dziewczynę.
Sędzia podkreślił, że dożywocie to kara sprawiedliwa, gdyż Hajduka już wcześniej karano za brutalne gwałty.
– Czy jeszcze więcej młodych dziewczyn musiałby skrzywdzić skazany, żeby sąd mógł sięgnąć po najwyższą karę? – pytał retorycznie sędzia.
Sprawą zajmował się białostocki sąd, bo na Podlasiu mieszka większość pokrzywdzonych i świadków. Ze względu na jej charakter, proces był utajniony. Sąd zezwolił na publikację nazwiska skazanego.
Sąd apelacyjny, a potem Sąd Najwyższy utrzymały wyrok w mocy.
Jak stwierdził w uzasadnieniu wyroku sędzia: – Celem działania oskarżonego nie było tylko zaspokojenie popędu płciowego, ale także zadanie ofierze bólu, cierpień, a w konsekwencji śmierci. Dlatego o żadnych warunkach łagodzących nie może być mowy.
Więcej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ.
Fot. pixabay.com