Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy: jak to się stało?

Mieczysława Pawlica mieszkała w domu jednorodzinnym wraz z mężem, synem, synową i małą wnuczką. Zwykła kochająca się rodzina, w której wszyscy darzą się miłością i szacunkiem. Pewnej sierpniowej nocy 2015 roku kobieta zniknęła w niezwykle tajemniczych okolicznościach. Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy nie daje się wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób!

Niemal każde zaginięcie człowieka jest zagadkowe i tajemnicze. Nie inaczej jest w przypadku pani Mieczysławy Pawlicy, 60 letniej mieszkanki niewielkiej  miejscowości Romanówka, niedaleko Sandomierza, w województwie świętokrzyskim. Kobieta prowadziła zwykłe, niczym nie wyróżniające się życie. Z trudem się poruszała. Często wymagała pomocy bliskich. Pewnego sierpniowego dnia 2015 roku zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Co się stało? Rodzina, znajomi, przyjaciele, jak również organy ścigani  od ponad 7 lat bezskutecznie próbują odpowiedzieć na te pytania.

Ostatni papieros na balkonie

Mieczysława Pawlica mieszkała w domu jednorodzinnym wraz z mężem, synem, synową i małą wnuczką. Zwykła kochająca się rodzina, w której wszyscy darzą się miłością i szacunkiem. Pani Mieczysława kiedyś pracowała w Urzędzie Gminy, potem jednak zdecydowała, że zajmie się domem. Zajmowała pokoik z balkonem na piętrze. Przeszła kilka operacji kręgosłupa, poruszała się z trudem, zazwyczaj o kulach. Nie uskarżała się na los, radziła sobie z trudnościami codziennego dnia. I choć rodzina namawiała ją, by przeprowadziła się na parter nigdy nie skorzystała z okazji.

Niemal każdego wieczora, przed snem, wychodziła na balkon i zapalała papierosa. To był taki rytuał. Jedna z niewielu przyjemności, o ile w ogóle palenie papierosów można rozpatrywać w tych kategoriach. Robiła tak codziennie, nawet w dniu zaginięcia. Widział ją jeden z sąsiadów. Potem zaginął po niej wszelki ślad.

Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy: Krew na materacu

Romanówka to spokojna wieś, gdzie życie toczy się sennie i powoli.  Leży z dala od głównych szlaków komunikacyjnych. Ludzie tutaj to głównie rolnicy, którzy znają się od pokoleń. Obcego poznają od razu.  Od lat nie wydarzyło się tutaj nic ciekawego. I nagle ta zagadkowa sprawa, która do tej pory spędza sen z powiek nie tylko rodzinie…

60- letnia Mieczysława Pawlica zaginęła w nocy z 17 na 18 sierpnia 2015 roku. Mąż widział ją ostatni raz wieczorem. Około godziny 21. żona poszła do swojego pokoju, na górę – zeznał w trakcie przesłuchania.

18 sierpnia 2015 roku. Wtorek rano. Około godziny 7:00 mąż pani Mieczysławy, Andrzej, idzie do jej pokoju. Nie zastaje tam jednak żony. Jej łóżko jest dokładnie zaścielone i sprawia wrażenie, jakby nikt w nim nie spał. Mężczyzna myśli, że 60-latka wstała wcześniej i poszła nakarmić kury. Od syna dowiaduje się, że nie ma jej na podwórzu.

Pan Andrzej postanawia więc wrócić do pokoju żony. Od razu zauważa kule, bez których pani Mieczysława rzadko się porusza. W pomieszczeniu znajduje się także jej torebka, dokumenty osobiste, pieniądze, leki oraz okulary. W pewnej chwili rozkłada pościel i zauważa kolejny niepokojący sygnał. Jeden z materacy pokryty jest krwią.

Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy: Nie natrafiono na żaden ślad

Potem wydarzenia rozgrywały się wedle podobnego w takich sytuacjach scenariusza. Rodzina natychmiast  zawiadomiła policję. Niedługo potem zaczęły się poszukiwania, jak podkreślają mieszkańcy, zakrojone na dużą skalę.

Ściągnięto specjalistyczny sprzęt – helikopter z kamerą termowizyjną i dron. Przywiezione zostały psy wykorzystywane w akcjach poszukiwawczych.

Policjanci i strażacy przez trzy doby przeczesywali dom, gospodarstwo i całą okolicę. W poszukiwaniach, jak szacują ludzie z Romanówki, mogło uczestniczyć nawet 300 osób. Mieszkańcy także brali w nich udział.

– Sołectwo zajmuje 515 hektarów. Sprawdziliśmy co najmniej 800 hektarów, tak dokładnie, na ile było to możliwe. Potem, w drugim etapie poszukiwań, zostaliśmy wyposażeni w GPS-y. Każdy sektor musiały być sprawdzony wzdłuż i wszerz, metr po metrze. Przeszukane zostały pola, nieużytki, pobliski las, cmentarze, zaglądano do nagrobków i do wszystkich niezabezpieczonych ciężkimi, betonowymi płytami studni – relacjonował dziennikarzom  sołtys Romanówki.

Sprawdzone zostały oczywiście szpitale, placówki pomocowe. Bez skutku. Nie trafiono na żaden ślad.

Psy, jak relacjonują mieszkańcy, nie podjęły tropu poza granicą posesji państwa Pawliców.

Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy: Pytania bez odpowiedzi

Kobieta mieszkała w dwupiętrowym domu jednorodzinnym razem z mężem Andrzejem, synem Jackiem i jego żoną oraz z ich małym dzieckiem. Pani Mieczysława ma jeszcze jedną córkę, Barbarę. Ta jednak dawno wyprowadziła się do większego miasta. Pawlicowie wśród sąsiadów uchodzą za spokojną, pracowitą rodzinę. Są uprzejmi i życzliwi.

– Wydaje mi się, że jest to rodzina sympatyczna, spokojna, może trochę wycofana. Ciężko to określić. Po prostu są osoby, których jest „wszędzie pełno”, a oni żyją swoim życiem i raczej nie uczestniczą w życiu wsi – opowiada nam mieszkanka Romanówki.

W przeszłości pani Mieczysława pracowała w urzędzie gminy w Dwikozach. Gdy na świat przyszły jej dzieci, zdecydowała, że zajmie się domem. Razem z rodziną prowadzi gospodarstwo; hoduje krowy i kury.

Uwagę w pierwszym dniu poszukiwań zwróciła studnia znajdująca się obok domu. Nie używano jej od lat. Była zabita deskami i zarośnięta. Trudno było się do niej dostać. Andrzej Pawlica zauważył, że dwie deski odbito

– Pierwsza myśl była taka, że żona wpadła do studni – mówi mężczyzna.

Głęboką na kilkanaście metrów, suchą studnię dokładnie sprawdzono. Jak relacjonują nasi rozmówcy, sprowadzono w tym celu specjalistyczną jednostkę. Na dnie znaleziono tylko torbę ze śmieciami i kilka gałęzi.

Nie miała żadnych wrogów

Z opinii niemal wszystkich przesłuchanych  świadków jednoznacznie wynika, że Mieczysława Pawlica nie miała żadnych powodów, aby uciec, wyjechać bez słowa, zacząć od nowa życie w nowym miejscu. A jeśli nawet planowała to… doskonale się z tym maskowała. Kobieta wyciągnęła z lodówki mięso na obiad na następny dzień. W mieszkaniu pozostały wszystkie jej rzeczy osobiste, także otwarta książka, którą ostatnio czytała.

Zresztą w ostatnim czasie była ograniczona ruchowa i zdana trochę na pomoc najbliższej rodziny. Wszystko z powodu problemów z kręgosłupem.  Była po kilku operacjach. Wspierała się często o kulach, które do tej pory stoją w kącie w jej sypialni.

W nocy, gdy zaginęła pani Mieczysława, nic niepokojącego, podejrzanego się nie zdarzyło. Nikt niczego nie zauważył i nie usłyszał. Gdyby ktoś obcy kręcił się w pobliżu, szczekałyby psy. Gdyby ktoś planował coś złego, prawdopodobnie by je otruł. Zresztą dlaczego miałby to robić? Jaki miałby motyw? Zemsta? Porachunki osobiste? Żaden z tych motywów nie wchodzi w rachubę

Rodzina na celowniku

Policja wzięła również pod lupę rodzinę 60-latki. Funkcjonariusze wielokrotnie przesłuchują bliskich kobiety, a także dwukrotnie badają ich wykrywaczem kłamstw. Ci twierdzą, że w nocy z 17 na 18 sierpnia nie słyszeli żadnych niepokojących odgłosów. Nic także nie widzieli. Wyniki wariografu potwierdzają słowa członków rodziny, wykluczając jakikolwiek ich związek z zaginięciem pani Mieczysławy.

– Z zebranego materiału wynikało, że wszystko wydarzyło się w domu, w czterech ścianach. Przy każdej sprawie musimy brać pod uwagę różne scenariusze, także taki, że doszło np. do nieporozumienia rodzinnego. Badając tę sprawę, chcieliśmy mieć jak największą wiedzę o tym, co wydarzyło się przed zaginięciem – komentuje rzecznik świętokrzyskiej policji.  – Przy tego typu sprawach trzeba brać pod uwagę nawet te najbardziej absurdalne warianty. To badanie wariografem, jako badanie pomocnicze, wykluczyło udział rodziny w zdarzeniu.

W trakcie śledztwa w altanie niedaleko domu rodziny zaginionej policja znajduje dwa noże. Jak się później okaże, jest na nich DNA pochodzące od seniorki. Ponadto w jej sypialni zauważają żyletkę ze śladami krwi oraz ręcznik. Funkcjonariusze zabezpieczają również wspomniany wcześniej materac. Z opinii biegłego wynika, że taka ilość krwi, jaką znaleziono, nie mogła spowodować nagłej śmierci czy też na przykład utraty świadomości seniorki.

Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy:  Wszystko zostało na miejscu

Policja nie odnotowała żadnych śladów świadczących o tym, żeby ktoś włamał się do domu państwa Pawliców. Ponadto z mieszkania nic nie zniknęło. Wszystkie kosztowności, biżuteria, pieniądze zostały na swoim miejscu.

– Z ustaleń i z rozmów z domownikami wiemy, że dom zamykano na noc. Tak też było tej nocy, kiedy zgłoszono zaginięcie kobiety. Nie ujawniliśmy śladów świadczących o włamaniu – powiedział w rozmowie z reporterem „Radia Zet” nadkom. Kamil Tokarski, Rzecznik Prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Kielcach.

– Gdyby mama wyszła z domu i gdzieś upadła, znaleziono by ją. Policja ocenia, że krwi, ślady której znaleziono na poduszce, nie było tak dużo, by można było się wykrwawić. Poza tym krew była tylko i wyłącznie na łóżku. Nigdzie więcej. Sprawdzano to dokładnie różnymi przyrządami. Co znaczą oderwane deski na studni? W tym wszystkim nie ma żadnej logiki – kontynuuje córka zaginionej.

Policja przyznaje, że w tej sprawie nie ma żadnego punktu zaczepienia. Śledczy nie natrafili na żaden ślad, który pozwoliłby ustalić, co stało się z mieszkanką Romanówki.   Jest więcej pytań niż odpowiedzi.

Sprawa zaginięcia pani Pawlicy jest zamknięta, jednak świętokrzyscy policjanci cały czas o niej pamiętają.

– W każdym momencie, jeśli pojawią się nowe wątki, będziemy je brać pod uwagę i na nowo zajmować się sprawą. Wszystkim nam zależy, żeby doprowadzić ją do końca i wyjaśnić, co tak naprawdę się stało – zapewniał rzecznik świętokrzyskiej policji.

Zaginięcie Mieczysławy Pawlicy: rysopis zaginionej

Zazwyczaj zaginięcia zostają wyjaśnione już kilkanaście godzin po zgłoszeniu, jednak istnieją takie, których nie udało się wyjaśnić do dzisiaj, a ich okoliczności są bardzo tajemnicze. Powracamy do sprawy zaginięcia pani Mieczysławy z nadzieją, że może ktoś coś sobie przypomni. Może ktoś kojarzy kobietę ze zdjęcia!

Rysopis zaginionej: wzrost ok. 175 cm, waga ok. 60-65 kg., średnia budowa ciała, oczy koloru ciemnego, włosy krótkie jasne, twarz prostokątna. Brak danych dotyczących ubioru w chwili zaginięcia.

Jeśli ktoś widział bądź zna miejsce pobytu zaginionej, proszony jest o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Sandomierzu pod nr tel. 15 833-42-05, 15 833-42-65 lub z najbliższą jednostką Policji pod nr tel. 997.

Okoliczności zaginięcia pani Mieczysławy są równie tajemnicze jak zagadki z serialu Archiwum X. Może z pomocą Czytelników „Detektywa” uda się ją rozwikłać!

Źródło: echodnia.pl, radiozet.pl, policja.pl

Fot. materiały policyjne