Zakopane: licealistki pojechały na dworzec, a potem…

Zakopane skrywa wiele tajemnic. Jedną z nich jest zaginięcie Ernestyny Wieruszewskiej i Anny Semczuk. Czy zostały uprowadzone przez handlarzy żywym towarem? Uciekły za granicę?  Może zaginęły w górach? Do dziś nie wiadomo, co się przytrafiło dwóm licealistkom z Warszawy, które w tajemniczy sposób przepadły w stolicy Tatr.

Chociaż pod względem powierzchni Tatry to stosunkowo małe góry, to jednak w ciągu ostatnich stu lat zdarzyło się tutaj wiele tajemniczych zaginięć i śmierci. W zgodnej opinii przewodników tragedia z 1993 roku jest największą niewyjaśnioną zagadką Tatr. Zaginięcie Ernestyny Wieruszewskiej i Anny Semczuk to bodaj najbardziej zagadkowa sprawa, która rozegrała się na tym terenie po drugiej wojnie światowej.

Historia polskiej kryminalistyki odnotowała tylko pojedyncze przypadki jednoczesnego zaginięcia dwójki dorosłych osób, które nie odnalazły się pomimo olbrzymich wysiłków rodziny, policji i setek nieznajomych osób. Jak twierdzą policjanci takie sprawy najczęściej wyjaśnia przypadek albo nieprawdopodobny zbieg okoliczności. W przypadku dwóch młodych warszawianek pozostają jedynie znaki zapytania.

Zakopane: dobre ferie

O takich jak one często mówi się papużki-nierozłączki. Chodziły do tego samego liceum, doskonałe się uczyły, nie sprawiały żadnych kłopotów wychowawczych. Nie trzeba ich było gonić do nauki, chętnie uczęszczały na szkolne kółka zainteresowań. Alkohol, papierosy, narkotyki znały tylko z filmów i opowieści rówieśników.

Nie miały żadnych kontaktów z modnymi w tamtych czasach subkulturami młodzieżowymi. Zachowywały się niemal jak zakonnice – żartowały niekiedy koleżanki przekładające dyskoteki nad wieczór z książkami i przygotowania do kolejnych klasówek i sprawdzianów.

Ernestyna i Anna – dwie siedemnastoletnie licealistki z Warszawy – przyjechały do Kościeliska 22 stycznia 1993 roku na tygodniowe ferie. Miały zarezerwowany niewielki pokój w prywatnej kwaterze. Ernestyna była tutaj kilka miesięcy wcześniej, wraz z grupą oazową. Miejsce było sprawdzone, tanie, właścicielka wzbudzała zaufanie.

Zakopane: tamten feralny dzień

26 stycznia po śniadaniu wyszły w kierunku przystanku autobusowego, skąd pojechały do centrum Zakopanego. Wychodząc z kwatery, wzięły tylko mały plecak, zostawiły pieniądze, bieliznę, kosmetyki. Miały wstąpić na zakopiański dworzec kolejowy i kupić bilety powrotne do domu. Tam widziano je ostatni raz. Ich strój nie był odpowiedni na wyprawę wysokogórską. Ponadto pogoda nie sprzyjała wędrówkom, a dziewczyny należały do rozsądnych. Podobno miały spotkać się z jakimiś znajomymi. Ślad po nich zaginął.

27 stycznia 1993 roku właścicielka kwatery, gdzie zamieszkały licealistki, powiadomiła ich rodziców, że dziewczyny wyszły poprzedniego ranka z pokoju i pomimo upływu 24 godzin nie wróciły. Zdenerwowani opiekunowie, najszybciej jak to możliwe, ruszyli do stolicy Tatr.

– Przyjechaliśmy tam natychmiast – opowiadała w 2009 roku na łamach „Gazety Krakowskiej” mama Ernestyny. – W pokoju były rzeczy dziewczyn: paszport, pieniądze, aparat małoobrazkowy marki Rico. Wstępnie zostaje wykluczona pierwsza wersja zaginięcia dziewczyn: wyprawa w góry. Nie wzięły ciepłych rzeczy, gorącej herbaty. Tego dnia padał mocny śnieg. Zawiadomiono TOPR, który śmigłowcem penetrował góry. I nic. Miejscowe Radio Alex nadało komunikaty o poszukiwaniu licealistek, do roboty wzięła się policja. Pojawiła się inna wersja zdarzeń: dziewczyny wyjechały z Zakopanego i uciekły za granicę. Ale bez paszportu? Wersja upadła. Wychodząc z kwatery, wzięły tylko mały plecak, zostawiły pieniądze, bieliznę osobistą, kosmetyki. Świadkowie są zgodni: dziewczyny nie miały konfliktów z rodzicami, są z nimi bardzo związane i kochane. Kolejna wersja – uciekły do sekty. Sprawdzaliśmy to dokładnie, przejechaliśmy Polskę wzdłuż i wszerz, gdzie my nie byliśmy…

Znaki zapytania

Co zatem się stało z młodymi warszawiankami? Nie wiadomo, czy dziewczyny poszły w góry, czy wsiadły do pociągu do Warszawy. Istniało domniemanie, że po wykupieniu biletów udały się na Kalatówki, a potem na Czerwone Wierchy. Ta wersja ta nigdy nie potwierdziła się w toku dochodzenia. Nie znaleziono ich zwłok ani nawet strzępka odzieży, którą miały na sobie.

Jedna z policyjnych hipotez zakładała, że porwali je członkowie mafii i z terenu byłej Jugosławii, specjalizującego się w handlu kobietami. Potem sprzedano je do jednego z domów publicznych w Europie Zachodniej. Taka wersja miała nawet logiczne uzasadnienie: dziewczyny były młode, ładne, atrakcyjne. Nigdy jednak nie pojawił się jakikolwiek trop uzasadniający ową hipotezę.

Kilka lat później spekulowano, że być może padły ofiarą Pawła H., który w 2003 roku zamordował turystkę w Tatrach. H. w poprzednich latach często przyjeżdżał do Zakopanego. – Nie znam tych dziewczyn, być może przypadkowo spotkałem je w Tatarach – zapewniał. Podczas badania wariografem nie odnotowało żadnej reakcji wskazującej na to, że mógł mieć coś wspólnego z tą sprawą.

Sprawdzano nawet trop Marca Dutroux, belgijskiego pedofila i mordercy. Mężczyzna w 1993 roku przyjeżdżał do Polski i na Słowację, jednak nie wniosło to do sprawy nic nowego.

Według jednego z zakopiańskich prokuratorów w zaginięciu Ernestyny i Anny udział mieli nie żywi ludzie, lecz góry. – Pamiętam, że mieliśmy świadka, który widział, że szły w stronę Doliny Małej Łąki. Myślę, że to Tatry skrywają mroczną tajemnicę Ernestyny i Ani. Jestem przekonany, że przez przypadek zagadkę kiedyś uda się rozwikłać. Zakopane skrywa wiele takich zagadek…

Z formalnego punktu widzenia

28 października 1996 r. śledztwo zostało zawieszone z uwagi na brak przesłanek do jego kontynuowania.

Kolejny ważny termin w tej sprawie to luty 2005 roku. Nowosądecka Prokuratura Okręgowa wróciła się do Komedy Powiatowej Policji w Zakopanem z zapytaniem o to, czy udało się poczynić jakieś nowe ustalenia. Odpowiedź była niestety negatywna.

Postanowieniem z dnia 16 lutego 2005 r. śledztwo w sprawie umorzono z powodu przedawnienia. W uzasadnieniu decyzji można przeczytać „(…) pomimo formalnego umorzenia sprawy nadal będą kontynuowane czynności poszukiwawcze przez Komendę Wojewódzką Policji w Krakowie, jak również Interpol. Umorzenie sprawy karnej nie oznacza, bowiem zakończenia czynności poszukiwawczych. Gdyby więc uzyskano jakiekolwiek informacje mogące pomóc w wyjaśnieniu losu obydwu pokrzywdzonych, sprawę wznowi się celem jej dalszego prowadzenia. W tym kontekście zasadnym jest również zwrócenie uwagi, iż gdyby pojawiły się dowody wskazujące na to, że pokrzywdzone padły ofiarami innego poważniejszego przestępstwa, którego okres przedawnienia jest dłuższy, to umorzenie przedmiotowego śledztwa w żaden sposób nie stoi na przeszkodzie późniejszemu wszczęciu postępowania o inny czyn.” Orzeczenia tego nie zaskarżył nikt z rodzin zaginionych licealistek.

Nie tylko Zakopane czeka na rozwikłanie tej sprawy.

Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz  w miesięczniku „Detektyw” i kwartalniku „Detektyw Wydanie Specjalne”. Zapraszamy do naszego esklepu: TUTAJ.

Jolanta Walewska

Fot. wikipedia.org/Kapitel – Praca własna, CC BY-SA 4.0