„Rympałek” i jego prawdziwa historia

28 listopada 1995 roku, na warszawskim Ursynowie doszło do głośnego napadu na konwój, który przewoził wypłaty dla pracowników jednego z zakładów opieki zdrowotnej. W biały dzień gangsterzy zatrzymali ciężarówkę z pieniędzmi, wybili w niej szyby, postrzelili jednego z konwojentów. Inny z ochroniarzy zemdlał. Przestępcy byli gotowi na wszystko dla ogromnego, jak na tamte czasy, łupu – 1,2 miliona złotych. Za „napadem stulecia” stał Marek C. ps. „Rympałek”.

Marek C. wdzięcznie brzmiące przezwisko „Rympałek” zawdzięczał zdecydowanie mniej wdzięcznej działalności – włamaniom z użyciem siły, nazywanym „wejściem na rympał”. Gangster początkowo był przeciętniakiem w stołecznym półświatku. Później jednak zyskał to, co chciał. Niewątpliwie – władzę, sławę i pieniądze. Wszystkie te trzy rzeczy miały zdecydowanie negatywne podłoże… Brutalność i bezwzględność były kluczem do sukcesu „Rympałka”. I nie są to puste słowa, bo w końcu jego gang uważano za jeden z najniebezpieczniejszych w Polsce. Natomiast Rympałka” obawiali się nawet „starzy pruszkowscy”.
Z przerwami na wielokrotne zatrzymania i pobyty w więzieniu, w różnych składach osobowych, Marek C. wciąż żył z popełniania przestępstw. Chociaż oficjalnie zajmował się czymś zupełnie innym i niezbyt intratnym. W 2010 roku wszystko się skończyło. „Rympałek” trafił za kratki na zdecydowanie dłuższy czas – i wciąż tam przebywa. Jeszcze długo przyjdzie mu żyć w odosobnieniu, choć i tak krócej, niż życzyłby sobie tego prokurator…

Od sportowca do żołnierza


Marek C. przyszedł na świat w 1963 roku. Mieszkał w warszawskiej dzielnicy Praga-Południe i wychowywał w środowiskach patologicznych. Jedyną jego odskocznią był sport, a przede wszystkim sztuki walki – boks czy zapasy. Istotnie, to jednak nie było zbyt perspektywiczne zajęcie, a już na pewno nie dawało szans na godziwy zarobek. Nawet dla dobrze zapowiadającego się zawodnika. Zdecydowanie łatwiej, szybciej i więcej można było zarobić pracując jako wykidajło, czy mówiąc bardziej współcześnie – bramkarz, w różnych lokalach rozrywkowych. Przy okazji takie miejsca to świetne źródła kontaktów ze starszymi, bardziej doświadczonymi i przede wszystkim bogatymi. Te cechy łączyli w sobie oczywiście gangsterzy. Wystarczyło tylko wykazać się przed nimi, być pewnym i sprawdzonym człowiekiem, by wkrótce zostać „chłopakiem z miasta”. Takim jak oni gangsterem, albo – nazywając to nieco szumniej – by tworzyć legendę polskiej mafii.
Początkowo „Rympałek” zajmował się kradzieżami i paserstwem pochodzących z tych kradzieży przedmiotów.

Jak rozwinęła się „kariera” Marka C.? Czytaj w Detektywie nr 11/2020 (tekst Patryka Szulca pt. „Obawiali się go nawet „starzy pruszkowscy”). Do kupienia TUTAJ.