Na czym polegają wirtualne kwatery?

Każdego sezonu prawdziwą plagą w największych turystycznych miejscowościach są oszustwa na wirtualne kwatery. Na czym polegają?

Baca albo inny ceper wystawia na mniej lub bardziej popularnych serwisach ogłoszeniowych ofertę wynajmu domku, kwatery czy nawet luksusowego apartamentu. Wszystko w atrakcyjnych cenach, z dodatkowym bonusem. Ten najczęściej przysługuje po przelaniu całości kwoty za pobyt jeszcze przed zakwaterowaniem. Domek opłacony, można jechać. Po dotarciu na miejsce okazuje się jednak, że podana w ogłoszeniu kwatera w ogóle nie istnieje. Była wirtualna, jedynie w głowie wynajmującego ją oszusta. Kontakt z właścicielem rzekomego apartamentu urywa się, a turyście pozostaje wizyta na komisariacie. W przeciwieństwie do kwatery – za darmo. Ale bez noclegu.

Nie tylko wirtualne kwatery

Only for you, my friend! Super cena! Specjalna okazja! Tylko dla Ciebie! Tymczasem to my jesteśmy jedną wielką okazją dla ogromnej rzeszy oszustów, która uaktywnia się wraz z rozpoczęciem sezonu urlopowego. Chwila nieuwagi, uśpiona czujność, minimalna naiwność – tyle wystarczy, by paść ofiarą mniejszych i większych kieszonkowców, złodziejaszków i wakacyjnych oszustów. W końcu turyści to główne źródło utrzymania nie tylko dla branży turystycznej, ale i dla tych, którzy są na bakier z prawem. Niekoniecznie tylko latem.

Wakacje jak z koszmaru? I wcale nie chodzi tutaj o Zemstę Faraona czy Klątwę Sułtana. Wystarczy udać się chociażby w polskie góry, gdzie pokonując drogę taksówką bez działającego licznika dotrzemy do wynajętego wirtualnego domku, który… nie istnieje. Straty będziemy chcieli odrobić jedną niewinną rundką w ulicznej grze, a szczyty zdobyć wjeżdżając kolejką na nieważnym bilecie. Te popularne zabiegi, choć tak doskonale znane z własnego podwórka, rosną w siłę we wszystkich szerokościach geograficznych.

Chcesz poznać inne oszustwa na turystach? Sięgnij po Detektywa 7/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. Ciemna strona raju,  czyli oszustwa na turystach). Cały numer do kupienia TUTAJ.