Zdzisław Najmrodzki: mistrz więziennych ucieczek

Czarna kartka z kalendarza: 3 września. 3 września1989 roku, z zakładu karnego w Gliwicach, uciekł Zdzisław Najmrodzki. To jeden z najsłynniejszych przestępców czasów PRL-u. U szczytu przestępczej kariery miał pieniądze, kobiety, drogie auta i sławę.  Był też królem ucieczek: łącznie doszło do 29 takich zdarzeń.

Zdzisław Najmrodzki uciekał z zakładów karnych, aresztów, sądu, ulatniał się podczas konwojów. Mimo wszystko dał się lubić, czego dowodem może być ucieczka z pociągu, którym eskortowało go do więzienia dwóch pracowników służby więziennej.

Podczas podróży panowie zaprzyjaźnili się na tyle, że po kilku wspólnych toastach zgodzili się zdjąć Najmrodzkiemu kajdanki. Po paru chwilach i uśpieniu czujności konwojentów, mistrz ucieczek po prostu wyskoczył z pociągu. Złodziejska natura wzięła jednak górę i niedługo potem znów trafił za kraty.

Ucieczka więziennym tunelem

Najsłynniejszym jego wyczynem była ucieczka z więzienia w Gliwicach. 3 września 1989 roku Zdzisław Najmrodzki pojawił się na zakładowym spacerniaku. W pewnym momencie zatrzymał się obok wystającej z gleby gałęzi. Nagle podskoczył, a gdy upadał ziemia pod nim po prostu się rozsunęła. Wpadł do głębokiego na dwa metry dołu. Wszystko rozegrało się w ułamku sekundy. Nim więzienni strażnicy zorientowali się, co się stało, Najmrodzki przebiegł wydrążonym pod więzieniem tunelem.

Wyszedł po drugiej stronie ulicy, na terenie miejscowego technikum, które było akurat w remoncie. Tam – na odpalonym motorze – czekał na niego kumpel z gangu. Później okazało się, że w jej zorganizowaniu pomogła mu mama. Podpłaciła miejscowego emerytowanego górnika, który nocami z terenu szkoły drążył tunel pod ulicą i zakładem karnym. Grunt, który zapadł się pod Najmrodzkim, był utrzymywany tylko na niezbyt grubych listewkach. Wystarczyło skoczyć na nie, by pękły.

Zdzisław Najmrodzki: fan polonezów

Najmrodzki pochodził z Kielecczyzny, z biednej rodziny. Urodził się w 1954 roku. Skończył zawodówkę i został mechanikiem samochodowym. Fach w ręku przydał mu się w późniejszej działalności. O autach wiedział nieomal wszystko – także to, jak się do nich włamać. Szczególną sympatią darzył pochodzące z warszawskiej FSO polonezy. W sumie ukradł ich ponad 100.

Najmrodzki chętnie napadał na Pewexy. W tym celu opracował nawet specjalną metodę kradzieży – na plakat. Polegała ona na tym, że najpierw rabusie wycinali w szybie Pewexu dziurę, następnie dostawali się do środka. Kiedy już byli wewnątrz, członek gangu, który stał na czatach, naklejał na dziurze w szybie plakat, zerwany wcześniej z ulicznego słupa. Wynoszono z Pewexów dosłownie wszystko – biżuterię, odzież, zabawki, kawę, alkohole, nawet batoniki Mars.

Fot. wikipedia.org