Bestia z Lumumbowa: prawomocne dożywocie

Bestia z Lumumbowa – tak media w Łodzi obwołały sprawcę brutalnego gwałtu i zabójstwa studentki. Tamtejszy sąd apelacyjny utrzymał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności dla oskarżonego w tej sprawie Mirosława Ż. Do zbrodni doszło rankiem, 18 czerwca 1995 roku, w akademiku na osiedlu studenckim Lumumbowo.  Już tylko 4 lata dzieliły sprawcę od bezkarności, czyli przedawnienia zbrodni. Był najdłużej poszukiwanym polskim przestępcą, zatrzymanym po 26 latach.

Sąd Apelacyjny w Łodzi w środę 6 czerwca podtrzymał wyrok sądu niższej instancji w sprawie 58-letniego Mirosława Ż., zwanego Bestią z Lumumbowa. Według prokuratury mężczyzna brutalnie pobił, zgwałcił i zamordował Hannę S., 22-letnią studentkę. Oznacza to, że skazany spędzi za kratami 25 lat. Wyrok jest już prawomocny.

Sędzia Jarosław Papis uzasadniając wyrok nie miał żadnych wątpliwości, że Sąd Okręgowy w Łodzi dokładnie i rzetelnie zbadał sprawę i wydał sprawiedliwy wyrok. Jednocześnie nie zgodził się z tezą obrońcy skazanego, adwokata Konrada Balcewicza, że kara 25 lat pozbawienia wolności jest rażąco i nadmiernie surowa. „Kara ta jest słuszna i sprawiedliwa” – podkreślił sędzia Papis.

Bestia z Lumumbowa:  potworna zbrodnia w akademiku

Mecenas Balcewicz powiedział dziennikarzowi „Dziennika Łódzkiego”, że nie wyklucza, iż w sprawie wyroku zostanie wniesiona kasacja do Sądu Najwyższego w Warszawie. Najpierw jednak skonsultuje się z Mirosławem Ż. i wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku.

W mowach końcowych obrońca wnioskował o uniewinnienie swego klienta. Gdyby jednak tak się nie stało, poprosił o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd niższej instancji lub o wydanie łagodniejszego wyroku.

Bestialskie zgwałcenie i zamordowanie studentki było jedną z najgłośniejszych zbrodni w Łodzi i regionie. Doszło do niej rankiem 18 czerwca 1995 roku w akademiku na osiedlu studenckim Lumumbowo w Łodzi. Ofiarą oprawcy była Hanna S., studentka III roku Wydziału Prawa i Administracji UŁ. Znajomi zapamiętali ją jako spokojną, urodziwą i sympatyczną dziewczynę. Miał ją zabić Mirosław Ż., który pracował wtenczas jako ochroniarz w klubie studenckim „Medyk”, po czym nagle zniknął.

Wyrok sądu: sprawca ukrywał się w Rosji

Okazało się, że przez 26 lat ukrywał się w Rosji w rejonie Iwanowa. Mieszkał z konkubiną, wobec której stosował przemoc. Stąd interwencja stróżów prawa, ustalenie jego prawdziwej tożsamości, ekstradycja do Polski na początku 2021 roku, proces i wyrok nieprawomocny: 25 lat więzienia.

Uzasadniając go sędzia Tomasz Krawczyk wyjaśnił, że nie można było skazać Mirosława Ż. na dożywocie, gdyż w momencie zabójstwa nie było takiej kary w kodeksie karnym. Zbliżone kary, jakie wtedy obowiązywały, to 25 lat więzienia i kara śmierci.

Bestia z Lumumbowa: przystojniak

Był przystojny i podobał się kobietom. Niektórzy kumple mówili na niego „Gruzin”. Pewnie dlatego, że z kruczoczarnymi włosami i śniadą cerą mógł rzeczywiście przypominać Gruzina. Może też dlatego, że miał znajomych wśród przyjeżdżających do Łodzi na handel Gruzinów i Rosjan, z którymi robił interesy.

W 1995 roku pracował jako ochroniarz w klubie studenckim w Łodzi na tzw. Lumumbowie. Miał wtedy 31 lat, ale wyglądał na tyle młodo, że dobrze się czuł wśród studentów, często przebywał w ich towarzystwie, uczestnicząc w zabawach i dyskotekach.

W nocy z 17 na 18 czerwca 1995 roku z grupą kolegów bawił się w klubie „Medyk”. Wpadła mu w oko studentka III roku prawa o imieniu Hanna, która przebywała w lokalu w towarzystwie przyjaciółki, a potem także dwóch kolegów, z których jeden miał na imię Vano. Mirosław poprosił Hannę do tańca, ale odmówiła. Około godziny 3 dziewczęta w towarzystwie kolegów – studentów wyszły z klubu i poszły do akademika. W jednym z pokoi było gwarno i wesoło, siedziało tam kilka osób, więc dołączyli do towarzystwa. Jakiś czas potem zapukali do nich kolejni goście. Był to Mirosław Ż. z dwoma kolegami.

Bestia z Lumumbowa:  dyskoteka, a potem…

Mirosław nie spuszczał oka z Hanny, prawił jej komplementy i próbował ją poderwać. Jego zaloty stawały się coraz bardziej nachalne. Wreszcie dziewczyna, zmęczona jego zachowaniem, postanowiła opuścić imprezę. Jej pokój znajdował się na tym samym piętrze. Odprowadził ją Vano. Pożegnali się i ustalili, że następnego dnia będą razem uczyć się do egzaminu.

Pozostali uczestnicy imprezy wyszli z akademika dopiero około godziny 7. Przesłuchiwani później twierdzili, że Mirosław wyszedł razem ze wszystkimi. Jak się potem okazało, nie wiedzieli, że gdy oni, mocno już podpici, udali się do swoich domów. On wrócił do akademika i wypytywał portiera, w którym pokoju mieszka Hanna…

Broniła się zaciekle

Następnego dnia, około godziny 12, Vano zajrzał do Hanny. Zobaczył, że leży jeszcze w łóżku, w jakiejś dziwnej pozycji. Chciał ją obudzić, ale gdy podszedł bliżej spostrzegł, że z dziewczyną jest coś nie tak. Przeraził się, pobiegł po koleżanki.

– Hania była cała sina, nieruchoma, w dziwnej pozycji. Za chwilę przyjechało wezwane przez nas pogotowie – zeznawała później koleżanka zamordowanej.

Wkrótce lekarz sądowy stwierdził, że dziewczyna padła ofiarą przemocy seksualnej. Została zgwałcona i uduszona. Lizne obrażenia na ciele świadczyły, że zaciekle się broniła. Vano był ostatnią osobą, która widziała Hannę żywą, stał się więc pierwszym przesłuchanym w tej sprawie. To jednak nie on okazał się sprawcą tej brutalnej zbrodni, lecz właśnie Mirosław Ż.

57-letni Mirosław Ż. przez 25 lat ukrywał się bowiem za granicą. Pod fałszywym nazwiskiem przebywał m.in. w okolicach Iwanowa w Rosji, gdzie został zatrzymany i sprowadzony do Polski.

W akcie oskarżenia prokuratura zarzuciła mężczyźnie dokonanie zabójstwa 22-letniej studentki Uniwersytetu Łódzkiego poprzez uduszenie oraz “działając w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Hanny S., używając przemocy polegającej na duszeniu rękami oraz biciu po twarzy doprowadził ją do obcowania płciowego”.

Bestia z Lumumbowa. Dowody i świadkowie

Mirosław Ż. na sali sądowej – podobnie, jak w trakcie śledztwa – nie przyznał się do winy. Dodał, że na pierwszej rozprawie nie będzie odpowiadał na pytania i chciałby złożyć wyjaśnienia na późniejszym etapie procesu.

Prokurator Sławomir Piwowarczyk z Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście zapewnił w rozmowie z mediami, że znaczy upływ czasu od dokonania zbrodni w żaden sposób nie wpływa na jakość materiału dowodowego zebranego w tej sprawie.

Dowody zgromadzone na pierwotnym etapie postępowania, przed ucieczką oskarżonego, uzupełnione przez bieżące opinie, stanowią doskonały materiał dowodowy, który pozwala na przyjęcie sprawstwa i zawinienie oskarżonego. Tak w w rozmowie z dziennikarzami podkreślił prokurator Sławomir Piwowarczyk z Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście.

Sprawa poszlakowa?

Zdaniem obrońcy z urzędu oskarżonego adw. Konrada Balcewicza była  to sprawa poszlakowa i nie ma jakiegokolwiek bezpośredniego dowodu, który wskazywałby, że Mirosław Ż. dopuścił się zarzucanego mu czynu.

Sąd w tej chwili orzeka w oparciu o kodeks karny, który nie obowiązywał w chwili dokonania czynu. Korzystniejsze dla oskarżonego są przepisy kodeksu karnego, które obowiązywały w chwili zdarzenia. Ówczesny kodeks nie przewidywał, że przestępstwo zabójstwa może być dokonane ze szczególnym okrucieństwem oraz kary dożywotniego pozbawienia wolności – dodał adw. Konrad Balcewicz, obrońca z urzędu oskarżonego.

Innego zdania była jednak łódzka Temida. Sądy pierwszej i drugiej instancji wydały w tej sprawie wyrok dożywocia. “Bestia z Lumumbowa” będzie mógł się starać o wyjście na wolność dopiero

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 3/2022 (tekst Elizy Solskiej pt. „Potrafił być zaborczy”). Cały numer do kupienia TUTAJ.

Źródło: dzienniklodzki.pl, gazeta.pl, tvpinfo.pl

Fot. pixabay.com