Zawiedziona miłość. Gdy się poznali w 2017 roku oboje byli ludźmi dojrzałymi. Katarzyna D. miała 55 lat, jeden poważny związek za sobą i dorosłego syna Tadeusza, który założył swoją rodzinę. O jego ojcu niechętnie się wypowiadała. Nie mając zobowiązań wobec żadnego mężczyzny postanowiła rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu i wzorem młodych ludzi, za pośrednictwem aplikacji internetowej, poznała Janusza B.
Mężczyzna był o 15 lat starszy, niski, siwiejący, ale jeszcze pełen wigoru, jak na 70-latka. Wiele lat przepracował w kopalni, był dobrze zbudowany, silny i sprawny fizycznie. Wydawało się, że góry może przenosić. Mógł się podobać innym kobietom i Katarzyna D. to zauważyła. Nie bez znaczenia było i to, że jako emeryt miał ustabilizowaną sytuację finansową. Mieszkał w domu odległym o około 40 km
od Katarzyny D., posiadał swój samochód, stałe dochody i sprawiał wrażenie osoby zaradnej życiowo, doświadczonej i operatywnej. Kobiety lubią takich partnerów, którzy w każdej sytuacji umieją się znaleźć i nie są im straszne żadne trudności: finansowe czy organizacyjne. Pytany o swoje wcześniejsze związki Janusz B. nie krył, że nigdy nie był samotnikiem. W tamtym czasie nie spotykał się z żadną kobietą i był otwarty na bliższą relację z Katarzyną D. Jej rodzina sceptycznie podchodziła do tego wyboru. Mimo to dawała nowemu wybrankowi kredyt zaufania, bo przecież nikt nie znał bliżej Janusza B. Była to dla tej rodziny osoba zupełnie obca. Przyglądano mu się z uwagą.
Nowe miejsce do życia
Katarzyna D. mieszkała w Libiążu, w Małopolsce, ale za namową Janusza B. kupiła dom w sąsiedniej, odległej o kilka kilometrów miejscowości i po remoncie budynku tam się przeprowadziła. Jej nowy partner doradzał jej w kwestiach finansowych, choć to nie on wyłożył fundusze na kupno nieruchomości, odnowienie wnętrz, prace remontowe i nabycie nowego, niezbędnego wyposażenia. Nie dało się jednak ukryć, że pomagał w transporcie niektórych sprzętów, nadzorował prace robotników budowlanych i służył radą, w jaki sposób najlepiej zadbać o nową inwestycję.
Z Katarzyną D. zostali parą w pełnym tego słowa znaczeniu. Coraz częściej zostawał u niej na noc. Sąsiedzi postrzegali ich jako zgodny związek niemłodych już ludzi.
– Wijecie sobie gniazdko na stare lata? – dopytywali się znajomi widząc dobiegające końca prace remontowe, ale para tylko się tajemniczo uśmiechała.
Janusz B. miał swój dom kilkadziesiąt kilometrów dalej, ale mocno zaangażował się w nowy związek i u Katarzyny D. Pod jej nowym adresem, bywał bardzo często. Nie chciał też zaniedbywać swojej hodowli gołębi. Z tego powodu prosił znajomego Marka Ż., by doglądał ptaków, gdy on zajmował się romansem z nową partnerką.
Zawiedziona miłość
Z czasem coś zaczęło się psuć w tym związku. Jakie były tego początki? Do końca nie wiadomo. Może sprawił to fakt, że Janusz B. w pewnym momencie zaczął wspominać o tym, by Katarzyna D. przepisała na niego część własności nowego domu. Nie chciał dużo, wystarczyło mu, by został współwłaścicielem jednej piątej nieruchomości. Wydawało mu się, że z powodu swojego zaangażowania w realizację inwestycji i w intensywną relację z kobietą coś mu się finansowo należy. Katarzyna D. nie brała tych słów zbyt poważnie. Ale później pojawiły się kolejne sugestie dotyczące własności niektórych sprzętów np. pralki, czy telefonu, który jej przekazał. 55-latka z powodu tych roszczeń zaczęła się żalić rodzinie na zachowanie nowego partnera. Zauważyła, że staje się coraz bardziej zaborczy, narzuca jej swoje zdanie i bywa chorobliwie zazdrosny. Starał się też izolować ją od członków rodziny i znajomych. To się jej wyraźnie nie podobało.
W wakacje 2019 roku, między lipcem i sierpniem, te negatywne zachowania Janusza B. na tyle się nasiliły, że Katarzyna D. postanowiła z nim zerwać. Podzieliła się tą wiadomością, ale tylko z gronem najbliższych. Januszowi B. też o tym napomknęła i nie przyjął tych słów ze spokojem.
– Ty naprawdę chcesz mnie zostawić? – dopytywał się z niedowierzaniem.
Zawiedziona miłość i śmierć
Po ostrzeżeniach sąsiadów, którzy uważali, że mężczyzna jest nieobliczalny, kobieta zwyczajnie zaczęła się go bać. Zauważyła raz rozszczelnienie instalacji gazowej na posesji i podejrzewała, że to właśnie sprawka Janusza B. Mówiła o tym bliskim, jak i o tym, że podejrzewa, że dosypał jej nieznaną substancję do pojemnika z fasolką po bretońsku, którą zostawiła na tarasie, by potrawa wystygła. Posesja co prawda była wtedy zamknięta, ale Janusz B. mógł się tam dostać sobie znanym sposobem. Tym bardziej, że nie przyjął do wiadomości możliwego faktu rozstania z kobietą. Widać było w jego reakcjach na jej decyzję skrajną huśtawkę nastrojów. Jednego dnia błagał, by Katarzyna D. go nie zostawiała, a następnego wypowiadał groźby pod jej adresem, gdyby jednak chciała odejść. Kobieta jeszcze przez kilka tygodni się wahała co zrobić. W końcu, we wrześniu 2019 roku, podjęła decyzję o definitywnym zakończeniu relacji.
– Muszę odpocząć od tego związku – nie kryła.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 10/2023 (tekst Marcina Grzybczaka pt. Zemsta zdradzonego emeryta). Cały numer do kupienia TUTAJ.