Zwłoki w wersalce. Wstrząsająca historia

Zwłoki w wersalce. Adaś P. miał lekki stosunek do życia. Przyszłością się nie przejmował, dopóki było co się napić i z kim pogadać. A jak mu ktoś wypomniał, że się leni albo coś innego, to i z twardych pięści umiał skorzystać… Dlatego ci, którzy go znali, uważnie dobierali słowa w jego towarzystwie. Tylko jedna osoba nie bała się powiedzieć mu prosto w twarz, co myśli: jego własna matka.

Skończył zawodówkę jako mechanik. Miał w ręku fach i na początku nawet nieźle mu szło. Dostał pracę w warsztacie samochodowym. Zleceń było co niemiara, a szef płacił dobrze. Adaś mieszkał wówczas z matką i dwoma braćmi – młodszym Mariuszem i starszym Piotrkiem. W tamtym okresie kupował sobie drogie ciuchy i korzystał z życia. Odwiedzał puby i dyskoteki, szastając pieniędzmi. Do domowego budżetu nie dokładał się, mimo że matka – Jadwiga P. – nie raz mu to wypominała. Wtedy najczęściej ją zbywał wypominając, że przecież jest jej synem.

– Wypominasz mi, że kolację zjadłem? – to był jego typowy argument.

Pozostali bracia schodzili mu z drogi, wiedząc że Adaś jest porywczy i że może mu odbić.

Zresztą pieniądze długo się go nie trzymały. Z warsztatu wyrzucili go za to, że „skoczył z rękami” do klienta, który był niezadowolony z wykonania zlecenia. Złożyły się na to i inne sprawy. Szef wyczuł, że Adaś przychodził do pracy po „piwku”, na dodatek z warsztatu zaczęły ginąć co cenniejsze narzędzia.

***

Gdy stracił robotę, imał się różnych zajęć ale nigdzie nie mógł zagrzać miejsca na dłużej. Wystarczyło, że na jaw wyszedł jego porywczy charakter i już było po robocie. W końcu Adaś machnął ręką na stałą pracę. Żył z dnia na dzień, kombinując na prawo i lewo. W tym czasie spotykał się już z Weroniką. Dobrali się jak w korcu maku. Ona także lubiła rozrywkowe życie, a codziennością się zbytnio nie przejmowała. Dorabiała trochę „robiąc paznokcie”, a poza tym żyła z renty po ojcu. Po pierwszej wspólnej imprezie zakochali się w sobie, połączyło ich przeznaczenie.

Zamieszkali u Weroniki, w mieszkaniu po ojcu. Lubili błyszczeć, robić wokół siebie zamieszanie i narzucać się innym, choćby nawet chwalić się nie było czym. W myśl zasady zastaw się, a postaw się – korzystali z życia: a to biorąc chwilówki, a to zapożyczając się u znajomych. Potem pełni dumy wrzucali do internetu zdjęcia z knajp, przy stoliku zastawionym drogimi alkoholami, czy z wakacji za pożyczone pieniądze – w Egipcie, na Krecie, w Grecji.

***

Gorzej było, gdy nadchodził czas spłaty długu. Wtedy Weronika robiła smutną minkę, i jeździła „po prośbie” do rodziny – najczęściej do ciotki, siostry zmarłego ojca, która bardzo go kochała i nigdy bratanicy nie odmawiała pomocy. A że była naiwna, wierzyła w bajeczki, a to o leczeniu, na które potrzeba pieniędzy, a to o wzroście kosztów za mieszkanie i tak dalej. Adaś najczęściej wyłudzał pieniądze od starszego brata. Piotr był jego przeciwieństwem. Skończył studia, miał żonę, dzieci, normalny dom, no i stałą pracę. Zgadzał się pożyczać Adamowi, trochę w ramach rodzinnej solidarności, a trochę ze strachu. Wiedział, że brat – jeśli odda – to może z jedną trzecią tego, co pożyczył, ale machnął na to ręką.

W tym czasie Adaś coraz częściej miewał zatargi z prawem. Pewnego dnia, gdy zabrakło gotówki na alkohol, zapakował towar w sklepie i wyszedł bez płacenia. Kasjerka wybiegła za nim, ale gdy wyciągnął z kieszeni nóż, cofnęła się przerażona. Problemami z prawem się nie przejmował. Za kradzież dostał wyrok w zawieszeniu i nadal żył po swojemu. Tylko jedna osoba na całym świecie otwarcie mówiła mu, co o nim sądzi.

Zwłoki w wersalce. Wstrząsające fakty

– Weź się do roboty leniu śmierdzący, darmozjadzie! Zajmij się swoim życiem w końcu! – tłukła mu do głowy matka za każdym razem, gdy był u niej, a przychodził często, żeby po prostu coś zjeść.

Otwierał lodówkę i brał jak swoje albo celowo przychodził w porze obiadowej. Matka, z wrodzonej gościnności, nigdy nie odmawiała mu posiłku. Gorzej było z pożyczaniem pieniędzy. Jadwiga P. nie dała się urabiać ani nie ulegała jego presji. Owszem – mogła pożyczyć raz, ale na następną pożyczkę nie miał co liczyć, dopóki nie oddał poprzedniej. Na nic zdawały się prośby, a nawet groźby. Gdy pewnego dnia wyrwał jej portfel z ręki, od razu chwyciła za telefon i wbiła numer na policję. Nie bała się go i to go szczególnie irytowało.

Chcesz poznać kulisy tej mrożącej krew w żyłach sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2022 (tekst Krzysztofa Struga pt. Zwłoki w wersalce). Cały numer do kupienia TUTAJ.