Bogdan Michalec i Mariusz Nowak – twórcy krakowskiego Archiwum X w rozmowie z Anną Rychlewicz. Specjalnie dla „Detektywa”.
Anna Rychlewicz: Często towarzyszy Panom poczucie bezsilności?
Mariusz Nowak: Często towarzyszyło. Dlatego odchodząc z policji, zrobiliśmy to, co zrobiliśmy. Założyliśmy kanał na YouTube „Polskie Archiwum X” i staramy się pomagać ludziom, którzy często zostali pozostawieni sami sobie. Pracując w policji nie mogliśmy tego robić. Po pierwsze dlatego, że mogliśmy zajmować się tylko sprawami z Małopolski, a po drugie – nie mogliśmy wchodzić w żadną interakcję, bo często ktoś nam zarzucał, że pomagamy na przykład rodzinie pokrzywdzonej czy pokrzywdzonego w momencie, gdy powinniśmy zachować neutralność.
Bogdan Michalec: Mariusz poruszył tutaj bardzo ważny temat – w Polsce myli się obiektywność z bezczynnością czy obojętnością. To nie jest żaden obiektywizm, to jest obojętność. Jeżeli pojawią się pasjonaci, którzy nie zachowują się według ustalonego schematu, zaraz słyszymy pod ich adresem zarzut. Kiedyś w jednej sprawie pojawił się taki zarzut w stosunku do mnie. Stwierdzono, że pomagam rodzinie pokrzywdzonej. Zapytałem: „A komu mam pomagać? Oskarżonemu?”. Zostałem wtedy odsunięty od śledztwa.
***
M.N.: Teraz nie mamy tego ograniczenia, tej bariery. Zwracają się do nas ludzie, którzy są po prostu bezsilni. Zawsze powtarzam, że takie uczucia, jakie towarzyszą im, powinny kiedyś towarzyszyć drugiej stronie – komuś z wymiaru sprawiedliwości. Być może wtedy inaczej się na to spojrzy. Jeśli coś złego stanie się komuś z naszych bliskich, możemy chodzić, pisać, prosić. Jesteśmy odsyłani od jednego do drugiego, przepychani dalej, ale to wszystko zgodnie z prawem, w duchu wszystkich procedur.
Z drugiej strony te wszystkie dokumenty, które są tak ładnie napisane językiem prawniczym – tam znajdują się czasem takie rzeczy, że nawet ci biedni i prości ludzie nie wierzą w to, że coś takiego mogło mieć miejsce, a wymiar sprawiedliwości dał temu wiarę. Prowadziliśmy jedną sprawę z Tarnowa. Tamtejsi śledczy odkopali zwłoki znajdujące się metr pod ziemią i uznali, że ta ziemia to naleciałości z drzewa. Czytamy w aktach, że szła osoba, przewróciła się, wpadła do zagłębienia koło muru, a później zmieniała się pogoda i liście przykryły ciało. Uwierzyłaby Pani?
B.M.: Podstawą było stwierdzenie, że na ciele nie było śladów mechanizmu śmierci.
To znaczy?
M.N.: Jakby ktoś uderzył siekierą w głowę, to by pękła czaszka – no i wtedy jest ślad mechanizmu śmierci. Ale jak Pani ktoś poderżnie gardło, dojdzie do wykrwawienia, tkanka się rozłoży, a na szkielecie nie będzie żadnego śladu, no to znaczy, że Pani nic się nie stało. Chyba że znajdzie się Kowalski, który powie, że tak, to on zabił, zrobił to tak i tak. Jeszcze jak dojdzie do wizji, na której wszystko pokaże, to już wszyscy są szczęśliwi.
Zawsze jest w Was taka wiara, że każda sprawa ma jakieś rozwiązanie?
B.M.: Każda sprawa ma swój czas.
Archiwum X
A czy są sprawy, w których kryminalistyka wydaje się bezradna?
M.N.: Po to zrobiliśmy kanał „Polskie Archiwum X”. Po to jest Dawid Serafin – dziennikarz śledczy, z którym pracujemy. Dlatego spotkaliśmy się z Panią, bo reprezentuje Pani pismo, które od lat przytacza takie historie. Po to powtarzamy stare sprawy. Wracamy do tych, których kiedyś nie udało się rozwiązać. Robimy to, bo często jest szansa, że w tej synchroniczności – jak to Bogdan lubi mówić – znajdzie się ktoś, kto ma jakieś swoje spostrzeżenia czy wiedzę na temat tych spraw. Zawsze staramy się to wykorzystać. To właśnie dzięki temu co robimy, niekiedy pojawia się nowa informacja, nowa wiedza. Wierzymy, że każda sprawa znajdzie swój czas i swoje miejsce.
B.M.: Dla ludzi krakowski zespół Archiwum X jest marką samą w sobie. Dla wymiaru sprawiedliwości jesteśmy tylko celebrytami. I to takimi celebrytami, którzy nie pokazują twarzy…
Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa 8/2022 (wywiad Anny Rychlewicz pt. Tajemnice krakowskiego Archiwum X). Cały numer do kupienia TUTAJ.