Zbrodnia skolimowska: trupy miały otwarte oczy

Czarna kartka z kalendarza: 4 lutego. 4 lutego 1922 roku, równo sto lat temu doszło do jednej z najbardziej makabrycznych zbrodni dwudziestolecia międzywojennego. W Skolimowie pod Warszawą, zamordowano pięć osób.

Zbrodnia na tyle wstrząsnęła opinią publiczną, że wspomniał o niej nawet Stefan Żeromski na łamach „Przedwiośnia”. Pisał napisał: „Wśród bandytów, którzy napadli na dom młynarza w Skolimowie i wymordowali jego rodzinę, był młody chłopiec, narzeczony córki młynarza. W czasie rzezi narzeczona zarzuciła ręce na ramiona narzeczonego, błagając go najsłodszymi imionami miłości o obronę i pomoc, a widząc, że to on jest napastnikiem – o litość. Ale on siekierą odrąbał ręce dziewczęce, które go miłośnie obejmowały i chciały obezwładnić, a we dwa dni później, jeszcze nie wyśledzony przez policję, szedł za trumną narzeczonej”.

Widok był przerażający

Wieczorem 4 lutego 1922 roku, nieznani sprawcy napadli na młyn rodziny Reglów w podwarszawskim Skolimowie. Kiedy młynarz Stanisław Regiel wraz z żoną Marią, powrócił do domu z Warszawy, zastał makabryczny widok.

Jak opisywał w swoich pamiętnikach szef Policji Państwowej Ludwik Kurnatowski: „Zamordowano pięć osób, a dwoje raniono. Po przybyciu do Skolimowa oczom policjantów ukazał się przejmujący widok. Mieszkanie, składające się z trzech pokojów i kuchni, wyglądało jak po przejściu barbarzyńców. Szafy porozbijane, sprzęty połamane, pościel i rzeczy porozrzucane, a na podłodze w pokoju leżało pięć trupów z wyrazem przerażenia zastygłym na twarzach. Ten wyraz świadczył o mękach, w jakich ginęły ofiary.

Wszystkie trupy miały otwarte oczy i rozchylone usta, znać, że do ostatnich chwil konania wzywały pomocy. Z rąk bandytów zginęli: Antoni Regiel, brat właściciela młyna lat 54, Zofia Regiel, córka właściciela lat 18, Aleksander Kraszewski, kominiarz lat 42 i dwaj czeladnicy Orzechowski i Winiarek. Antoni Regiel miał połamane ręce i nogi, Zofia – sine od tortur ciało, liczne rany”.

Zbrodnia skolimowska: sprawcy przed plutonem egzekucyjnym

Śledztwo wykazało, że zbrodni dokonano na tle rabunkowym. Rabusie spodziewali się obfitych łupów. Torturami próbowali wydobyć miejsce ukrycia kosztowności. Ten sposób działania pasował do grasującej na Mazowszu bandy Walentego Góralskiego. W szczytowym okresie działalności liczyła 60 osób. Początkowo napadali i kradli, z czasem stali się bardziej brutalni i zabijali. Łącznie banda dokonała ok. 140 rozbojów i zamordowała 38 osób. Do takiej makabry jak w Skolimowie nigdy jednak nie doszło!

inicjatorem tego napady był Tadeusz Krasnodębski, który dowiedział się o zamożnym młynarzu od swego brata, mieszkańca Skolimowa. Z jego zeznań wynikało, że ofiary torturował szef bandy – Walenty i jego brat.

Walenty Góralski – „Tadek” wpadł w ręce agentów Urzędu Śledczego w grudniu 1922 r. Miesiąc później stanął przed sądem, a następnie plutonem egzekucyjnym. Jego los podzielili również trzej inni członkowie gangu.

Zbrodnia skolimowska doczekała się wreszcie sprawiedliwości.

Czarnej kartki z kalendarza szukaj codziennie TUTAJ.

Na zdjęciu: zagroda i młyn w Skolimowie (Tygodnik “Świat”, nr 7/1922)