Zdzisław Malinowski: zabójstwo gdańskiego poety

Zdzisław Malinowski to trochę zapomniany dzisiaj  polski poeta i malarz Choć żył zaledwie 41 lat zdążył się zapisać się nie tylko w historii polskiej kultury, ale również rozrywki. Jego życie przerwał nieznany do dzisiaj zabójca. Po dziś dzień nie wyjaśniono okoliczności tego zabójstwa, nie zatrzymano sprawców. Czy Archiwum X wpadnie na trop mordercy gdańskiego poety?

W szarych latach 80. prowadził życie barwnego ptaka, żyjąc z dnia na dzień, przyjmując w swoim mieszkaniu niezliczone tłumy gości, zwłaszcza młodych mężczyzn. Właśnie po jednej z takich imprez, w nocy z 8 na 9 listopada 1989 roku znaleziono ciało artysty z licznymi ranami zadanymi nożem. Zrabowano też wartościowe przedmioty, jak aparaty fotograficzne, radiomagnetofon, kasety. Rozważano różne motywy morderstwa. Brano pod uwagę tło rabunkowe, motyw zemsty. Być może ta zbrodnia była powiązana z wcześniejszymi, niewykrytymi morderstwami w Gdańsku, których ofiarami padli homoseksualiści.

Sprawcy bądź też sprawców tego morderstwa nie udało się ustalić do dziś. Samo śledztwo umorzono zresztą bardzo szybko, bo już w połowie 1990 r. Było to poniekąd spowodowane niechęcią świadków do rozmów z milicją. I nie chodziło bynajmniej o żadną przestępczą zmowę milczenia, a o styl życia samego Malinowskiego i sposób, w jaki milicja obywatelska traktowała w czasach późnego PRL-u osoby o podobnej do zamordowanego orientacji seksualnej.

Czy Zdzisław August Malinowski mógł być prześladowany przez esbeków, tego nie wiadomo. Do dziś nie ustalono, kto stoi za morderstwem i jakimi motywami się kierował. Nie przesłuchano istotnych świadków ani nie sprawdzono alibi wielu podejrzanych osób.

Zdzisław Malinowski: zanim przyszła sława

“Jako poeta chce być naiwnym, by móc uwierzyć w szczęście…”. Takie zdanie znalazło się w krótkiej notce biograficznej, jaką w kwietniu 1970 r. opublikowano w gdańskim wydawnictwie “Litery” obok czterech wierszy. Zdzisław August Malinowski miał wówczas 22 lata, był studentem architektury.

Sukcesy przyszły parę lat później. Jeden z wierszy Malinowskiego, “Gdybyś”, w 1977 r. zaśpiewała Grażyna Łobaszewska. Utwór stał się przebojem, znany jest po dziś dzień, nadal wiele osób kojarzy słowa: “Gdybyś innym ptakiem był”. Niewielu jednak wie, jak potoczyły się losy autora.

W listopadzie 1989 r. Zdzisław Malinowski został brutalnie zamordowany w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu w Gdańsku-Oliwie. Miał wówczas 41 lat. Po dziś dzień nie wyjaśniono okoliczności tego zabójstwa, nie zatrzymano sprawców.

Dlaczego tak się stało? Kto mógł zabić poetę? I dlaczego Malinowski pozostaje autorem zapomnianym?

Zdzisław Malinowski: jak kolorowy ptak

Żył jak kolorowy ptak. Był człowiekiem wszechstronnym, poetą i malarzem, autorem tekstu do jednej z najpiękniejszych piosenek Grażyny Łobaszewskiej. Miał setki znajomych i przyjaciół, przez jego mieszkanie przewijały się tłumy. Ci, którzy zamordowali go przed laty, zabili nie tylko człowieka, ale i pamięć o nim.

Trudno dziś znaleźć w sieci wzmiankę o Zdzisławie Auguście Malinowskim. Ktoś tam wymienia go jako członka Gdańskiej Grupy Poetyckiej, ktoś inny wspomina, że był autorem tekstów dla trójmiejskiego zespołu Cytrus. Najczęściej można znaleźć jego nazwisko na stronach poświęconych Grażynie Łobaszewskiej, dla której napisał piosenkę „Gdybyś”:

Gdybyś innym ptakiem był

gdybyś w słońcach gniazda wił

to jeszcze nic – naprawdę jeszcze nic

by innym ptakiem być by w słońcach gniazda wić

to jeszcze nic – naprawdę jeszcze nic

by innym ptakiem być by w słońcach gniazda wić…

Ten refren w 1977 r. śpiewała cała Polska. Grażyna Łobaszewska wystąpiła z piosenką “Gdybyś” na Opolu i ku zaskoczeniu wielu nie wygrała. Jurorzy nagrodzili ją wówczas 45 punktami, przez co nie trafiła do  dziesiątki najlepszych piosenek festiwalu. Od zwycięskiego utworu Marka  Grechuty dzieliło ją 16 punktów.

Jednak rok później przyznano jej nagrodę, a jeden z jurorów miał szepnąć artystce: “Pani Grażynko, właściwie to ta nagroda jest za piosenkę ‘Gdybyś’, której nie dostała pani rok wcześniej…”. Za tekst utworu odpowiadał gdański poeta i malarz oraz przyjaciel wokalistki Zdzisław August Malinowski.

Autor tych słów został zamordowany w nocy z 8 na 9 listopada 1989 roku w mieszkaniu na parterze kamienicy przy ul. Kręckiego 3 w Gdańsku Oliwie. Ulica Doktora Franciszka Kręckiego to wyjątkowo spokojne  miejsce w Oliwie. Piętrowe domy o stromych, czerwonych dachach, dużo zieleni. Idealne miejsce do zamieszkania.

Zdzisław Malinowski: dzień zabójstwa

Ciało odkryli w czwartek, 9 listopada 1989 roku,  Alicja, młodsza o dziesięć lat siostra zmarłego i Marek, jego znajomy z Warszawy, poznany wcześniej na Jarmarku Dominikańskim..

Marek już wcześniej zapowiadał swój przyjazd. Zdziwiło go, że gospodarz nie otwierał drzwi, choć jedno z okien w mieszkaniu było otwarte na oścież.

 Potem zeznał, że za framugę włożył swój bilet, jako znak dla Zdzisława, że jest już na miejscu i poszedł od podwórka sprawdzić, czy w mieszkaniu kolegi założone są okiennice. Kuchenne okno, mimo listopadowego chłodu było otwarte.

– Wówczas poszedłem do siostry Malinowskiego, która mieszkała obok, w sąsiednim domu – mówił milicjantom Marek. – Nalegałem, by otworzyła mieszkanie.

Zabrali ze sobą pęk kluczy do czterech zamków. Kiedy już uporali się z nimi, wejście zablokowała automatyczna zasuwa. W końcu udało się uchylić drzwi. Przez szparę zobaczyli leżące na ziemi ciało gospodarza.

Jak później ustalono, Malinowski zginął prawdopodobnie wieczorem 8 listopada 1989 r. Bezpośrednią przyczyną jego śmierci był krwotok wewnętrzny spowodowany raną zadaną nożem w brzuch. Powierzchowne rany cięte znaleziono również na szyi zmarłego. Inny ślad wskazywał z kolei na silny cios zadany z dużą siłą ciężkim, choć tępym narzędziem w czoło.

Z mieszkania zrabowano przedmioty o wartości przekraczającej ówczesne 10 milionów złotych. W tym cztery aparaty fotograficzne, magnetowid, radiomagnetofon, kasety wideo.

Zdzisław Malinowski: człowiek głodny uczuć

– Zbytnio ufał ludziom – mówi Filip Czech, gdański poeta, dawny przyjaciel Zdzisława. – Wpuścił do domu nieodpowiednie osoby. Zgubiło go, że był człowiekiem głodnym uczuć.

Poznali się w czerwcu 1982 r. podczas rozstrzygnięcia konkursu na „Listy Poetyckie” w Gdańskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuki. Kilka miesięcy później wraz z Arianą Nagórską i DariuszemWasielewskim, Jarosławem Seidelem , Jackiem Zakrockim i innymi zakładali Gdańską Grupę Poetycką.

– Zdzisław był artystą – wspomina Filip Czech.- Długie włosy, trochę roztrzepany, nieskoordynowany. Skoncentrowany mocno na sobie.Trochę wychodziły z niego kompleksy. Urodził się w małej wiosce, w Zgniłobłotach, w dzisiejszym województwie kujawsko-pomorskim. Opowiadał, że uczyć się musiał przy lampie naftowej. A potem dostał się na architekturę na Politechnice Gdańskiej i wszedł w środowisko artystyczne Trójmiasta.

Architektury na PG wprawdzie nie skończył, podobnie jak Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, ale nie przeszkadzało mu to w tworzeniu dzieł artystycznych i…zarabianiu na tym całkiem dużych kwot.

Malarz z okolic Neptuna

Obrazy sprzedawał przy fontannie Neptuna, w samym centrum Gdańska. sprzedawał je zresztą głównie przez trzy wakacyjne miesiące, kiedy do Trójmiasta ściągały tłumy turystów, także tych “walutowych”. Specjalizował się w tworzeniu malarskich miniatur, niejako na oczach klientów. Zarabiał w ten sposób tyle, że wystarczało mu na życie przez cały rok. Ponadto pracował przy urządzaniu wnętrz, w tym Klubu Akwen we Wrzeszczu.

Filip Czech dodaje, że podczas sprzedaży akwarel na Długim Targu, Malinowski poznawał wiele osób. Niektóre z nich zapraszał do domu.

– Zdzisław był homoseksualistą – mówi Czech. – Długo ukrywał swoje potrzeby emocjonalne. Kiedy wreszcie, pięć lat przed śmiercią, w wieku 35 lat się otworzył, został zaakceptowany przez środowisko artystyczne. A wydawało mu się, że cały świat okaże mu tolerancję…

Początkowo Malinowski opowiadał Filipowi o swoich przygodach. W momencie, gdy zorientował się, że przyjaciel nie akceptuje przygodnych znajomości, przestał mu się zwierzać.

– Pewnego dnia powiedziałem mu: jeśli zapraszasz nieznajomych do domu, to przynajmniej schowaj noże – wspomina gdański poeta. – Połóż je pod pojemnikiem na sztućce tak, by nikt nie mógł ich szybko stamtąd wyciągnąć.

Posłuchał. Podczas przeszukania mieszkania po śmierci Zdzisława, milicjanci zwrócili uwagę na schowane w szufladzie, pod pojemnikiem na sztućce, noże.

Narzędzia zbrodni jednak nie znaleziono. Zabójca lub zabójcy zabrali go ze sobą.

Złe przeczucia

Od początku śledztwo nie zapowiadało się łatwo. Wprawdzie udało się zabezpieczyć ślady, pozostawione na miejscu zbrodni, ale krąg podejrzanych był spory. Większość świadków nie była chętna do składania szczegółowych zeznań. Wielu z nich nie chciało obnosić się ze swoją odmiennością seksualną.

– Zdzisław Malinowski miał kilkuset znajomych – mówi nadkomisarz Paweł Mrozowski.- Z drugiej strony okazało się, że ludzie ci wzajemnie się nie znali. Nawet mieszkającej w pobliżu siostrze, z którą miał bardzo dobry kontakt, nie zwierzał się do końca z życia osobistego. Pani Alicja znała wprawdzie jego starych znajomych, ale nowych już nie.

Dwa dni przed śmiercią brata Alicja, będąc na spacerze z córką, zauważyła dwóch młodych ludzi w wieku 17-18 lat zaglądających przez okno do mieszkania Zdzisława. Powiedziała o nich bratu.

 – To zapewne studenci, którzy mieli przyjść do mnie na oglądanie kaset wideo – odparł.

Lubił życie towarzyskie

W jego mieszkaniu kwitło życie towarzyskie. Ludzie wpadali na kawę, herbatę, wino. W mieszkaniu znaleziono setki zdjęć z imprez, a także fotografii pojedynczych, młodych mężczyzn.

– Przy czym gospodarz mało pił, niektórzy wręcz określali go jako abstynenta – słyszę od policjanta. – Mówiono też, że był człowiekiem raczej nieśmiałym. Jako homoseksualista nie chodził na tzw. bajzle.

Stanisław, który wraz z Malinowskim pracował przy wystroju klubu Akwen zeznał, że w czasie spotkań na Kręckiego gospodarzowi zależało głównie na dyskusjach, wymianie myśli, fermencie intelektualnym. – Choć był człowiekiem silnym fizycznie, to przejawiał wstręt do przemocy i wobec ataku stawał się całkowicie bezradny. Nie potrafił się bronić – opowiadał znajomy, dodając, że może ta cecha przyczyniła się do jego śmierci.

Ktoś inny wspominał, że kilka miesięcy wcześniej Malinowski zaczął się czegoś obawiać. Stał się bardziej ostrożny, mówił, że ma złe przeczucia.

– Czuł niepokój nawet rok wcześniej – mówiła siostra. – Któregoś dnia przyszedł do mnie zdenerwowany i powiedział, że na Przymorzu zasztyletowano jego kolegę, Henia Tkacza. Dwa razy zdarzyło się, że ktoś go gonił i musiał się u mnie ukrywać. Wiem, że Zdzisław pomagał w drukowaniu ulotek. I że był wcześniej szantażowany.

Ulotki były schowane w pawlaczu. Zniknęły po przeszukaniu mieszkania przez milicję.

Kryptonim „Hiacynt”

Kilka lat wcześniej , w 1985 r. Milicja Obywatelska przeprowadziła akcję „Hiacynt” , której celem było zebranie materiałów o homoseksualistach. Założono wówczas ok. 11 tys. teczek, zatrzymywanym osobom pobrano odciski palców. Kartoteki uzupełniano jeszcze w 1988 r., na rok przed zamordowaniem Zdzisława Augusta Malinowskiego.

Oficjalnym pretekstem było przeciwdziałanie epidemii AIDS oraz wzmożenie kontroli środowiska, zagrożonego przestępczością. Nieoficjalnie było wiadomo, że służby specjalne wykorzystywały materiały do szantażu i dyskredytacji osób związanych z opozycją, a także do pozyskiwania tajnych współpracowników.

Po 1989 r. wokół tzw. „różowych teczek” toczyły się dziwne podchody. Część z nich miała – jako rozproszone materiały – trafić do Instytutu Pamięci Narodowej. Część znalazła się w archiwach Komendy Głównej Policji i w Komendach Wojewódzkich Policji. Inne zniknęły bez śladu.

Teoretycznie dostęp do akt akcji „Hiacynt” mógłby pomóc w rozwiązaniu tajemnicy morderstwa gdańskiego artysty. Niewykluczone, że znajdowały się tam informacje o podejrzanych osobach, przebywających w jego środowisku oraz ich odciski palców. Niestety, po ponad trzydziestu latach nadal „Hiacynt” jest okryty tajemnicą i objęty klauzulą tajności.

– Wystąpiliśmy o te materiały, ale usłyszeliśmy, że nie ma do nich dostępu – odpowiada na pytanie o stare akta nadkom. Mrozowski.

Ile ludzi, tyle motywów

W 2018 roku,  decyzją Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, policjanci z Archiwum X wrócili do zamkniętego przed laty śledztwa. Mieli świadomość, że czeka ich dużo pracy. Część świadków nie żyje, inni zmienili miejsce zamieszkania w Polsce lub wyjechali za granicę.

Z zeznań znajomych Malinowskiego zabezpieczonych najpierw przez milicję, a po latach – w ramach ponownego sprawdzania sprawy przez Archiwum X – przez policję wyłania się bardzo niejednorodny obraz tego trójmiejskiego artysty.

Część znajomych przedstawiała go jako osobę bardzo ostrożną, nieśmiałą, która pieniądze i kosztowności trzymała w specjalnej skrytce i nigdy nie wpuszczała do mieszkania osób nieznajomych.

Inni zaś widzieli w nim duszę towarzystwa, osobę pozwalającą nocować, a nawet pomieszkiwać u siebie ludziom, których poznał chwilę wcześniej. Do tego człowieka lubiącego przechwalać się swoim majątkiem, lubiącego imponować innym.

Dziś jednak wiadomo, że druga z tych wersji była bliższa prawdy. Malinowski utrzymywał po prostu kilka różnych grup znajomych, które wzajemnie się nie nakładały. Inaczej zachowywał się względem znajomych artystów, inaczej względem klientów, a jeszcze inaczej, gdy w grę wchodzili znajomi z kręgów towarzyskich.

Ważny świadek nie żyje

– Rozważamy kilka motywów – mówił w 2019 roku  nadkomisarz Paweł Mrozowski. – Jest wśród nich motyw rabunkowy, jakieś porachunki, ale pojawia się także motyw zemsty. Zamordowany artysta mógł mieć wrogów. Na przykład pod koniec życia Zdzisław Malinowski pozostawał w konflikcie z właścicielem mieszkania, Mieczysławem Czychowskim, który otrzymał wcześniej ten lokal od miasta na pracownię, a sam mieszkał gdzie indziej. Świadkowie twierdzą, że po dziesięciu latach wynajmu Malinowski rozpoczął starania o przejęcie mieszkania, co spowodowało zatarg z właścicielem. Trudno jednak zweryfikować ten wątek, bo pan Czychowski od lat już nie żyje.

Pozostaje jeszcze wersja, że Zdzisław zaprosił w tamten listopadowy wieczór do siebie kogoś, komu zaufał z „głodu uczuć”. I ten ktoś to wykorzystał. Niewykluczone również, że można powiązać tę zbrodnię z serią wcześniejszych, nie wykrytych morderstw, których ofiarami padli homoseksualiści.

O ile pod koniec lat 80. nie udało się znaleźć zbyt wielu świadków w tej sprawie, bo duża część znajomych Malinowskiego unikała kontaktów z milicją, o tyle dziś osoby te, które wciąż mogą dysponować wiedzą, która pomoże rozwiązać sprawę, mogę bez obaw zgłosić się do gdańskiego Archiwum X.

Policjanci apelują, by osoby, które mogą pomóc w wyjaśnieniu zabójstwa Zdzisława Augusta Malinowskiego, kontaktowały się z Archiwum X KWP w Gdańsku tel. 58 321 52 82 i (po godz. 15.30) – 58 321 58 60. Ten apel pojawił się w trójmiejskiej prasie w 2019 roku i jest nadal aktualny bo zabójca Malinowskiego jest nieznany.

Źródło: dziennikbaltycki.pl, natemat.pl, trójmiasto.pl, ikm.gda.pl, pomponik.pl,

Fot. pixabay.com