Zabójstwo w Krakowie. Piotr powiedział, że „musi dokończyć tę robotę”. Usiadł okrakiem na pobitym, odsłonił nogawkę spodni, odpiął przyczepiony taśmą samoprzylepną nóż kuchenny i z dużą siłą zadał nim trzy ciosy w klatkę piersiową ofiary.
Świadkowie widzieli, że w tamtej chwili był czerwony na twarzy i „oczy miał jak wariat”. Z lokalu wyszła wtedy Milena, a Piotr powiedział do niej głośno:
– Chyba go zabiłem, chodźmy stąd.
Miał zakrwawione ręce, w dłoni trzymał nóż i przystawił jeszcze ostrze do szyi świadka tragedii, Zbigniewa F.
Demony przeszłości w końcu dopadły Piotra G. Choć odsiedział całą karę 15 lat za zabójstwo w centrum Krakowa, policjanci mieli go stale na oku, gdy wyszedł na wolność. I zatrzymali, gdy wziął się za handel narkotykami.
Zabójstwo w Krakowie
W kwietniu 1999 roku Piotr był 19-letnim studentem pierwszego roku prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przepisów kodeksu karnego dopiero miał się uczyć, ale życie pokazało, że najpierw postanowił na własnej skórze sprawdzić, jak to jest z tą odpowiedzialnością za ich złamanie. Zwykle przebywał w centrum miasta ze swoimi znajomymi, popijali w knajpach piwo, podrywali dziewczyny, życie stało przed nimi otworem. Z nudów i dla pieniędzy robili różne rzeczy.
Tamtego słonecznego dnia Piotr trzymał się razem z 20-letnim Grzegorzem L., karanym już za rozboje i kradzież. Był też z nimi 31-letni Włodzimierz Ś., mężczyzna z długą kryminalną przeszłością za oszustwa i włamania. We trzech kręcili się koło dworca PKS, gdy doszło do incydentu w okolicy nieistniejącego już baru Smok. Zaczęło się od tego, że do wracającego z pracy elektryka, 50-letniego Andrzeja A., podszedł nieznany mu mężczyzna z jednoznaczną w swojej wymowie ofertą erotyczną.
– Mam dwie dziewczyny „na sprzedaż”, każdą za 50 zł – kusił.
Cena nie była wygórowana, więc elektryk uległ pokusie. Tym bardziej, jak potem napisał w notatce urzędowej policjant, „jedna z dziewczyn ocierała się biustem o pokrzywdzonego”. Andrzej A. wybrał do towarzystwa piersiastą 18-letnią Kaśkę, a 22-letnia Anka została na lodzie. Elektryk dał mężczyźnie umówione 50 zł, ale dziewczyna – zamiast wsiąść grzecznie do taksówki z klientem – rzuciła się do ucieczki w kierunku baru Smok. To był raczej plan wcześniej umówiony ze wspólnikami. Andrzej A. pogonił kilkadziesiąt metrów za wybranką i tam wpadł na trzech rosłych osobników.
Zabójstwo w Krakowie
– Otoczyli mnie tak ciasno, że nie miałem ruchu, nie mogłem drgnąć, przeszukali mi kieszenie, zabrali portfel, w którym było ze 200 zł – zeznał potem pokrzywdzony.
Kazali mu jeszcze otworzyć neseser, ale w nim nie było nic cennego, więc z pieniędzmi elektryka lekkim truchtem ruszyli w kierunku pobliskiego lokalu Ermitaż. Tam dopadł ich policyjny pościg, bo Andrzej A. nie był skłonny tak łatwo rozstać się z ciężko zarobioną gotówką. Tym bardziej, że jego usługa seksualna nie została zrealizowana. Patrol policji bez kłopotu zatrzymał trzech rabusiów.
– Nie przyznajemy się do winy – zgodnie twierdzili podczas przesłuchania Grzegorz L., Włodzimierz Ś. i Piotr G.
Mężczyzn puszczono wolno z aresztu do czasu wyjaśnienia sprawy w prokuraturze, a potem przed sądem. Wyrok za dokonany przez nich rozbój zapadł po wielu latach, bo w 2014 roku.
Zbrodnia w centrum Krakowa
Pół roku po tym incydencie koło dworca PKS głośno zrobiło się w Krakowie o jednym z trzech sprawców napaści na elektryka, czyli o Piotrze G. Wprawdzie młody mężczyzna prawniczych studiów jeszcze nie skończył, ale w październikową noc 1999 roku, z miłości do swojej dziewczyny Mileny, zorganizował przyjęcie urodzinowe. Była o rok młodsza, ładna i liczyła, na stały związek z Piotrem.
Bawili się w znanym krakowskim lokalu Dolce Vita na odchodzącej od Rynku Głównego ulicy Grodzkiej. Oboje tego dnia świętowali fakt zaręczyn, w bardzo uroczystej formie zostali narzeczonymi i przy okazji obchodzili 18. urodziny dziewczyny. Parą byli od 10 miesięcy, 2 miesiące wcześniej urodziło się im dziecko, śliczny synek. Życie pary zapowiadało się jak sielanka. Piotr: wysoki, dobrze zbudowany, 19-letni wtedy chłopak, nie był jeszcze karany. Sprawa rozboju dokonanego ze wspólnikami miała mieć swój finał sądowy dopiero w dalekiej przyszłości. Milena: niska, drobna 18-latka, z czarnymi włosami nie wyglądała na młodą matkę. Raczej na uczennicę szkoły średniej i to przed maturą. Para mieszkała u jej ojca na obrzeżach Krakowa.
Zabójstwo w Krakowie. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 4/2024 (tekst Marcina Grzybczaka pt. Zbrodnia, miłość i narkotyki). Cały numer do kupienia TUTAJ.