O formach współczesnego niewolnictwa, zakłamywaniu rzeczywistości i sposobach werbowania ofiar mówi prof. dr hab. Zbigniew Lasocik, prawnik i kryminolog, twórca i kierownik Ośrodka Badań Handlu Ludźmi UW, ekspert Komisji Europejskiej, ONZ, OBWE i Rady Europy w dziedzinie praw człowieka i handlu ludźmi.
Anna Rychlewicz: Według danych Glo-balnego Indeksu Niewolnictwa, 50 milionów ludzi jest ofiarami współczesnego niewolnictwa. 28 milionów to ofiary niewolniczej pracy, a 22 miliony – wymuszonych małżeństw. 12 milionów ofiar to dzieci. Jak kształtuje się to na naszym, polskim podwórku?
Zbigniew Lasocik: Z tych szacunków międzynarodowych, o których Pani wspomniała wynika, że w Polsce jest 209 tysięcy ofiar handlu ludźmi i pracy przymusowej. Przy czym zdecydowana większość z nich, są to właśnie ofiary pracy przymusowej.
***
AR: Polska jest krajem, który ma bardzo niewdzięczną sytuację. Jesteśmy jednocześnie krajem pochodzenia, gdzie polskie ofiary wykorzystywane są przede wszystkim na terenie Europy, krajem tranzytowym. Rejonem, przez który odbywa się transfer ofiar, ale także krajem docelowym. To trochę komplikuje sytuację.
ZL: W naszym przypadku, wyzwanie stojące przed państwem jest znacznie poważniejsze. Jeśli kraj jest tylko krajem tranzytowym, tylko krajem docelowym albo tylko krajem pochodzenia, to obowiązek państwa jest zasadniczo inny niż w sytuacji, w jakiej jest Polska. Tutaj lista jest znacznie dłuższa.
AR: A jak Polska wywiązuje się z tych obowiązków?
ZL: Wystarczy poczytać oceny, które formułują dwie najważniejsze instytucje monitorujące zwalczanie handlu ludźmi, czyli Rada Europy i Departament Stanu USA. Polska, ponieważ jest członkiem Rady Europy, a także stroną europejskiej konwencji w sprawie działań przeciwko handlowi ludźmi, podlega ocenie Grupy Ekspertów GRETA, która powstała na mocy przepisów tej Konwencji. Jest to międzynarodowe ciało, które ma kontrolować, jak poszczególne kraje wywiązują się ze swoich obowiązków. Polska podlegała już trzykrotnie takiej ocenie, wszystkie te raporty były dość krytyczne. W wielu wymiarach Polska nie spełnia standardów określonych w Konwencji Rady Europy.
Drugim takim ciałem jest Departament Stanu USA, który publikuje coroczny raport na temat handlu ludźmi Trafficking in Persons Report, określany jako TIP. Jest to raport, w którym rząd USA publikuje opracowania analityczne. A także dane, które amerykańskie placówki dyplomatyczne zbierają we wszystkich krajach, z którymi Stany Zjednoczone utrzymują relacje. Celem tej części raportu jest ocena, czy poszczególne kraje realizują standardy eliminowania handlu ludźmi spisane w amerykańskiej ustawie The Trafficking Victims Protection Act z 2000 roku. Wszystkie opisane kraje są podzielone na trzy kategorie. Kraje, które świetnie sobie radzą w tym zakresie, kraje niewypełniające wszystkich standardów oraz te kraje, które sobie nie radzą. W 2019 roku Polska została zdegradowana z pierwszej kategorii do drugiej. Niech to będzie odpowiedzią na Pani pytanie.
Zbigniew Lasocik – wywiad
AR: Delikatnie mówiąc – jest nie najlepiej. A jak według Pana radzi sobie polski system prawny? W świetle przepisów Kodeksu karnego, za handel ludźmi grozi od 3 lat pozbawienia wolności. Mając na uwadze, że mówimy tutaj o sytuacjach, w których odbiera się człowiekowi jego podstawowe prawa, to chyba trochę mało, prawda?
ZL: Zgodnie z polskim prawem karnym, handel ludźmi jest zbrodnią. Przestępstwa, które są zagrożone karą powyżej 3 lat, są nazywane zbrodniami. Ale zupełnie inną kwestią, jest to, jak traktują te sprawy sądy. Nie prowadzimy regularnych badań orzecznictwa, bo nie mamy na to pieniędzy. Ale na podstawie wyroków, które czasem poddajemy analizie. A także na podstawie statystyki sądowej można powiedzieć, że sądy w Polsce są bardzo łagodne dla sprawców handlu ludźmi.
AR: Dlaczego?
ZL: Na pewno nie wynika to z łagodności polskich sądów. Bo one takie nie są, skoro przy relatywnie niewielkiej i spadającej przestępczości, polskie więzienia są ciągle pełne. Moim zdaniem, ta skłonność do łagodności w przypadku handlu ludźmi, bierze się przede wszystkim z niewiedzy sędziów. Jak czytam wyroki, to mam nieodparte wrażenie, że sędziowie nie rozumieją istoty handlu ludźmi. Handel ludźmi kojarzy im się z handlem, tzn. dopatrują się umów, transakcji, przekazania pieniędzy. A w handlu ludźmi tego często nie ma. To wszystko bywa zawoalowane, dorozumiane. Działania sprawców są bardzo wyrafinowane.
***
AR: Na podstawie tego, co Pan mówi, zaryzykuję stwierdzenie, że Polska jest bardzo wdzięcznym krajem dla osób, które chciałyby zaangażować się w proceder handlu ludźmi.
ZL: Zdecydowanie tak. Na to składają się te trzy elementy, o których mówiliśmy. Społeczeństwo, które kompletnie nie otwiera oczu na ten problem. A także bardzo niewydolne organy ścigania i państwo, które ten problem po prostu przerasta.
Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa 1/2024 (tekst Anny Rychlewicz pt. Ile kosztuje człowiek). Cały numer do kupienia TUTAJ.