Alicja Baran: to były jej ostatnie wakacje

Alicja Baran zaginęła 26 lat temu. 19-letnia dziewczyna z Trzebnicy koło Przemyśla, w sierpniu 1997 roku wybrała się do Łeby. Jej ciało znaleziono miesiąc później, porzucone w lesie, kilka kilometrów od celu jej podróży. Dziś o jej śmierci przypomina przydrożny krzyż, postawiony przez jej rodziców w miejscu znalezienia zwłok dziewczyny. Sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa. Niewykluczone, że domniemany sprawca zginął w wypadku samochodowym. Policja nie zdążyła go przesłuchać…

Alicja Baran przyszła na świat 22 maja 1978 roku w Miliczu – niewielkiej miejscowości w województwie wielkopolskim. Wraz z rodzicami mieszkała w Trzebnicy, na Dolnym Śląsku, uczęszczała do Liceum Ekonomicznego we Wrocławiu. Bardzo lubiła obcować z naturą – uważała, że wszystko, co istnieje w przyrodzie zasługuje na szacunek i ma prawo istnieć. Najbardziej podziwiała wieloryby i morskie stworzenia. Interesowała się fotografią, marzyła o nurkowaniu i uwiecznianiu na zdjęciach podwodnych zwierząt.

Była radosną i mądrą dziewczyną, która nie sprawiała kłopotów wychowawczych i nie miała wrogów. Warto zaznaczyć, że była bardzo ufna i nikogo nie podejrzewała o złe zamiary. Nic więc nie wskazywało na to, że sierpień 1997 roku okaże się ostatnim miesiącem jej życia…

Alicja Baran: wakacje w Łebie

Koniec lipca 1997 roku nastolatka spędziła w Wielkiej Brytanii u swojej starszej siostry, Katarzyny. Kobieta była wówczas świeżo upieczoną absolwentką filologii angielskiej. Przebywała poza ojczyzną, aby trenować swoje umiejętności językowe i nabrać większej pewności siebie podczas rozmów. Siostry wykorzystały dwutygodniowy pobyt Alicji na zwiedzanie oraz odpoczynek po zakończonym roku szkolnym.  Były szczęśliwe, że mogą ze sobą spędzić trochę czasu.

 Po powrocie do rodzinnego miasta, 19-latka poinformowała rodziców, że wraz ze swoją przyjaciółką, Beatą, planują wypoczynek nad morzem. Wybór nastolatek padł na Łebę – miejscowość cieszącą się popularnością, m.in. dzięki czystym plażom, urokliwym uliczkom, a także dużej ilości noclegów, również dla turystów z mniej zasobnym portfelem.

11 sierpnia 1997 roku dziewczyny zameldowały się w prywatnej kwaterze, znajdującej się na ulicy Sosnowej 5. W pełni wykorzystały upalne dni – dużo zwiedzały, spacerowały i wypoczywały na pobliskich plażach.

Dwa dni później – w środę 13 sierpnia, Alicja wróciła do rodzinnych stron, ponieważ nazajutrz wraz z rodziną miała pojechać na wesele w Nienadowej, niewielkiej wsi w województwie podkarpackim. Dziewczyna jednak poinformowała Beatę, że za kilka dni dołączy do niej z powrotem.

Feralny dzień

19 sierpnia 1997 roku – Alicja z rodzicami zjawiła się na przystanku w Nienadowej. Kilka minut po godzinie 5 rano, pożegnała się z nimi i wsiadła do autobusu, którym dotarła na dworzec w Przemyślu. Dwie godziny później dostrzegła nadjeżdżający pociąg relacji Przemyśl – Gdynia. To nim miała pojechać na drugi kraniec Polski.

Na dworcu w Gdyni nastolatka zameldowała się około godziny 17. Pospiesznym „Gryfem”,  relacji Tczew – Szczecin, dotarła do Lęborka. Po godzinie 19 powinna odjechać autobusem bądź pociągiem do Łeby, gdzie czekała na nią zniecierpliwiona koleżanka. Niestety, Alicja nie wsiadła ani do pociągu, ani do autobusu i nie dotarła w zamierzone miejsce…

Beata zdziwiona jej nieobecnością postanawia zjawić się na miejscu, do którego miała przyjechać Alicja. Dziewczyna po zorientowaniu się, że koleżanka nie dotarła na łebski dworzec, wróciła do wynajmowanej kwatery. Nie martwiła się zbytnio, ponieważ doszła do wniosku, że przyjaciółka mogła najzwyczajniej w świecie spóźnić się na zaplanowany transport i na pewno dotrze na miejsce, tylko że z opóźnieniem. Tak się jednak nie stało.

Dwa dni później – 21 sierpnia 1997 roku – znudzona samotnym pobytem i dalszym brakiem jakiegokolwiek kontaktu z Alą, zdecydowała się uregulować rachunek za pobyt i wymeldować się z kwatery. Zaraz po powrocie do domu zadzwoniła do koleżanki, aby dowiedzieć się czemu nie dotarła nad morze. Telefonu nie odebrała Alicja, tylko jej rodzice, którzy  byli w ogromnym szoku. Poinformowali przyjaciółkę córki, że dziewczyny nie ma w domu i nie mają z nią kontaktu. Byli przekonani, że Alicja jest w Łebie i w pełni korzysta z nadmorskich uroków. Po wysłuchaniu Beaty byli jednak pewni, że musiało wydarzyć się coś złego.

Alicja Baran – poszukiwania

Jeszcze w ten sam dzień zgłosili w rodzinnej Trzebnicy zaginięcie córki. Zniecierpliwieni czekaniem na jakiekolwiek informacje od policji, już dzień później zaczęli poszukiwania w Przemyślu na własną rękę. Jednak bezskutecznie. Również tamtejsza jednostka policji otrzymała zawiadomienie o tajemniczym zniknięciu 19-nastolatki.

Mijały dni, a zdesperowani rodzice odwiedzali kolejne miasta w nadziei, że ktoś rozpozna Alicję po okazanym zdjęciu i przekaże istotny trop, który pomoże w odnalezieniu nastolatki. Zgłoszenie o zaginięciu otrzymało wiele jednostek policji. Do Polski wróciła także Kasia, aby wesprzeć rodziców i wziąć udział w poszukiwaniach ukochanej siostry. Sporządzono plakaty przedstawiające rysopis dziewczyny wraz z informacjami dotyczącymi transportu, którym podróżowała oraz numerem telefonu, pod który należy zgłosić wszelkie posiadane informacje w tej sprawie.

„Alicja Baran w dniu zaginięcia miała 19 lat. Była niskiego wzrostu – miała bowiem tylko 153 cm wzrostu, oczy koloru zielonego i szczupłą sylwetkę. Dnia 19 sierpnia 1997 r. jechała pociągiem relacji Przemyśl – Gdynia – Łeba. Ubrana była w czarną lub seledynową bluzeczkę z krótkim rękawem, czarne spodnie, buty adidasy, białe skarpety. Miała ze sobą ortalionowy, niebieski plecaczek.”

O zaginionej Ali rozpisywały się media.

– Zaczęliśmy nagłaśniać sprawę. Rozwiesiliśmy plakaty na trasie, która się poruszała. Za pozwoleniem panów z PKP, nakleiliśmy je na stacjach kolejowych na trasie od Przemyśla przez Gdańsk do Łeby. Prosiliśmy dziennikarzy, żeby pisali artykuły. Również “Dziennik Bałtycki” o tym pisał – wspomina Pani Teresa.

Alicja Baran: nadzieja umiera ostatnia

Przez miesiąc rodzice żyli w niepewności o los córki, ale wciąż wierzyli, że jednak Ala znajdzie się żywa. Ta nadzieja prysła 18 września 1997 roku, kiedy zwłoki dziewczyny w stanie zaawansowanego rozkładu znaleźli grzybiarze. Leżały twarzą do ziemi, w pobliżu torów kolejowych, niedaleko leśnej drogi prowadzącej do Steknicy.

Ćwierć wieku po śmierci Ali Baran jej rodzice postawili w tym miejscu nowy krzyż. “W tym miejscu 18 września 1997 roku zostało znalezione ciało Alicji Baran – lat 19 z Trzebnicy, zamordowanej przez nieznanego sprawcę 19 sierpnia 1997 roku. Przechodniu, polecamy Ci naszą córkę modlitewnej pamięci. Rodzice.” – informuje umieszczona na krzyżu tablica.

– Przyjaciel nasz pomógł nam zrobić napis. Może teraz zgłosi się ktoś, kto coś wie… – w cichym głosie Teresy Baran, mamy Ali, w rozmowie z dziennikarzem, tli się jeszcze nadzieja, że policja znajdzie sprawcę i zakończy ich udrękę. – Chcemy żeby sprawiedliwości stała się zadość. Żeby taka zbrodnia się nie powtórzyła. Ktoś odebrał życie naszemu dziecku a my z tą raną żyjemy do dzisiaj. Chowaliśmy ją do 19 roku, żeby jakiś zwyrodnialec ją zamordował.

Alicja Baran: co powiedział jasnowidz?

Rodzice Ali chwytali się wszystkiego, co mogłoby pomóc w wyjaśnieniu tajemnicy śmierci ich dziecka. Odwiedzili nawet Krzysztofa Jackowskiego, jasnowidza z Człuchowa.

– Jackowski powiedział, że zapoznała człowieka, z którym dużo rozmawiała, a jeżeli dużo rozmawiała, to musiała mieć czas – uważa Teresa Baran. – Może to było w pociągu, może w samochodzie z Lęborka do Łeby. Był czas na rozmowę, otwarcie się, zdobycie zaufania dziecka. Mogła poznać sprawcę w pociągu, jadąc z Przemyśla do Gdańska. Później miała się przesiąść na pociąg do Lęborka, a z Lęborka do Łeby. Na tej trasie mogła spotkać potencjalnego sprawcę tej zbrodni – przypuszcza mama nastolatki.

Dziewczynę w 1997 roku rozpoznano po białych skarpetach i adidasie na nodze. Ostatecznym potwierdzeniem tożsamości był badania DNA, oraz wynik superprojekcji, czyli komputerowego naniesienia na czaszkę zdjęcia Alicji Baran. Rodzice przeżyli koszmar identyfikacji zwłok ukochanego dziecka.

Zwłoki dziewczyny były odarte z ubrania. Przetrząśnięto miejsce znalezienia ciała. W pobliżu natrafiono na należący do Ali złoty łańcuszek z literką A i zawieszką w kształcie delfina, co pozwoliło śledczym wstępnie wykluczyć motyw rabunkowy. Jedną z hipotez, którą przyjęła prokuratura była wersja, że dziewczyna została zgwałcona i zamordowana.

Po kolejnych trzech miesiącach badań i ekspertyz bezsprzecznie udało się ustalić, że zwłoki należały do Alicji Baran. Policja rozpoczęła śledztwo w sprawie morderstwa 19-latki z Trzebnicy. W jego toku udało się dotrzeć do świadków, którzy zeznali, że Alicja pytała ich o możliwe sposoby dojazdu do Łeby. Kilka osób zgodnie zeznało, że młoda kobieta szła w kierunku trasy z zamiarem złapania „stopa”. Po niedługim czasie koło Alicji miał zatrzymać się samochód, który kierował mężczyzna, a 19-latka wsiadła do jego auta. Był to ostatni raz kiedy widziano Alicję żywą.

Alicja Baran: kto zabił?

Kilka miesięcy później, w hotelu w Nowym Dworze – blisko Trzebnicy pokojówka sprzątając pokój natknęła się na „Dziennik Bałtycki”, który otwarty był na artykule o śmierci Alicji Baran. Pokojówkę zadziwił fakt, że gazeta pochodziła z Pomorza, a mężczyzna, który zamieszkiwał w pokoju sprawiał wrażenie poddenerwowanego.

Dane mężczyzny zostały ustalone na podstawie informacji zawartych w książce meldunkowej. Był nim mężczyzna z okolic Lęborka. Niestety, jego przesłuchanie nie było nigdy możliwe. W dniu wyjazdu z hotelu, mężczyzna poniósł śmierć w wyniku wypadku komunikacyjnego w okolicach Płocka.

W grudniu 1999 roku na policję zgłosił się anonimowy informator, który podsłuchał w barze rozmowę młodych osób na temat zabójstwa. Jeden z mężczyzn miał znać wyjątkowo dużo szczegółów tej okrutnej zbrodni. Informator od razu skojarzył sobie sprawę zabójstwa Alicji Baran. Na podstawie zeznań anonimowej osoby udało się sporządzić portret pamięciowy domniemanego sprawcy. Ten  portret został szybko udostępniony w prasie i telewizji. Niestety w rezultacie nie zgłosił się nikt, kto mógłby rozpoznać mężczyznę.

Portret pamięciowy mężczyzny

Na tamten moment domniemany sprawca miał mieć około 25-30 lat, ciemne krótkie włosy, wąsy oraz nos wykrzywiony w prawą stronę oraz miał być średniej budowy ciała.

Do tej pory nie udało się zatrzymać mężczyzny z portretu. Zabójca Alicji Baran lat zostaje nieuchwytny. Sprawę zabójstwa 19-latki przejęli funkcjonariusze z Archiwum X. Na razie bez efektu. Śledczy chcą sprawdzić, czy jej zabójca mógł dokonać też innych zbrodni. Jeżeli żyje, ma dziś około czterdziestu lub pięćdziesięciu lat.

Czy to przypadek?

Trzy lata przed zabójstwem Alicji Baran na Pomorzu doszło do podobnej zbrodni. W czerwcu 1994 roku, w Leźnie, zamordowana została 18-letnia Justyna W. Rok później w Sierakowicach to samo spotkało 15-letnią Ewę M. Podobnie jak Alicja, obie dziewczyny przed śmiercią podróżowały tzw. okazją.

– Ciało Justyny znaleziono jakieś 30 km od miejsca zaginięcia. W samym centrum Sierakowic zaginęła druga z ofiar, czyli Ewa. To wszystko tworzy taki trójkąt – mówi oficer operacyjny policji.

Źródło: dziennikbaltycki.pl, crime.com.pl, polsatnews.pl, zaginieniprzedlaty.com

Na zdjęciu: portret pamięciowy domniemanego sprawcy zabójstwa Alicji Baran.