Tadeusz Wencel: zabójca, który „wyrwał chwasta”

Tadeusz Wencel dopuścił się dwóch zbrodni. Skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonano 40 lat temu – 7 lipca 1983 roku. Ten mało znany zabójca przyczynił się do powstania słynnej sceny z filmu “Psy 2. Ostatnia krew” i powiedzenia „wyrwać chwasta”. Po wyroku za pierwsze zabójstwo poprzysiągł sobie, że “jeśli w więzieniu spotka jakiegoś zgnilca, to wyśle go na tamten świat”.

Tadeusz Wencel urodził się 24 lutego 1948 roku w Bydgoszczy. Kiedy miał dwa lata małżeństwo rodziców rozpadło się. Matka ponownie wyszła za mąż, ojciec wziął ze sobą młodszego brata, a Tadeusz trafił do bezdzietnej Marty Wencel. Kiedy miał iść do szkoły, opiekunka wyjechała do Warszawy zostawiając go na wychowanie u sąsiadki Julii B.

Kobieta prowadziła melinę. Tadeusz codziennie stykał się z pijakami, złodziejami i prostytutkami. Wywarło to zasadniczy wpływ na jego zachowanie w szkole, która wskutek problemów wychowawczych umieściła go w Domu Dziecka w Wągrowcu. Tam podczas odwiedzin Julii B. miał usłyszeć od niej  prawdę o swojej  biologicznej matce Annie, która miała  sprzedać go za wódkę i amerykańskie ciuchy.

Już u małego dziecka ujawniał się u niego sadyzm. – Mieszkał na starówce i wszyscy się go bali. Pamiętam, że wtedy, będąc przecież dzieckiem, już był sadystą. Potrafił bez mrugnięcia okiem zabić ptaszka czy kota – wspominał na łamach „Tygodnika Wągrowieckiego” jeden z wągrowczan pamiętających tamte czasy.

Niemal całą młodość spędził w zakładach poprawczych.. Często zachowywał się agresywnie i sprawiał kłopoty wychowawcom. W wieku 15 lat popełnił pierwsze w życiu wykroczenie: podpalił stodołę, taki przynajmniej postawiono mu zarzut. Wprawdzie tłumaczył, że nie on był sprawcą, ktoś inny zaprószył ogień, ale nie przekonał wychowawców. W grupie to zawsze on był tym najgorszym.

Tadeusz Wencel: Pacjent nie stwarza zagrożeń?

W roku 1968 w wieku 19 lat został warunkowo zwolniony. Mimo obietnic, że rozpocznie nowe życie, wrócił do mieszkania – meliny Julii B. Postanowił, że odszuka swoją matkę.

Spotkanie z nią i jej nową rodziną, które nastąpiło w Boże Narodzenie 1968 roku, nie miało przyjaznego charakteru. Spowodowało cały cykl zdarzeń kryminalnych z udziałem Tadeusza Wencla, odgrażającego się, że kiedyś zabije matkę, co w ostateczności doprowadziło go do skazania na pobyt w oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego w Świeciu.

Wypuszczono go w kwietniu 1972 roku. W opinii napisano: „pacjent nie zagraża już porządkowi publicznemu”. Jednak Tadeusz Wencel po opuszczeniu szpitala wszedł na dobre na drogę przestępczą. Kolejne cztery lata jego życia to pasmo odsiadek w zakładach karnych i aresztach za wszczynane burdy, napaści na funkcjonariuszy milicji i pospolite przestępstwa.

Swego czasu znalazł zatrudnienie w jednym ze szpitali psychiatrycznych. Jak wspominał, robił tam zastrzyki. To wtedy  w jego głowie narodził się pomysł o wykonywaniu eutanazji na ludziach, którzy jego zdaniem są już niepotrzebni społeczeństwu.

Pierwsze zabójstwo

W 1976 roku zabił po raz pierwszy. Jego ofiarą padła niejaka „Chuda Janka” z Bydgoszczy. Zabił kobietę, ponieważ ona najprawdopodobniej zamiast opiekować się dziećmi, troszczyć się o nie… piła. Mężczyzna nie zdradził jak dokonał eutanazji. Tłumaczył, że zrobił to w sposób humanitarny.

Ofiarą okazała się Janina M. matka trójki dzieci. Biegli ustalili przyczynę śmierci – uduszenie na skutek zaciśnięcia ręki na szyi. Wencel od razu przyznał się do morderstwa. Opisał okoliczności: po kolejnym wyjściu na wolność schronienie znalazł w melinie Jerzego K. Pomieszkiwał tam z Janiną M. – konkubiną gospodarza, która porzuciła męża i trójkę dzieci. W dzień wigilijny obu mocno już pijanym mężczyznom zebrało się na sentymenty – wręczyli kobiecie pieniądze, aby kupiła swoim dzieciom pomarańcze. Janina M. obiecała, że tak zrobi. Zapomniała o tym, spotkała się z innym mężczyzną.

Kiedy następnego dnia wróciła do mieszkania, był tam tylko Tadeusz Wencel.

– Dałem jej szansę, trzy minuty – oskarżony wyjaśniał w sądzie. – Chciałem, aby się przyznała, że jest wyrodną matką. Wtedy puściłbym ją wolno. Ale nie zrobiła tego, więc chwyciłem rękami za jej szyję, trzymałem w uścisku ok. 10 minut. Patrzyłem na siniejącą twarz i wydawało mi się, że to moja matka.

Tadeusz Wencel: sensacyjny proces

Proces Tadeusza Wencla przed sądem w Bydgoszczy budził wiele emocji ze względu na skandaliczne zachowanie oskarżonego, który twierdził m. in. że ma tylko świadomość Tadeusza Wencla, a w rzeczywistości jest Zbigniewem P. urodzonym w 1924 r. Poza tym Wencel mówił, że pochodzi z planety Halej, ma zdolności telepatyczne i że spełnia rozkazy doktora Sorge’a. To właśnie doktor Sorge miał wydać rozkaz uśmiercenia Janiny M.

Pytany o okoliczności zabójstwa, Wencel stwierdził, że “jako Zbigniew P. przyznaje się do zamordowania Janiny M.” i opisał przebieg morderstwa. Później przedstawił motywy zbrodni. Z jego relacji wynikało, że powodem zabójstwa M. było jej niemoralne prowadzenie się oraz brak troski o dzieci.

Biegli psychiatrzy uznali, że zachowanie oskarżonego w trakcie rozprawy jest próbą uniknięcia odpowiedzialności karnej, gdyż w rzeczywistości jest on w pełni poczytalny. Wezwani w charakterze świadków stali bywalcy meliny Jerzego K. zeznawali przed sądem, że Wencel niejednokrotnie bezinteresownie pomagał innym, również finansowo. Jedna z kobiet zeznała, że “Tadeusz był w ogóle w porządku, zawsze wesoły i uśmiechnięty” .

Prokurator żądał dla oskarżonego kary śmierci. Obrońca nie miał łatwego zadania, bo podczas jego przemowy Wencel zakłócał jego słowa, krzycząc: – Niech nie przemawia!

Z taką karą nie zgodził się jednak obrońca (argumentując, że oskarżony poinformował o swojej zbrodni, przyznał się do winy, a do tego ma nieukształtowaną osobowość). Sąd Najwyższy podzielił pogląd o rażącej surowości kary i zmienił ją na 25 lat więzienia. W uzasadnieniu wskazywano, że Tadeusz Wencel jest nieprzystosowany społecznie i niedojrzały psychicznie.

O ile Tadeusz Wencel pierwszy wyrok przyjął z satysfakcją, to z treścią orzeczenia Sądu Najwyższego nie mógł się pogodzić. Poprzysiągł sobie, że “jeśli w więzieniu spotka jakiegoś zgnilca, to wyśle go na tamten świat”.

Tadeusz Wencel zabił kolejny raz

Trafił do więzienia we Wronkach. Tam zrodził się kolejny pomysł z eutanazją. Współwięźnia uratował jednak obrazek z Ojcem Świętym, który miał on przy sobie. Wencel stwierdził, że jest jeszcze dla niego nadzieja. Tej nie widział u Jana G., który trafił do jego celi. Mężczyzna tłumaczył, że byłby w stanie zabić nawet papieża. – Obrażał także ojczyznę. Wówczas jakiś głos w głowie powiedział mi, że ten człowiek nadaje się do eutanazji – wspominał podczas przesłuchań. Zamordował go dusząc ręcznikiem. O zbrodni powiadomił ich sam, rankiem następnego dnia  tj. 26 sierpnia 1981 rok.

Z wyjaśnień Tadeusza Wencla: “Rozmawialiśmy o tym i o owym. Powiedział, że te głupki nie potrafiły zabić papieża i on by to lepiej zrobił za butelkę wina. Zadałem mu pytanie. Czy jakby miał pod palcem guzik, który jak przyciśnie, to rozwala cały świat, to by go użył? Odpowiedział, że pewnie, kto by tego nie zrobił. Trzeba myśleć o sobie, bo inaczej człowiek kończy jak ten mięczak Kolbe albo Korczak. () Wydałem wyrok. Uwolniłem społeczeństwo od kanalii”.

Wencel – jak mówił potem w czasie przesłuchań – postanowił „uwolnić społeczeństwo od kanalii, wyrwać chwasta”.

– Dałem sobie takie prawo – wyznał w ostatnim słowie – bo doszedłem do tego, że potrafię wyjść poza swoje ciało. Wierzę w reinkarnację. W innym wcieleniu będę dobrym człowiekiem. W tym życiu nie udało mi zmienić swego losu. Zostałem napiętnowany przez brak ojca i matki.

W maju 1982 roku Sąd Wojewódzki w Pile skazał Wencla na karę śmierci. O dziwo… karę przyjął z zadowoleniem.

– Ja już nie chcę żyć. Już miałem jedną karę, że nie miałem ojca ani matki. Zasłużyłem na stryczek, ale chociaż uwolniłem społeczeństwo od dwóch bezwartościowych kanalii – skomentował tamten wyrok.

Obrońca pisze apelację

Obrońca napisał w apelacji: „Mamy więzienia, szpitale psychiatryczne, zastępy milicji, a mimo to nie potrafimy sobie poradzić z jednym człowiekiem inaczej niż przez zgładzenie go w majestacie prawa. W myśl starożytnej zasady „oko za oko, ząb za ząb”.

Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok niższej instancji. W uzasadnieniu stwierdzono, że Tadeusz Wencel był więźniem niepoprawnym, zawiodły wszystkie podejmowane wobec niego zabiegi wychowawcze. Powinien ponieść karę eliminacyjną.

Wyrok wykonano 7 lipca 1983 roku w Poznaniu. Był jednym z ostatnich skazanych w Polsce na karę śmierci.

Krótko przed tym, Tadeusz Wencel wziął udział w audycji TVP, w której powiedział: „Postanowiłem uwolnić społeczeństwo od kanalii, wyrwać chwasta”. W taki też sposób zostało to przedstawione w scenie rozpoczynającej film Władysława Pasikowskiego „Psy 2”, a samo powiedzenie „wyrwałem chwasta” weszło do potocznego języka.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś tekst do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z artykułami o prawdziwych historiach kryminalnych, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych.

 Źródło: magazyn „Detektyw”., Bogusław Sygit: „Kto zabija człowieka”, onet.pl, wprost.pl

Fot. Pixabay.com