Zabójstwo w Olsztynie. Czy Gruzin tylko się bronił?

Oskarżony o zabójstwo w Olsztynie 27-letniego Filipa – obywatel Gruzji po wyroku sądowym wyszedł z aresztu śledczego. Wzbudziło to kontrowersje obserwatorów tego tragicznego zdarzenia. Ale ślepa Temida uznała, że choć Aslani L. przekroczył granice obrony koniecznej, to działał pod wpływem strachu i zagrożenia własnego życia.

Historię z października 2020 roku, która wydarzyła się na olsztyńskim osiedlu Jaroty, początkowo obrazowały radykalne tytuły tabloidów: „Na ulicy został brutalnie zaatakowany! Otrzymał kilka ciosów w plecy! Nawet nie mógł się bronić!”, „Filip nie zobaczy już swoich dzieci! Zginął z rąk nożownika! Szokujące szczegóły zbrodni w Olsztynie!”, „Morderca odebrał mi synka! Zadźgał Filipa nożem, bo chciał się wyżyć?”. Dalej jest „reporterski” opis zdarzenia: „Ktoś znalazł Filipa leżącego twarzą do ziemi. Miał słuchawki na uszach. Zapewne nawet nie słyszał, jak morderca za nim szedł i w pewnym momencie zaatakował nożem”. Zrozumiałe, że po takich słowach czytelnicy mogli poczuć gniew i żądzę wymierzenia surowej kary nożownikowi. Tym bardziej, że czytali je w momencie, gdy sprawcy jeszcze nie zatrzymano.

Zabójstwo w Olsztynie – Pięć ciosów w plecy

Pomijając stylistykę brukowców, istotnie na pierwszy rzut oka sprawa wyglądała jednoznacznie i czytelnie. Według oficjalnego raportu śledczych, 27-letni olsztynianin leżał zakrwawiony na trawie obok chodnika przy ul. Krasickiego, gdy po godzinie 2 w nocy z soboty na niedzielę, 18 października 2020 roku, ujrzał go kierowca samochodu, który jechał tamtędy ze swoją dziewczyną. Mężczyzna zawrócił przy markecie Carrefour, by zatrzymać się koło przystanku autobusowego, skąd oboje z kobietą podbiegli do rannego. Młody, dobrze zbudowany mężczyzna leżał na boku, z jego pleców ciekła krew, która utworzyła już dużą plamę.

Świadkowie zobaczyli przy nim telefon komórkowy, z którego dobiegały dźwięki muzyki. Ranny mówił coś niewyraźnie. Z tego bełkotu dziewczyna wyłowiła tylko to, że „dostał kosę”, co w żargonie ulicznym znaczy, że ktoś dźgnął go nożem. Gdy przyjechała wezwana karetka, pokrzywdzony powtarzał słowo: „Telefon”. Kolejny świadek, który akurat pojawił się w tym miejscu, podniósł aparat z ziemi i podał leżącemu. Już w szpitalu, pytany przez ratowniczkę, co się stało, odpowiedział, że stanął w obronie kobiety, którą bił jakiś facet. Za to dostał nożem.

***

Po przyjęciu Filipa K. na SOR, stwierdzono u niego „bocznie do łopatki lewej oraz w okolicy pachowej podłopatkowej 5 ran kłutych długości około 6 cm, jedna z cechami odmy otwartej. Znajdował się on w stanie ogólnym średnim, był pod wpływem alkoholu, wykonane badanie wykazało, że miał 2,11 promila alkoholu we krwi”. Ale w miarę upływu czasu stan pokrzywdzonego się pogarszał. Po kolejnych badaniach rozpoznano u niego „aktywne krwawienie do lewej jamy opłucnowej”. W związku z tym przeprowadzono operację chirurgiczną klatki piersiowej, podczas której stwierdzono uszkodzenia płuca. Wydawało się, że jego życie nie jest zagrożone. Niestety, po czterech dniach pobytu w szpitalu Filip niespodziewanie zmarł (22 października). Jego rodzina miała pretensje do lekarzy, że nie wykazali odpowiedniej czujności. Ale przekazała do przeszczepu narządy mężczyzny (rogówki, nerki i wątrobę), wyrażając nadzieję, że dzięki temu będzie można uratować inne życie. 27-latek był bowiem młodym, silnym i zdrowym mężczyzną.

Zabójstwo w Olsztynie – Poszukiwanie sprawcy

Jeszcze przed śmiercią Filipa rozpoczęto poszukiwanie sprawcy napadu nożownika, bo tak zostało to początkowo przedstawione. Przypomnijmy, że wtedy policja nie miała innych danych dotyczących zdarzenia, żadnych świadków, oprócz lakonicznej relacji poszkodowanego, który nie był trzeźwy, mówiąc oględnie. W pierwszym rzędzie śledczy musieli ustalić, co właściwie się stało obok przystanku MPK na ul. Krasickiego, rozdzielającej dwa olsztyńskie osiedla: Jaroty i Pieczewo.

Po drugie – chcieli znaleźć napastnika, bo cokolwiek się zdarzyło, ciosy nożem musiał ktoś Filipowi zadać. W rezultacie – ciosy śmiertelne! Do poszukiwań włączyła się rodzina ofiary, w tym kuzynka rannego. Kobieta na Facebooku pisała: „W ataku nożownika ucierpiał Filip, syn mojej cioci, lat 27… Brat, syn, ojciec, młody, pełen życia człowiek. Przyjął wiele ciosów nożem. Leży w szpitalu, jego stan jest ciężki. Jesteśmy wszyscy zszokowani i zrozpaczeni. O zajściu dowiedzieliśmy się w poniedziałek, do poniedziałku nie można było się skontaktować z Filipem, rodzina dzwoniła nie wiedząc, że walczy o życie w szpitalu”.

Po śmierci mężczyzny ukazały się komunikaty policyjne. Potem prasa donosiła, że „dzięki pracy funkcjonariuszy policji, a także pomocy znajomych Filipa i mieszkańców Olsztyna udało się złapać sprawcę”. Formalnie jest to prawda, bo istotnie, udało się zlokalizować i zatrzymać sprawcę przy pomocy mieszkańców Olsztyna. Ale pominięto, być może celowo, jeden ważny szczegół. W schwytaniu sprawcy pomogła policji głównie jedna mieszkanka Olsztyna: Joanna A. Gdy ujrzała opublikowane nagranie z monitoringu ze sklepu „Żabka”, na którym to właśnie ona była dobrze widoczna, a także niezbyt wyraźna postać biegnącego za nią mężczyzny…

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa 2/2022 (tekst Macieja Piasta pt. “Jak przerażony Gruzin stał się nożownikiem). Cały numer do kupienia TUTAJ.