Tragiczna decyzja sędziego. Mecz Peru – Argentyna

Tragiczna decyzja sędziego. Przeminęło średniowiecze, turnieje rycerskie wyszły z mody, ale futbol długo jeszcze musiał czekać na swą kolej. Choć mecze piłki nożnej rozgrywano już w XIX wieku, to dopiero w następnym stuleciu zyskały one na popularności. W drugiej połowie XX wieku piłka nożna stała się sportem o zasięgu międzynarodowym i w każdym zakątku świata zaczęto stawiać coraz to większe stadiony. Gdy te zapełniły się ludźmi, pojawiły się kłopoty. Wszak w tłumie emocje kumulują się, zyskują na mocy, a wtedy wystarczy jeden impuls i może dojść do tragedii. W Limie tak się właśnie stało. Jedna decyzja sędziego sprawiła, że nastąpił wybuch.

Mecz pomiędzy reprezentacjami Peru i Argentyny, w niedzielę 24 maja 1964 roku, miał duże znaczenie dla obu drużyn. Wynik tego spotkania przesądzić mógł o tym, która reprezentacja zakwalifikuje się do turnieju piłkarskiego Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Spotkanie śledziło z trybun 53 tysięcy widzów, a drugie tyle stało pod stadionem.

Mecz był wyrównany, jednak to Argentyńczycy objęli prowadzenie. W 60 minucie Manfredi umieścił piłkę w peruwiańskiej bramce i stadion zamarł. Nadzieje Peru na awans do Igrzysk oddaliły się, odżyły jednak, gdy na 6 minut przed końcem spotkania padła bramka wyrównująca. Euforia zapanowała na trybunach, ale nie trwała ona długo. Sędzia odgwizdał faul, bramka nie została uznana i kibice nie wytrzymali. Dwóch Peruwiańczyków wybiegło na murawę, a gdy jednego z nich dopadły spuszczone ze smyczy policyjne psy, trybuny zawrzały. Kibice zaczęli rzucać butelkami i kamieniami, więc policja postanowiła użyć gazu łzawiącego. To pogorszyło sytuację. Na trybunach wybuchła panika, ludzie rzucili się do wyjść, lecz te były zamknięte. Gdy w końcu je otwarto, było za późno. Na murawie, trybunach i w przejściach leżały setki ciał.

Według władz podczas zamieszek na stadionie zginęło 328 osób, rany zaś odniosło 500 ludzi. Takie były oficjalne dane, w rzeczywistości jednak ofiar było zapewne więcej, ponieważ starcia ze stadionu przeniosły się na pobliskie ulice. Do ich tłumienia policja użyła ponoć ostrej amunicji i znowu polała się krew. Są świadkowie, którzy twierdzą, że policjanci po kryjomu usuwali ciała tych, którzy zginęli od kul. Tych ofiar władze nie ujęły w statystyce.

Nie tylko tragiczna decyzja sędziego

Wokół kibiców piłkarskich nagromadziło się wiele mitów, legend i półprawd. Niekiedy słyszy się na przykład, że rozgrywki futbolowe wyzwalają u ludzi najniższe instynkty i że jest to rozrywka dla gawiedzi. Doprawdy? Jakie w takim razie instynkty wyzwalają i czyją rozrywką jest boks, kickboxing, rugby, zapasy wyścigi i tym podobne sporty?

Panuje też przekonanie, że to głównie na meczach piłkarskich dochodzi do burd, zadym i zamieszek. W mediach mówi się, że to wina kiboli, chuliganów stadionowych i ludzi, którzy w czasie meczy piłkarskich próbują dowartościować się wszczynając burdy. Nie jest to cała prawda. Wszak podczas spotkań piłkarskich działa coś, co określa się mianem „psychologii tłumu”. Pobudzone emocjonującym widowiskiem wielkie zbiorowiska ludzkie rządzą się zupełnie innymi prawami. Innymi prawami niż stosunkowo mniej liczne zgromadzenia „spokojniejszych” na pozór wydarzeń sportowych. Widowiska piłkarskie odbywają się przeważnie na stosunkowo niewielkiej, otwartej przestrzeni, przy ogłuszającym dopingu. W takich warunkach emocje inaczej się rozkładają niż na przykład na trasach wyścigów kolarskich, na skoczniach narciarskich, czy też w halach sportowych.

Chcesz poznać podobne historie? Sięgnij po Detektywa 12/2022 (tekst Pawła Pizuńskiego pt. Stadionowe zadymy). Cały numer do kupienia TUTAJ.