Zielona Góra: zabójstwo w bloku przy ul. Lisiej

Zielona Góra. 10 grudnia 2015 roku sąd okręgowy wydał wyrok w sprawie Jerzego M. który zamordował swoją partnerkę – Martę ze szczególnym okrucieństwem w styczniu 2014 roku.  Oskarżony  został skazany na 25 lat więzienia.  Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok w mocy.

Dramat rozegrał się 2  stycznia 2014 roku. Jerzy M. przyjechał do Marty, do mieszkania w bloku przy ul. Lisiej. W domu była wtedy ich roczna córeczka Wiktoria. Rozmawiali o alimentach na dwoje dzieci. Tak Jerzy wyjaśniał przed sądem. Tylko on zna prawdę. Nie było żadnych świadków zdarzenia. Z relacji skazanego wynika, że kiedy w przedpokoju zawiązywał buty, Marta wyszła z kuchni z nożem w ręku. Doszło do szarpaniny, w wyniku której polała się krew. Szczegółów zdarzenia Jerzy M. jednak nie pamięta, tak zapewniał sąd. Ostatecznie to Jerzy zadawał Marcie ciosy nożem. Uderzał z taką siłą, że zmasakrował partnerkę. Marta miała między innymi złamany kręgosłup.

Po wszystkim morderca umył ciało swojej partnerki i zabezpieczył wszystkie krwawiące miejsca. Ciało Marty wyniósł z mieszkania zawinięte w dywan i ukrył w piwnicy bloku, w którym mieszkała. Wcześniej chciał ciało wywieźć w bagażniku samochodu. Nie udało mu się. Po tym jak ukrył ciało wrócił do mieszkania i wszystko dokładnie posprzątał. Zmył krew z podłóg. Bardzo dokładnie posprzątał pokój, w którym Marta walczyła o życie. Po zamordowaniu partnerki dzieci zawiózł do swojej rodziny.

Po dokonaniu okrutnej zbrodni uciekł do lasu pod Nowogrodem Bobrzańskim. Ostatecznie oddał się w ręce policji koło domu swoich rodziców. Zielonogórska prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Prokurator żądał dożywocia dla Jerzego M.

Zielona Góra: wyrok Temidy

Sąd ogłaszając wyrok uznał winę Jerzego M. Nie miał również złudzeń co do tego, że zbrodnia została dokonana ze szczególnym okrucieństwem. Wpływ na wymiar kary dla sądu miały również skrucha oraz przyznanie się do winy przez Jerzego M. Sąd nie wziął pod uwagę choroby psychicznej skazanego, która była główną linią obrońcy Jerzego M.

Jerzy M. przez cały proces zasłaniał się brakiem pamięci. Mówił niewiele i bardzo niezrozumiale. Słowa wypowiadał cicho. Często sprawiał wrażenie jakby nie rozumiał tego, o co go pyta sąd. Nigdy nie opowiedział dokładnie o tym, co wydarzyło się w domu przy ul. Lisiej. Jerzy M. wyraził skruchę i żal za to co zrobił.

W maju 2016 roku sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji.

Fot. pixabay.com